Pov. Bakugo
— przepraszam! Naprawdę przepraszam! Nie chciałam pana zabić.. nie powinni mnie ratować.. mogłam nie uciekać.. — usłyszałem dziecięcy głos. Głowa mnie bolała jak chuj. Poczułem jak moja maska zostaje ściągnięta z mojej głowy.
Otworzyłem oczy.
Niebo.
Jasne niebo.
Ale była noc.
Byłem w budynku.
W domku.
Bohaterowie.
Impreza.
Butelka.
Dziewczyna.
Śmierć.
Czy tak wygląda śmierć?
Fajnie.
Ładne niebo.
Czekaj śmierć?
Od kiedy ja mogę umierać?
Umarłem?
— naprawdę nie chciałam pana zabijać.. przepraszam! — poczułem na swojej ręce łzę.
Poczułem?
Po śmierci można czuć?
Ale to przywilej żywych.
To ja żyję?
Ale niebo.
Może jest już ranek?
Aż tak się upiłem?
Jestem pijany?
Piłem alkohol?
Alkohol mnie zabił?
Zły alkohol.
— Eri! — usłyszałem krzyk jakiegoś faceta.
Skądś znam ten głos.
Ta dziewczynka to śmierć?
Przyszła po mnie osobiście bo nie mogła mnie dopaść?
Śmierć się nazywa Eri?
Ładne imię.
Ale nie dla śmierci.
— czemu nie jesteś w domu? — zapytał ten sam znajomy głos.
Śmierć ma dom?
A może to dziecko śmierci i przez przypadek po mnie przyszło?
To może ten facet to śmierć?
— Katsuki?! — krzyknął kiedy podszedł bliżej — czemu nie jesteś w klasie?!
Ale mamooooo..
Ja jestem w klasie?
To by znaczyło że jestem w szkole.
Ale ja już nie chodzę do szkoły.
A może chodzę?
Chodzę do szkoły?
To znaczy że jestem na Florydzie?
Nie ma mnie w nowym Jorku?
Nie pojechałem tu z braćmi?
Ja.pierdole.co.się.kurwa.dzieje.
— Eri! Co się stało?! Czemu Bakugo tu leży?!
Kim jest Bakugo?
Leży obok mnie?

CZYTASZ
ᴜɴᴅᴇʀ ᴛʜᴇ ᴍᴀsᴋ | 🅱🆇🅱
FanfictionIzuku dostaje od zmarłego ojca domek za miastem, który staje się miejscem na weekendy dla chłopaka i jego przyjaciół. Pewnego razu przez przypadek odkrywają sekret domu, a jakiś czas później przez jeszcze większy przypadek, Izuku staje się człowieki...