{6 - prank}

143 14 0
                                    

Wieczorem tego dnia wróciła dwójka braci Todorokich. Zadziwiające było to że kacchan tym razem nie krzyczał na mnie kiedy siedziałem w salonie a Shoto tylko się do mnie przywitał, a nawet zmusił młodszego żeby też to zrobił. Najwyraźniej oboje byli nie w humorze.

— coś się stało? — zapytałem zmartwiony.

— nieważne — odpowiedział blondyn i jak najszybciej popylił na górę do pokoju.

Oboje patrzyliśmy na niego do póki nie zniknął z pola widzenia, a potem mój wzrok przeniósł się na mieszańca.

— ostatnio coś pomogłeś, idź. Nie będę przeszkadzał — odpowiedział jakby czytając mi w myślach a ja nie pytając skąd wiedział uśmiechnąłem się smutno i pobiegłem do pokoju chłopaka.

Zapukałem spokojnie a kiedy nie usłyszałem odpowiedzi otworzyłem drzwi. Zobaczyłem chłopaka siedzącego na na łóżku z twarzą zakrytą rękami i nawet na mnie nie spojrzał.

— kacchan..? Co się stało? — zamknąłem drzwi i do niego podszedłem.

— co ty pierdolisz — spojrzał na mnie i od razu licho się uśmiechnął (nie wiedziałem że tak potrafi) — wszystko w porządku nerdzie. A teraz wypieprzaj bo eee — wstał z łóżka i zaczął się zastanawiać — muszę iść se umyć jajk.. — na jego twarzy od razu można było zauważyć wstyd i żałowanie że to powiedział — po prostu wypierdalaj! — otworzył i wypchnął mnie za drzwi po czym je zatrzasnął. Spojrzałem na Shoto który nadal stał obok.

— wiesz o co chodzi? — zapytałem.

— przepraszam ale nie mogę ci powiedzieć.

— to dlaczego mnie do niego wysłałeś?

— nie zawsze trzeba znać powód żeby pocieszyć, a tobie to wychodzi — oznajmił i zszedł po schodach — zostawmy go narazie, najwyżej prześpię się u twojego brata bo znając życie znowu mnie będzie z patelnią ganiał jeśli ja tam wejdę, chociaż może to go odstresuje.

— ej.. — pobiegłem do niego i razem usiedliśmy na kanapie — powiesz mi coś o nim?

— zależy co — odpowiedział spokojnie.

— gdzie był zanim go adoptowaliście, jeśli mogę wiedzieć oczywiście!

— musisz kurwa obiecać że nikomu nie powiesz, nawet swoim przyjaciołom, nawet swojej kurwa matce — spojrzał mi zimno w oczy.

— obiecuję, prędzej zapomnę niż komuś powiem.

— no bo ogólnie to jak był mega mały, tak mały że nawet włosów nie miał, został porwany. No i eksperymentowali na nim mega długo, do póki nie porwali też Toyi, bo wtedy on obczaił że nasz ojciec jest policjantem i na poważnie zajmie się sprawą i zaryzykował z pomocą jakiegoś innego dzieciaka, i ukradł telefon i napisał do policji wiadomość w stylu "to ja Toya, tu jestem" i wysłał lokalizację, i przyszli na ratunek, i uratowali i Toye, i jego, ale nikogo więcej bo wszystkie inne dzieciaki były podobno spanikowane i przestraszone i je zabrali. No i wtedy zabrali Toye na przesłuchanie, a Kats nie chciał nic mówić więc mama i ja się nim zajęliśmy, i go polubiliśmy i mama stwierdziła że ma już tyle dzieci ze jedno więcej nie zaszkodzi a zwłaszcza jeśli nie musi rodzić znowu a tata nie miał nic do powiedzenia i rok później go adoptowaliśmy. A i jak go ratowali to miał z 10 lat więc ma traumę w chuj.

— japierdole to jest pojebane...

— no — przyznał mi rację na spokojnie, wstał i poszedł do kuchni — chcesz soczek?

— mogę.. — odebrało mi mowę odnośnie sytuacji blondyna.

— ale jeśli się dowie że ci powiedziałem to mnie zabije, i to nie żart, także zachowajmy to między sobą.

ᴜɴᴅᴇʀ ᴛʜᴇ ᴍᴀsᴋ | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz