Rozdział 7 - Więcej alkoholu

551 311 255
                                    

Obserwowałem jak moja bezwzględna, uparta do granic smoczyca kołuje szybko w dół.

Zbyt szybko.

Lily, z każdą kolejną porcją wypitego trunku, coraz bardziej chwiała się na nogach. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie i to odrobinę mnie zaniepokoiło. Nie chciałem, żeby w jakiś głupi sposób zakończyła swój żywot, zanim pomacham jej przed nosem zdobytym przeze mnie złotem.

Ktoś musiał się nią zająć. Zszedłem więc na dół w poszukiwaniu Gwen i znalazłem ją obściskującą się z kimś w kącie. Tutaj raczej nic nie wskóram, tym bardziej, że i tak już za mną nie przepadała.

Następny w kolejce był Edgar. Nie lubiłem go, ale przynajmniej wiedziałem, że zająłby się Lily. A raczej, zająłby się, gdyby nie flirtował z jakąś dziewczyną w cieniu warsztatu swojego ojca. Zdziwiłem się nieco, że Lily to nie przeszkadzało. Sądziłem, że jest bardziej zaborcza w stosunku do swojego kochanka. Poza tym, wesele, weselem, ale co się dzisiaj działo z tymi ludźmi?

Zastanawiałem się do kogo jeszcze mógłbym się zwrócić, gdy podszedł do mnie bard:

− Witaj, kamracie! − zagadał wesoło.

− Witaj, Farrenie, dobrze się bawisz? − odpowiedziałem nieco rozkojarzony.

− Wyśmienicie! Uwielbiam takie spotkania, wręcz nadają sens mojej profesji. Poznaję ludzi, którzy później inspirują mnie do napisania pięknych ballad lub porywających dramatów − rozgadał się.

− Faktycznie, tematów do ballad tutaj chyba dziś dostatek... − zauważyłem.

− A i dramat też się znajdzie. − Uśmiechnął się z przekąsem. − Widziałem cię wcześniej na balkonie w towarzystwie pewnej damy. − Mrugnął do mnie porozumiewawczo.

− Toż to żaden dramat, tylko kulturalna sprzeczka kolegów po fachu − zaprzeczyłem, cokolwiek insynuował.

− Czyżbyście się wadzili o to, jak podzielić złoto hrabiego? − zapytał.

Zdziwiła mnie ta uwaga. Jakim cudem wysupłał taką informację z naszej rozmowy w Syrenie i co miała z tym wspólnego Lily?

− Co masz na myśli?

− Ta piękna kobieta, z którą konwersowałeś wcześniej, również wypytywała mnie o ten temat, a skoro mówisz, że działacie w tej samej profesji, założyłem, iż planujecie coś razem. − Poruszył brwiami w dzuznaczym geście.

− W żadnym razie! Po prawdzie, to jesteśmy zagorzałymi rywalami! − Oburzony skrzyżowałem ręce na piersi. Poza tym, jaka piękna kobieta? Że niby Lily? No chyba nie.

Jakim cudem przeszły mu do głowy tak niedorzeczne wnioski? Nie potrzebowałem nikogo do realizacji swoich planów. A już tym bardziej tej zarozumiałej zołzy.

− Z dołu wyglądało to inaczej. − Uśmiechnął się znacząco.

− Nie obchodzi mnie, jak to wyglądało z dołu. − Rozejrzałem się. Na Macha, Farren mnie rozproszył i Lily zdążyła się gdzieś zawieruszyć. − Słuchaj, muszę już iść. − Szukałem jej wzrokiem, ale nigdzie nie mogłem dojrzeć.

− Poszła w tamtą stronę. − Bard wskazał ręką na wnętrze warsztatu z pobłażliwym uśmiechem na twarzy.

− Wypchaj się, Farren − burknąłem.

Odwróciłem się na pięcie, jednak zamiast udać się prosto do środka, poszedłem okrężną drogą. Nie chciałem mu pokazać, że faktycznie miał rację i szukałem Lily, bo nie było to nic nadzwyczajnego. Po prostu musiałem ją znaleźć i tyle. Zastanawiałem się, gdzie mogła się zapodziać, kiedy usłyszałem jakiś cichy jęk dochodzący z zaplecza. Uchyliłem drzwi, zajrzałem do środka i nie mogłem uwierzyć własnym oczom.

Miasto Złodziei (Część 1) - AshenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz