4

3.8K 95 97
                                    

Thorin chwycił Orkrista w dłoń i rozglądał się dookoła, czekając, aż Luthien się ubierze. Nadal był roztrzęsiony po ich pocałunku, ale teraz chodziło już o ich życie. O życie jego i jego kompanów. O nią, o tę młodą, piękną kobietę, która tak nagle wkroczyła do jego życia i naprawdę nie chciał, żeby z niego znikała. Kiedy spojrzał na nią, poczuł dziwny ścisk w gardle. Jej szczupłe dłonie szybko zakładały buty na małe stopy. Thorin zmierzył jej pochyloną sylwetkę z dołu do góry i zauważył, że jest naprawdę drobna, gdzieniegdzie wyraźnie widział kosteczki wyzierające spod delikatnej, jasnej skóry, i mimo, że kobiety z jego plemienia były słusznych rozmiarów, i do takowych był od dziecka przyzwyczajony, to jednak widząc stworzenie tak różne od jego dotychczasowych doświadczeń poczuł ogromną chęć, by przytulić ją do siebie. Sam nie wiedział, czy czuje po prostu coś na kształt ojcowskiego rozczulenia, czy to coś więcej… Czy najzwyczajniej w świecie pragnął jej, jej ciała, każdej jego części, każdej wystającej kosteczki, każdego centymetra tej jedwabistej skóry… Nie, to nie był dobry moment na takie rozważania. Jego przyjaciele byli w niebezpieczeństwie, a on był sam na sam z nagim, pięknym zjawiskiem, przy którym zapominał o bożym świecie. Otrząsnął się szybko i twardo spojrzał na Luthien.

- Nie mamy czasu – powiedział, a widząc w jej oczach strach, podszedł do niej i chwycił jej wątłe ramiona – Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Zaufaj mi.

- Ufam ci bezgranicznie – odparła – Jeśli mam zginąć, to przy tobie. Nie boję się.

- Boisz się, nie zaprzeczaj. Ja też się boję.

- Boję się tylko jednego… Że stracę ciebie.

Spojrzała w jego oczy z taką miłością, że Thorinowi zrobiło się słabo. Ścisnął mocno jej rękę i pociągnął ją przed siebie. Biegli do obozowiska, a po drodze krasnolud dał Luthien sporych rozmiarów nóż, by miała się czym bronić w razie potrzeby. Kiedy wpadli na leśną polanę, cała drużyna właśnie zbierała się do ucieczki, jednak nie bardzo mieli gdzie uciec… Gandalf wskazał wysokie drzewa na skraju urwiska, i choć dumne krasnoludy niechętnie uciekały przed wrogiem, to jednak teraz nie miały wyjścia. Grupę zbliżających się orków z daleka wypatrzył Fili, jednak mieli oni ogromną przewagę liczebną i samobójstwem byłaby próba walki z nimi. Mieli sporo szczęścia, bo w momencie, kiedy ostatni krasnolud wspiął się na drzewo, pojawili się orkowie. Jak zwykle na szarym końcu był Bilbo, o którym wszyscy zapomnieli, jednak i on zdołał wdrapać się na gałąź tuż nad Thorinem, który tulił do siebie Luthien. Hobbit, mimo przerażenia zaistniałą sytuacją, bacznie obserwował tych dwoje i wyczuł, że coś jest na rzeczy. Patrzyli na siebie w specyficzny sposób, i nie mogło to umknąć uwadze ani bystrego hobbita, ani też czarodzieja. Baggins pytająco spojrzał na Gandalfa, a ten uśmiechnął się nieznacznie, jednak już po chwili uśmiech znikł mu z twarzy, kiedy spojrzał w dół. Ogromne, krwiożercze bestie napierały na drzewa, ryk wściekłych wargów roznosił się po wzgórzach i dolinach. Sytuacja była już naprawdę tragiczna, i nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek miał przeżyć tę konfrontację. Gandalf bezradnie rozglądał się wokół, szukając rozwiązania, a oczy wszystkich zwróciły się ku niemu, pragnąc ujrzeć choć odrobinę pokrzepienia w jego oczach. Na próżno… Bilbo wspominał swoją norkę, swoje ukochane, ciche Bag End, i już miał w myślach przeklinać pojawienie się krasnoludów w swoim życiu, kiedy pojął, że przecież obiecał im pomóc. Że tak naprawdę jest tu, bo stali się jego przyjaciółmi, którzy nie mają domu. On go ma, oni nie mają, a to niesprawiedliwe. Nie może być tak, że jego przyjaciele stracili coś ważnego, a on odwraca się od nich. Poczuł jeszcze silniejszą więź z nimi i w obliczu śmierci nagle przestał żałować, że opuścił Shire, a był z tego wręcz dumny. Był gotów umrzeć na polu bitwy. Tak, przynajmniej będą o nim pisać pieśni i opowiadać legendy małym hobbiciątkom. Uśmiechnął się sam do siebie, by dodać sobie odwagi i przekonać się, że to, co robi, jest dobre i godne pochwały. W tym momencie Balin położył mu dłoń na ramieniu.

Serce GóryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz