Rozdział 10 cz. 2 - Pobudka

439 297 124
                                    

Obudziło mnie chrapanie i znajomy, męski zapach. Zdziwiło mnie to, bo o ile dobrze pamiętałam, to zerwałam z Edgarem i nie przypominałam sobie, żebym kogoś zabierała ze sobą do domu. Chwila... w ogóle nie kojarzyłam, żebym wróciła do domu.

Starając się nie panikować, powoli otworzyłam jedno oko i prawie krzyknęłam z zaskoczenia. Jakieś piętnaście centymetrów od mojej twarzy widziałam gębę Hornana. Spał sobie w najlepsze z przerzuconą przeze mnie nogą. Rozejrzałam się ostrożnie i dostrzegłam, że leżymy w łóżku Nessy. Najpewniej musiałam zasnąć, a on przetransportował mnie tutaj. Tylko dlaczego, na wszystkich bogów, sam nie wrócił do domu?

Bałam się poruszyć, żeby go nie obudzić, ale mimowolnie całe moje ciało napięło się,  jak struna. Najlepiej byłoby zniknąć cichaczem, tyle że nie wiedziałam jeszcze jak to zrobić. Rozglądałam się po pokoju, aż mój wzrok przyciągnęła jego blizna. Już od dawna zastanawiałam się jak zdobył tą wątpliwą ozdobę na lewym policzku, a teraz miałam niepowtarzalną okazję przyjrzeć się jej z bliska.

Śledziłam oczami jej przebieg. Ciągnęła się od jednego końca prawie przy uchu, do krawędzi ust. Była lekko poszarpana, ale już od dawna zagojona. Pamiętam, że kiedy się poznaliśmy, wyglądała na całkiem świeżą. W skupieniu nawet nie zauważyłam, kiedy ustało pochrapywanie. Podążyłam wzrokiem w górę i trafiłam na wpatrujące się we mnie, czarne oczy.

− Nie rób mi krzywdy – poprosił z lekkim uśmiechem, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiem od jak dawna nie spał. Miałam tylko nadzieję, że niedługo.

− To po co tu wlazłeś? − zapytałam, próbując brzmieć groźnie, ale chyba mi nie wyszło. Bolała mnie głowa i miałam potwornie sucho w ustach.

− Byłem zbyt zmęczony zanoszeniem cię do łóżka i postanowiłem także skorzystać z gościnności naszej ladacznicy. − Kąciki jego ust powędrowały w górę, a poruszająca się blizna znów przyciągnęła moje spojrzenie. − Jesteś ciekawa, prawda?

− Co? − spytałam, znów patrząc mu w oczy. Z tak bliska mogłam dostrzec, że tak naprawdę nie są czarne, jak sądziłam do tej pory, tylko brązowe, ale były tak ciemne, że niemal zlewały się ze źrenicami.

− Skąd ją mam. Chcesz usłyszeć? − Do tej pory żadne z nas się nie poruszyło, więc dalej leżeliśmy w tej samej, poskręcanej pozycji, ale czułam, że jak tylko drgnę, to nie usłyszę tej interesującej historii. Toczyłam ze sobą wewnętrzną walkę, ale ciekawość zwyciężyła, poza tym jego niski, mruczący głos działał kojąco na moje pulsujące bólem skronie.

− Chciałabym – potwierdziłam w końcu, zamiast uciekać, zaskakując tym wszystkich zainteresowanych.

− W porządku, ale nie jest to historia, którą chciałbym rozpowiadać na prawo i lewo. − Spojrzał na mnie porozumiewawczo i skinęłam potakująco głową.

− Moje rodzinne strony znajdują się niemal u podnóża gór Cadaryjskich. Po śmierci rodziców podpadłem miejscowym rzezimieszkom i musiałem się stamtąd ulotnić. Podróżowałem przeważnie na krzywy ryj. Zanim zjawiłem się w Ashen, zwiedziłem kilka przybrzeżnych miast. Jak już chyba wiesz, byłem również w Dustin i tam poznałem Farrena. Tego dnia, jak co wieczór próbowałem szczęścia, tym razem z mieszkiem jakiegoś żołdaka. Nie przewidziałem tylko, że facet może być szybszy ode mnie. Byłem wtedy bardzo głupi i zbyt pewny siebie.

− Coś się zmieniło od tego czasu? − zauważyłam niewinnie.

− Nie przerywaj, proszę – zganił mnie z uśmiechem, ale kontynuował − kiedy już prawie miałem w ręku swój łup, poruszył się i wykonał unik, łapiąc mnie mocno za nadgarstek. Byłem dzieciakiem, więc nie miałem szans na ucieczkę. Podstawił mi nogę i zaryłem pyskiem o glebę. Pech chciał, że w błocie było coś ostrego, co rozorało mi gębę. Żołdak wsadził mnie do celi razem z Farrenem, jednak całą noc nie pozwolił nikomu opatrzyć mojej rany, więc wdała się gorączka. Na szczęście wylizałem się z tego, ale została paskudna blizna − zakończył.

Miasto Złodziei (Część 1) - AshenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz