{14 - helikopter}

101 10 12
                                    

— gdzie idziesz Katsuki? — zapytała ciocia Inko kiedy wychodziłem z torbą na ramieniu — jest już wieczór, nie powinieneś tak późno wychodzić, zwłaszcza że ten nowy morderca tylko czeka na ofiarę — jezuuuu przestałem mordować kiedy tylko pogadałem z Spidym, czyli.. dwa tygodnie temu.

— nie mówiłem ci? Ja i Shoto idziemy na nocowanie do nowych znajomych — wytłumaczyłem tak żeby wzbudzić jak najmniej podejrzeń.

— a, do tego miłego czarnowłosego? Na pewno wszytsko zabraliście? Daj sprawdzę-

— nie! Naprawdę, wszystko mamy! Ale dziękuję — ukłonilem się zakłopotany kiedy ze schodów zbiegł mój brat — to my już będziemy spadać, wrócimy jutro jakoś — podbiegłem do niej, przytuliłem i wyszliśmy.

Ciocia Inko była jedyną osobą poza moją mamą z którą się tak czułem. Bardzo mi ją przypominała, pod wieloma względami. Lubiłem ją, i to bardzo, i wiem że ona mnie również, bo nie żeby coś, ale traktowała mnie jak kolejnego syna, albo nawet mogę powiedzieć że lepiej od swoich prawdziwych synów.

Krzyczała na nich żeby nie jedli rzeczy które kupiła dla mnie, najwięcej ze mną rozmawiała, rozumiała mnie, i nawet mieliśmy cotygodniowe wieczorki tych polskich komedii które kiedyś nam pokazał Izuku.

— idziemy na tą dziwkę — powiedział Shoto wchodząc do kampera.

— dajcie mi jeszcze 5 minut — powiedział Kirishima.

— czemu tak długo zakładasz ten strój, to tylko spodnie i jakieś szelki — przewróciłem oczami.

— zmywałem jeszcze czerwoną farbę, co jeśli spidey to ktoś kto mnie widział i zczai że ja to ja? — wyszedł z mokrymi włosami.

— kolego, nie masz nawet maski, oczywiście że się zorientuje i tutaj włosy nie grają roli.

— a tutaj się mylisz! — pobiegł jeszcze do łazienki i wyszedł z bandaną owiniętą wokół buzi i nosa — zawsze coś!

Japierdole.

Poszedłem sam się przebrać w mój cudowny strój.

— dobra, gotowy? Bo jeśli nas tam zaraz nie będzie to sobie pójdzie bez nas.

— dobra dobra, Shoto zostaje tutaj tak? Nie idzie z nami? Nie ma przypadkiem też jakiejś super mocy?

— na szczęście jego nie zjebali. Idziemy — poklepałem brata po ramieniu i wyszedłem, a za mną Kirishima.

— nie mogę się doczekać!

— ta ta, wiem, pierdolisz żebym cię wziął od tygodnia.

Kiedy dotarliśmy na umówione miejsce, było już chwilę po czasie. Przez chwilę, mam na myśli godzinę, a tego pająka nigdzie nie było.

— mówiłem że się spóźnimy! — krzyknąłem.

— nie nasza wina że żaden z nas nie zna miasta! Ale jesteśmy tak? Może, może jest gdzieś tutaj i się z nas śmieje? — zaczął pierodlić mi nad uchem.

— niby z czego? Opuźniliśmy, jak nie usunęliśmy całą akcję!

— jeśli o tym pomyślisz to może być lekko zabawne-

— ma rację, nie krzycz na niego — usłyszałem głos Izuku.. KURWA CO ON TU ROBI WTF?!

Natychmiast odwróciłem się żeby zobaczyć chłopaka, jednak nie zobaczyłem tego kogo oczekiwałem, tylko tego pająka, który najwyraźniej na nas cały czas czekał. Tylko czemu najpierw pomyślałem o Izuku?

— OOO! — krzyknął zaskoczony Kirishima i podbiegł do niego — pamiętasz mnie? To mnie pokonaliście mydłem!

— jakbym mogł zapomnieć? — powiedział Deku — czyli jednak cię nie zabił jak tylko was zostawiłem, jak miło — spojrzał na mnie i- mogłem się założyć się się lekko uśmiechnął a mi lekko zmiękły nogi- KURWA CO JEST.

— spierdalaj — uśmiechnąłem się miło — jesteśmy już dużo w tyle, masz informację na tą dziwkę?

— oczywiście, i nie martw się o spóźnienie, bo mój operator ogarnął nam transport, bo nasza dziwka obecnie przebywa w Rumunii.

— no i łatwo, tam jest tyle morderstw porwań i gwałtów że nie zdziwi ich jedno więcej — stwierdziłem.

— mówisz to jakby to była dobra rzecz — oboje na mnie popatrzyli.

— wracając, idziemy na dach — tym razem zaczął iść w stronę schodów, no tak, oczywiście że nie udźwignął by nas obydwu.

Kiedy weszliśmy po schodach, Eijiro ledwo mógł złapać oddech, albo może powinienem powiedzieć Red Riot, bo to odpowiedział kiedy Deku zapytał go o Imię.

Zobaczyłem helikopter wojskowy, kurwa, prawdziwy wojskowiak. A w środku siedział jakiś zamaskowany na żółto typ.

— Wooo! — zaczął się ekscytować Kiri.

— skąd go masz? — zapytałem — bo nie wierzę że twój przyjaciel jest jakimś ważnym szefem w wojsku i tak sobie ci go oddał.

— oczywiście że nie — powiedział, a typ w środku zaczął nam machać, i wyszedł się przywitać — to jest jeden z moich wspólników, operatorów czy przyjaciół, jak zwał tak zwał — przedstawił go.

— nazywam się Electro — podał nam rękę.

Miał żółte włosy ze znajomą błyskawicą, niebieskie szerokie okulary na których coś się wyświetlało jednak tylko on mógł to zobaczyć bo dla nas było odwrócone, które na dole miały rozbudowaną maskę żeby nie można było go rozpoznać. Jego strój poza tym był prostą białą koszulką, pasem podobnym do tego który miał pajączek, tylko że zamiast czerwonego był on żółty, czarną kurtką z bardzo śliskiego materiału i takie same spodnie.

— i jakim sposobem wasza dwójka ukradła helikopter wojskowy? — zapytałem.

— dostaliśmy super moce razem, właściwie to on trochę z mojej winy — zaczął mówić Spidey.

— Jezu gdyby nie ja to ty też byś nie dostał więc jesteśmy kwita — stwierdził patrząc na niego z irytacją.

— ja byłem wykokszony od pierwszej sekundy! Ty leżałeś dwa tygodnie w śpiączce! To nie to samo! — zaczęli się kłócić. Kurwa pojebię mnie, całe życie z idiotami.

— dobra spokój już! Idziemy się zemścić na tej piździe — powiedziałem i wsiadłem na siedzenie obok kierowcy.

— ej to moje miejsce! — zaczął się wykłócać spidey.

— kurwa my się osobowościami zamieniliśmy? Teraz ty jesteś wkurwiający a ja mam cię dość — zaśmiałem się a on tylko wyciągnął mnie z helikoptera pajęczyną i zajął moje miejsce.

— ale to ja jestem nawigatorem — uśmiechnął się i ja już chyba mam zwidy bo mogłem sobie wyobrazić jego przebiegły uśmiech pod maską i powiem wam kurwa, że to było hot.

— obydwaj wiemy że mam mapę w oksach, ale jak se chcesz — stwierdził jego przyjaciel i usiadł w miejscu kierowcy.

Ja i Red Riot zajęliśmy tylne miejsca, i wyruszyliśmy w drogę. Jak dobrze że wzięliśmy dużo czasu w zapasie i już o 22 byliśmy w Bacau.

— gdzie ona mieszka? — chciał się dowiedzieć Kiri.

— na jakimś porządnym zadupiu — powiedział Spidey patrząc w telefon.

— to czemu jesteśmy w środku miasta? — zapytałem zakłopotany.

— bo spędzimy tylko chwilę porywając ją, więc czemu się nie pobawić? — wszedł do jakiegoś losowego klubu z którego widać było światła i słychać było muzykę, a nad nim były bloki mieszkalne, jak oni mogą spać?

— jestem za! — poparł go Eijiro, no japierdole, i on przeciwko mnie..

— to ja idę spać — stwierdził żółto włosy i poszedł na jakąś losową ławkę.

A ja wszedłem za nimi.

***

ᴜɴᴅᴇʀ ᴛʜᴇ ᴍᴀsᴋ | 🅱🆇🅱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz