21

3.2K 96 17
                                    

Luthien zauważyła w jego oczach ulgę. Złe myśli opuściły jego duszę i poczuła, że w końcu jest od nich wolny. Tak, zdecydowanie była w stanie wyczuć wszystko nawet na odległość, kochała go tak mocno i czuła całym swoim ciałem. To było niesamowite uczucie widzieć, jak uchodzą z niego wszystkie negatywne emocje i każdy, najmniejszy nawet cień, zatruwający jego serce. Spojrzała na niego z miłością:

- Poczułeś się lepiej, prawda? – zapytała. On uśmiechnął się i odgarnął jej włosy z twarzy.

- O wiele, dzięki tobie – odparł – Teraz zamierzam zapomnieć o wszystkim, co mnie spotkało, zatracić się w tobie i po prostu żyć.

- Kocham cię – Luthien obsypywała jego szyję pocałunkami – I tak bardzo pragnę, tak mocno...

- Powiedz TO.

- Co?

- Już ty dobrze wiesz, co. Powiedz – oczy Thorina pociemniały i zapłonęła w nich czysta żądza.

- Nie wiem, o czym mówisz... - szepnęła Luthien, czując jak jego dłoń zaciska się powoli na jej włosach.

- Nie udawaj głupiutkiej, bo wiem, że taka nie jesteś. Jak powinnaś mnie tytułować?

- Wasza wysokość – odparła dziewczyna.

- Bardzo dobrze...

- Co mogę dla waszej wysokości zrobić?

- Wiele dobrego – zamruczał Thorin – Tylko się postaraj, bo...

- Wiem, majestat waszej wysokości jest bardzo zniecierpliwiony...

Krasnolud z lubością patrzył, jak jego ukochana powoli zdejmuje z niego ubranie. Niespiesznie, napawając się tą chwilą, choć sama miała ochotę po prostu zedrzeć z niego wszystko i zatonąć pod ciężarem jego nagiego ciała. Gdy po wielu tygodniach ponownie ujrzała jego umięśniony tors, zamarła z zachwytu. Wysunęła drżącą rękę i niepewnie dotknęła go, a wtedy Thorin przysunął ją do siebie i pozwolił jej na nowo badać te cudowne rejony, które niezmiennie ją zachwycały. Położył się na górze złotych monet i zmrużył oczy, ledwo wytrzymując rozkosz, jaką dawał mu sam dotyk palców jego ukochanej. W pewnym momencie Luthien zatrzymała się i uważnie spojrzała na niego.

- Dlaczego przestałaś? – zapytał, zdziwiony.

- Pamiętasz, jak ukradłam Bofurowi linę i... związałam cię?

- Jasne, że pamiętam – oczy Thorina zalśniły na samo wspomnienie – Twoje usta... Dotyk... To, co ze mną zrobiłaś...

- Nigdy wcześniej nic tak bardzo nie smakowało mi, jak twoje ciało – szepnęła cicho Luthien – To dziwne, ale nie czułam wstydu, i teraz nie czuję. Zrobiłabym to jeszcze i jeszcze...

- Co stoi na przeszkodzie!? – krasnolud był coraz bardziej zniecierpliwiony.

- Nie mam liny.

- Po co nam przeklęta lina!!!

Thorin wstał i przewrócił Luthien na górę złota. Przylgnął do niej całym ciałem i wpił się w jej usta, namiętnie i wręcz boleśnie. Drażnił jej delikatną skórę swym ostrym zarostem, miażdżąc jej wargi siłą swojego szaleńczo przepełnionego pożądaniem pocałunku. Nareszcie miał ją przy sobie... Miał wrażenie, że zaraz eksploduje z nadmiaru szczęścia i pragnienia, które przez te długie, samotne tygodnie skumulowało się z taką siłą, że teraz nic i nikt nie mógł przeszkodzić mu w połączeniu się z ukochaną.

- Wasza wysokość – zalotnie zamruczała Luthien.

- Słucham cię, kochanie...

- Strasznie tu gorąco, wasza wysokość...

Serce GóryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz