Rozdział 11 - Syreni śpiew

477 304 165
                                    

Przechadzałem się po mieście i zastanawiałem się, jak umilić sobie resztę dnia. Rozmawiałem już z Larsem i zamówiłem u niego petardę hukową, więc wykonałem zadanie zlecone przez Lily. No właśnie... co ja miałem zrobić z tą dziewczyną? Przede wszystkim, zupełnie nie rozumiałem, co się rano wydarzyło, a cała sytuacja po prostu nie mieściła mi się głowie.

Po pierwsze, zasnąłem koło niej jak niemowlę, a przecież w każdej chwili mogła mi poderżnąć gardło. Co prawda, to był mój pomysł, żeby się położyć obok, ale byłem nie lada zaskoczony, kiedy orano obudziłem się żywy i zobaczyłem, że przypatruje się mi badawczo.

Po drugie, nie uciekła zaraz po przebudzeniu, tylko została ze mną. Czułem, że była spięta, to wszystko. Prędzej spodziewałbym się wrzasków i wydrapywania oczu, niż zwierzania się jej z moich życiowych niepowodzeń.

Właśnie, co mnie podkusiło, żeby opowiadać jej tę historię? Miałem w planach zabrać ją ze sobą do grobu, a wyśpiewałem jej to bez mrugnięcia okiem... i ten jej dotyk.

Skrzywiłem się na samo wspomnienie. Zaledwie musnęła mój policzek koniuszkiem palca, a ja zareagowałem jak jakiś młokos, który nigdy nie miał w łóżku kobiety. Na szczęście Macha nade mną czuwał i zjawiła się Nessa, inaczej nie wiem jak by się to skończyło.

Po zastanowieniu poparłem w myślach pomysł Lily na temat nie spotykania się dzisiejszego wieczoru. Powinniśmy być maksymalnie skupieni przed akcją. W każdym razie miałem wolny wieczór, więc postanowiłem spędzić w Chętnej Syrenie. Co dziwne, ostatnio chyba częściej mnie tam nie było, niż byłem.

Dreptałem sobie póki co ulicami miasta i przypatrywałem się ludziom podczas ich codziennych, nudnych czynności. W sumie może powinienem podreperować swoje finanse? Brenna jeszcze co prawda nie wysłała mi rachunku za swoje usługi, ale spodziewałem się, że może być wysoki. Zastanawiałem się tylko, kiedy się za to zabrać, ale chyba lepiej będzie poczekać do zmroku. Po co się spieszyć, skoro mamy taki przyjemny dzień.

Po spacerze poczułem się jednak zmęczony i udałem się do domu. Rozejrzałem się wśród swoich rzeczy. Po miejscu, w którym spędziłem ostatnie trzy lata swojego życia i poczułem ukłucie nostalgii. Przypomniałem sobie wszystkie dobre oraz zabawne sytuacje, które mnie tutaj spotkały i zastanawiałem się, co powinienem zapakować, a co zostawić na pastwę losu.

Przede wszystkim podszedłem do mojej szkatułki i wyciągnąłem z niej plecioną bransoletkę. Należała do mojej siostry. Podarowała mi ją, kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi. Ciekawiło mnie jak sobie radziła. Miałem szczerą nadzieję, iż prowadzi uczciwe życie oraz, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Założyłem rzemyk na swój przegub. Tej jednej rzeczy nie chciałbym zapomnieć. Postanowiłem położyć się na popołudniową drzemkę.

*

Obudziłem się razem z wybiciem ostatniego dzwonu i powoli zwlokłem się z posłania. Po raz kolejny przyrzekłem sobie solennie, że kiedyś będę spał w normalnym łóżku, a nie na takim barłogu. Oczywiście, mogłem zasnąć wszędzie i o każdej porze, ale jednak milej jest w miękkiej pościeli, niż na twardej ziemi. Jeszcze milej, kiedy oprócz miękkiej pościeli obok leży miękkie ciało jakiejś zgrabnej dziewczyny. W związku z powyzszym zszedłem na dół i skierowałem się w stronę mojego ulubionego przybytku.

Klienci już byli w środku, ale póki co tylko łypali oczami za lawirującymi między nimi syrenami. Przywitałem się z barmanką i poprosiłem o to, co zwykle. Nie, żeby można było zamówić cokolwiek innego niż te rozcieńczone słoną wodą pomyje, które nazywają tutaj piwem. Na szczęście, z odrobiną bimbru spod lady, napój nabierał więcej mocy i smaku.

Miasto Złodziei (Część 1) - AshenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz