6

2.2K 79 55
                                    

Wszyscy zgromadzili się wokół Gandalfa i oczekiwali na wejście swego przywódcy z dziewczyną. Bombur skorzystał z okazji i podjadł jeszcze nieco za plecami reszty. Głosy były coraz głośniejsze, i co dziwne – śmiech Thorina nie słabł, a wręcz przeciwnie, przybierał na sile, zupełnie jakby Luthien zabawiała go najwyborniejszymi dowcipami. Balin porozumiewawczo spojrzał na Gandalfa, który z rozbawieniem kiwał głową na boki.

- Nie róbmy z tego cyrku – odezwał się Bilbo – Na całym świecie ludzie wiążą się w pary i nie są pod stałą obserwacją wszystkich!

- Ale to nasz wujek! – szepnął podekscytowany Fili – Gdybyś wiedział, hobbicie, jak mało śmiechu Thorina słyszeliśmy w życiu… On jest szczęśliwy! Nareszcie jest szczęśliwy, i to przez kogo!?

- Zawsze mówiłem, że kobiety to błogosławieństwo – mruknął Gloin – Nie rozumiem tylko, dlaczego nikomu nie podoba się moja żona.

- Powiedzmy, że jej uroda jest specyficzna – oznajmił przyjacielowi Dwalin – A kobiety to…

- Nie kończ bracie, wiemy jakie jest twoje zdanie – Balin roześmiał się – Nie masz szczęścia w miłości, ale za to masz w walce.

- Odezwał się, następny stary kawaler! – Dori przepchnął się do czarodzieja – Panie Gandalfie, czy zaparzyć im herbatki na powitanie? A może kieliszek czerwonego wina dla uczczenia sytuacji?

- Uspokójcie się! Jeszcze Thorin gotów pomyśleć, że czekamy tu na nich by schwytać ich jak zwierzątka do klatki! A twierdził, że to ja jestem wścibski, widocznie nie zna własnego narodu…

- Patrzcie, są!

Istotnie, jak powiedział Kili, w tym momencie Thorin roześmiany wyłonił się zza krzaków, a zaraz za nim Luthien. Stanęli jak wryci, widząc ten osobliwy komitet powitalny. Thorin szybko puścił dłoń dziewczyny i spoważniał.

- Coś mnie ominęło? – zapytał – Gotowi do drogi?

- Jak jeszcze nigdy – mruknął Bilbo – Od trzech godzin czekamy na waszą królewską mość!

- Więc jestem. Dziewczyna nic nie jadła, Bombur, daj jej coś szybko i idziemy.

- A ty? – zapytała Luthien, próbując złapać Thorina za rękę, ale on odsunął się od niej.

- Nie jestem głodny. Ruszajcie się, co tak stoicie? Pojawił się jakiś problem, o którym powinienem wiedzieć?

- A my nie powinniśmy o czymś wiedzieć, wujku? – uśmiechnął się tajemniczo Kili.

- Nie sądzę. Nie mam wam do powiedzenia nic, co musielibyście wiedzieć. Skąd ten pomysł?

- Na Durina, wujku! Nie było was całą noc, teraz nagle wracacie razem, roześmiani, trzymając się za ręce! Nie chcesz nic powiedzieć?

- Jesteś wścibski jak czarodziej! – Thorin ze złością wskazał na Gandalfa – Kręciła się wczoraj koło miejsca, gdzie się położyłem żeby odpocząć z dala od was, to ją przygarnąłem żeby nic jej się nie stało. I wróciliśmy.

- Krasnoludy są strasznie irytujące i uparte – westchnęła Luthien i podeszła do Bombura – Coś na szybko, proszę, muszę coś zjeść bo samą miłością się nie nakarmię…

- Więc to prawda – Fili podszedł do Thorina i odciągnął go na bok, a reszta krasnoludów zajęła się swoimi sprawami.

- Co jest prawdą?

- Jesteście razem… To znaczy, może to dziwnie brzmi w tych okolicznościach, ale… Wujku, wiesz o czym mówię! Ty i Luthien…

- Fili, mój drogi synu… - twarz Thorina pojaśniała i westchnął z rezygnacją – Gloin zawsze powtarza, że kobieta to błogosławieństwo, chociaż nigdy tego nie rozumiałem patrząc na jego żonę, ale mniejsza o to, każdy ma swój gust… Ale ma rację. Luthien to największe błogosławieństwo, jakie mogli zesłać mi nasi przodkowie. Czuję, że Durin maczał w tym palce.

Serce GóryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz