Czekałam, w moim mniemaniu nad wyraz cierpliwie, na tego łotra. Z każdą chwilą napięcie we mnie rosło. Zastanawiałam się, czy wszystko poszło dobrze, czy może go złapali, może polewka nie zadziałała, a może razem z moim kolejnym haustem powietrza ciszę poranka przeszyje dzwon alarmowy.
Siedziałam w krzakach przy łódkach jak na szpilkach, gotowa w każdej chwili wskoczyć do środka i płynąć co sił przed siebie. Usłyszałam cichy szelest i odwróciłam się gwałtownie w tamtą stronę.
− Strasznie jesteś spięta. − Dobiegł mnie znajomy głos i odetchnęłam z ulgą, a jednocześnie miałam ochotę go zabić za takie podkradanie się.
− Myślisz? − zapytałam uszczypliwie. − Jak poszło?
− Trochę musiałem się nakombinować, bo strażnicy z jakiegoś powodu rozpełzli się po mieście jak robactwo. Nawet skorzystałem z zaznaczonego przez ciebie na mapie składziku, aby przeczekać jeden z patroli, ale proszę, oto twoja działka, Lily. − Podał mi małe zawiniątko. Uchyliłam rąbek materiału i zobaczyłam błysk złota.
W jednej chwili wypełniła mnie taka radość, ulga i satysfakcja, że zarzuciłam Renny'emu ręce na szyję i uściskałam go. Wydawał się bardzo zaskoczony moją reakcją, ale odwzajemnił uścisk. Poczułam ten charakterystyczny dla niego zapach skóry i wosku, ale tym razem mi nie przeszkadzał. Pod palcami wyczuwałam napięte mięśnie, które po chwili nieco się rozluźniły. Biło od niego ciepło, które z jednej strony działało kojąco na moje nerwy, a z drugiej pobudzało serce do szybszego galopu. Jego zarost delikatnie drapał mnie w kark, co wzbudzało rozchodzące się od tego miejsca dreszcze. Uświadomiłam sobie, że nie miałam ochoty go puścić. Renny odchrząknął, a ja z lekkim ociąganiem się odsunęłam.
− Przepraszam. Poniosło mnie, ale nie wierzę, że się udało! − Ledwo powstrzymywałam kolejny wybuch radości.
− Nie przepraszaj. Tak działam na kobiety. − Uśmiechnął się szelmowsko.
Zignorowałam jego słowa oraz ten uśmiech, który zamiast mnie zirytować, sprawił, że zrobiło mi się gorąco. Otrząsnęłam się szybko z tych dziwnych odczuć.
− Twoje problemy w mieście to niestety moja wina. Musiałam pozbyć się jednego natręta ze skutkiem natychmiastowym i ostatecznym. Niestety służka zobaczyła jego ciało szybciej, niż bym sobie tego życzyła. − Skrzywiłam się na to wspomnienie i powoli wróciłam do rzeczywistości. Akurat, kiedy odezwał się dzwon alarmowy ratusza. Widocznie zorientowali się, że uszło stamtąd nie tylko życie biednego wartownika. Szybko odwróciłam się w stronę łódek.
− Jakie ciało? − Złodziej zmarszczył brwi i przytrzymał mnie za łokieć, zupełnie nie przejmując się uporczywym dzwonieniem.
− Po prostu nie wszystko poszło tak gładko, jak planowałam. − Wzruszyłam ramionami, udając nonszalancję, której nie czułam. Obraz pustych oczu mężczyzny wwiercił się w moją podświadomość i nieprędko planował dać mi spokój.
− Co? Cholera. Wszystko w porządku? − Spojrzał na mnie z troską, a mnie coś ścisnęło w gardle.
− Dam sobie radę. Zbieraj się, musimy już iść, chyba, że chcesz się jeszcze załapać na stryczek? − zakpiłam.
− Zaczekaj, muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć. – Jego poważna mina nie wróżyła niczego dobrego, ale czas naglił.
− Teraz?
− A kiedy? Jak odpłyniesz w siną dal? To naprawdę ważne. Spotkałem kogoś, kogo w życiu nie spodziewałbym się tam znaleźć.
− Musisz mówić tak zagadkowo? Nie mamy na to czasu, Renny – zrugałam go, mimo rosnącego zdenerwowania.
CZYTASZ
Miasto Złodziei (Część 1) - Ashen
FantasyCzy znajdzie się ktoś, kogo nie zdenerwowałaby kradzież jego własności? No właśnie. Nikt. Dlatego Lily White, całkiem zdolna i ambitna złodziejka, niemal wyszła z siebie, kiedy inny łotrzyk zwinął jej sprzed nosa łup, na który miała chrapkę. Postano...