Sytuacja wydawała się być tragiczna. Do krasnoludów zmierzała właśnie banda goblinów, a oni niewiele mogli zrobić. Próbowali się bronić, ale broń została im szybko odebrana i brutalnie popychani musieli iść tam, gdzie zmierzały gobliny. W całym tym zamieszaniu Bagginsowi niepostrzeżenie udało się umknąć i pozostał niezauważony. Jednak krasnoludy nie miały tyle szczęścia; im dalej szły, tym bardziej nieznośny fałsz okropnej pieśni ranił ich uszy. Wreszcie zostały doprowadzone przed oblicze ogromnej, obrzydliwej kreatury, od której pochodziły dźwięki. Tak, król goblinów witał ich niemiłosiernie zawodzącym głosem w swej własnej kompozycji.
- To nie pieśń, to abominacja! – wrzasnął Balin, zniesmaczony całą sytuacją, podobnie jak reszta jego kompanów.
- Abominacja, mutacja, dewiacja… Wszystko tu znajdziecie! – z radością odparł wielki goblin – To nasza specjalność! A poza tym… Kto ośmielił się zakłócić nasz spokój?
- Ja się tym zajmę – spokojnie oznajmił Oin, poklepując Thorina po ramieniu – Głośniej proszę, twoi chłopcy zgnietli mi trąbkę!
- Zaraz zgniotę ci coś jeszcze! – wściekł się król goblinów.
- Ja powiem! – wyrwał się Bofur – Szliśmy do naszych krewniaków w Dunlandzie, i wtedy…
- Zamknąć się!!! Jeśli nie chcą mówić prawdy, to ją wykrzyczą! Przynieście łamacz kości, zaczniemy od… najmłodszego – goblin wskazał na Oriego. Thorin nie mógł pozwolić, by ktoś skrzywdził jego pobratymców, więc wystąpił przed szereg, odsuwając od siebie innych. Goblin popatrzył na niego ze zdziwieniem – No proszę… Wasza dostojność! Thorin, syn Thraina, syna Throra, Król pod Górą! Och! Zapomniałbym! Ty nie masz już Góry! I nie jesteś królem! Więc jesteś… tak naprawdę NIKIM.
Przywódca krasnoludów patrzył na wroga z nienawiścią, ale dumnie. Kątem oka zobaczył, że paskudne stwory prowadzą przed oblicze swego pana łamacz kości. Ale nie to przykuło jego uwagę… Tuż za okrutną machiną gobliny prowadziły związaną i zakneblowaną postać. Thorin przyglądał się jej z uwagą.
- Aby nie uwłaczać majestatowi waszej królewskiej mości – kontynuował wielki goblin – Ani nie narażać bezpośrednio królewskich towarzyszy, dam waszej wysokości ostatnią szansę. Popatrzcie, jak działa nasza zabawka na tej niewinnej, ślicznej istocie… Będziecie mieli trochę czasu na przemyślenia, czy powiedzieć mi, co was sprowadza do mego miasta…
Thorin bacznie obserwował tajemniczą postać. Była już coraz bliżej i widział, że w jej oczach widnieje paniczny strach. Nie wiedział, kto to jest; była zdecydowanie za niska jak na elfa i chyba też człowieka, bezapelacyjnie nie była też krasnoludem ani żadnym plugawym orkiem czy goblinem… Hobbit? Nie, widział w swoim życiu paru hobbitów i ich stopy nie pozostawiały wątpliwości co do ich rasy. Kim więc była istota, którą gobliny zamierzały torturować? Nie wiedział, ale nie mógł na to pozwolić.
- Czekaj! – krzyknął donośnym głosem, a wokoło zaległa cisza – Nie wiem, co knujesz, ale nie skrzywdzisz jej. Chcesz mnie? Będziesz mnie miał! Kili, Orkrist!
Siostrzeniec w mig pojął, co robić. Odepchnął dwóch goblinów pilnujących ich broni i wydarł im miecz swego wuja, po czym rzuciwszy go do niego, wraz z Dorim rozdali resztę, w czasie kiedy Nori, Dwalin i Gloin odpychali nadbiegające zewsząd paskudne stworzenia. Thorin szybkim ruchem wyjął z pochwy swój miecz, a gdy gobliny to ujrzały, cofnęły się w przerażeniem.
- To Pogromca Goblinów! Siekacz! – rozległy się wrzaski przerażonych kreatur – Zabić go!
Krasnoludy rzuciły się do walki. Wprawdzie zdawały sobie sprawę z liczebnej przewagi wroga, ale wrodzona krasnoludzka duma nie pozwalała im stać i dawać sobą pomiatać. Na wszystkie strony upadały odcięte członki goblinich trupów, a Thorin podbiegł do łamacza kości i rozciął więzy krępujące więźnia. W mig pojął, że to młoda, i niezwykle piękna kobieta. Chwycił ją mocno w pasie i wyciągnął ze straszliwej maszyny.
CZYTASZ
Serce Góry
Fanfiction"Serce Góry" to alternatywna wersja przygód Thorina Dębowej Tarczy i jego siostrzeńców oraz przyjaciół. Jest to moja idealna, szczęśliwa wersja, gdzie Thorin poznaje siłę miłości, która zmienia jego charakter i życie - podobnie jak jego ukochani sio...