13

1.5K 62 23
                                    

Thorin jakiś czas dochodził do siebie po wyczerpujących torturach, zadanych mu przez Tauriel. Leżał na boku na zimnej posadzce, próbując nie myśleć o fizycznym bólu i piekących ranach na plecach. Zamknął oczy i wyobrażał sobie Erebor, wspominał jego piękno, przypominał sobie każdy metr swego królestwa, każde pomieszczenie, pamiętał każdy szczegół, mimo że minęło już tyle lat… W wyobraźni widział siebie i swoich przyjaciół ponownie w Samotnej Górze, triumfujących i szczęśliwych. Jednak zaraz potem przed oczami pojawił mu się ogień… Zacisnął powieki, spod których wydostały się pojedyncze łzy. Wspomniał słowa Luthien, które tak mocno zapadły mu w pamięć

- Jeśli to wszystko ma zakończyć się w ogniu, spłoniemy razem – szepnął cicho – Patrząc, jak płomienie trawią stoki Samotnej Góry…

Bilbo spojrzał na niego ze zdumieniem i przybliżył się do krat bez słowa. Był bardzo ciekaw, o czym mówi Thorin, lecz okazało się, że w jego zranionej, przepełnionej bólem duszy powstaje właśnie pieśń…

- O mgliste oko u podnóża Góry, strzeż uważnie dusz mych braci – mówił cicho, jakby wymawiał słowa modlitwy, lekko nadając im rytm i melodię – A jeśli niebo pokryje ogień i dym, czuwaj nad synami Durina…

Przerwał, czując nieopisany ból w sercu. Po chwili jednak kontynuował, nieco głośniej i wyraźniej nadając słowom melodię:

- A jeśli mamy zginąć, zginiemy wszyscy razem, wznieśmy kielich wina ten ostatni raz… Ojcze nasz, Durinie, przygotuj nas na to, kiedy będziemy patrzeć jak płomienie trawią stoki naszej Góry. Niebo zesłało nam spustoszenie… Widzę ogień we wnętrzu Góry, ogień którym płoną drzewa, widzę ogień drążący dusze, ten straszny krwisty podmuch…

Krasnoludy wstały, każdy z nich zbliżył się do swych krat i w ciszy, skupieniu i wręcz mistycznej jedności słuchali słów swojego króla. Bilbo, mimo że nie do końca pojmował ich historię i kulturę, teraz zrozumiał wszystko, i poruszony pieśnią Thorina i emocjami, jakie te słowa wywołały w jego towarzyszach, również wstał i nasłuchiwał dalszej części modlitwy.

- Kiedy moi ludzie polegną, polegnę u ich boku. Uwięzieni w wielkich halach Góry, podeszliśmy zbyt blisko płomieni…

Thorin ponownie przerwał. Oczyma wyobraźni widział tę scenę, widział całą swoją kompanię w starciu ze Smaugiem, bał się tego, bo już widział smoczy ogień i wolałby nie przeżywać tego jeszcze raz. Wtedy udało mu się uciec, a co jeśli teraz rzeczywiście utknęliby w salach, spustoszonych gorącym oddechem smoka? Patrzyłby na ich śmierć i wiedziałby, że za chwilę przyjdzie i po niego, a wtedy wszyscy zostaną tylko garstką popiołów…

- A jeśli noc zapłonie ogniem, zasłonię swe oczy, kiedy mrok powróci, wtedy moi bracia zginą… I kiedy niebo runie w dół, spadnie na nasze samotne miasto, wszystko pokryje ciemność i usłyszę rozpaczliwy krzyk moich ludzi… - Thorin zawiesił głos, dławiąc w sobie ból i próbując zmusić się, by łzy przestały płynąć, ale nadaremno. Słabym głosem dokończył – Widziałem już płonące miasto, czułem gorąco na mojej skórze… Ale zrobię to jeszcze raz, dla was… Ojcze nasz, Durinie, tobie powierzam moje życie.

W lochach zapadła martwa cisza. Ta podniosła chwila poruszyła we wszystkich najczulsze struny, we wszystkich oczach zakręciły się łzy. Nawet najtwardszy wojownik, Dwalin, zmiękł i nie wstydził się łez. Bilbo rozpaczał razem z nimi, nareszcie rozumiejąc wszystko i czując się jednym z nich. Nigdy nie słyszał tak pięknych słów, może za wyjątkiem pieśni którą krasnoludy śpiewały w jego domu, ale to była inna sytuacja, inne okoliczności…

Tymczasem, niewidoczny dla krasnoludów, przy wejściu do lochów stał Legolas. Słyszał smutną pieśń Thorina i coś się w nim poruszyło. Zrozumiał, że to co robią, jest złe. Nie mają prawa blokować krasnoludów w ich pragnieniu do odzyskania domu, za którym tak tęsknią. Pomyślał sobie, jak on sam by się czuł, gdyby odebrano mu jego ojczyznę? Tak, to ostatnie, czego chciałby doświadczyć. Poczuł, że mimo wszystko chce pomóc krasnoludom. Że nie chce być taki, jak jego ojciec… Tylko jak to zrobić? Może Tauriel zechciałaby mu pomóc w negocjacjach z Thranduilem? Wszak lubił ją, i to bardzo, ufał jej i w wielu sprawach radził. A Legolasa król traktował nadal jak nieco niedojrzałe, niedoświadczone dziecko, nie zdawał sobie sprawy co drzemie w jego synu. To najbardziej bolało młodego elfa, i już wiedział, że chce się zmienić, pomóc tym, którzy jego pomocy potrzebują.

Serce GóryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz