Poszliśmy do restauracji. Gdy podeszła do nas kelnerka, podala nam karty. Widzialam ze przez caly czas gapila sie na bruneta i lekko sie do niego usmiechala.
- Podobasz sie jej...- powiedzialam
- I co z tego, ze jej sie podobam. Nie ma u mnie zadnych szans.
- Tak?
- Tak
- A kto ma u ciebie jakies szanse.
- Jest tylko jedna osoba, ktora bardzo kocham.
- Hmmm... i jeszcze powiedz ze jest bladynka.
- Mozliwe...
- Mozliwe????!!!- powiedzialam oburzona.
- No juz dobrze zazdrośniczko, dobrze wiesz ze tylko ciebie kocham.
- Moglbys powtorzyc bo chyba nie doslyszalam...- powiedzialam z lekkim usmiechem na twarzy.
- Mam wykrzyczec to na cala restauracje??
- Nie dobra... nie rob siary...
- Aha? No dobra co bierzesz?
- Emmm... chyba makaron z pesto- pokazalam 24 numerek w karcie.- A ty?
- Mam ochote dzisiaj na pizze.- powiedzial brunet.
W tamtym momencie podeszla do nas znowu ta kelnerka, a my zamowilismy nasze jedzenie.
Dziewczyna nie mogla oderwac wzroku od Gaviry. Poczulam sie nie pewnie dlatego tez po chwili Pablo chwycił moja dlon i lekko sie usmiechnal.Gdy dostalismy nasze jedzenie zaczelismy rozmawiac o naszej przyszlosci. Jakbysmy chcieli aby to wszystko wygladalo.
- Musze znalezc prace...- powiedzialam.
- Chcesz isc do biura?
- Ty glupi jestes...nie poradzilabym sobie w papierkach...
- To w takim razie co zamierzasz??
- Wrocic do pilki.- powiedziałam głośno i stanowczo.
- Ale ty tak na serio???
- Tak, dostalam oferte od barcelony kilka tygodni temu.
- To na co jeszcze czekasz?
- Mam czasami przeczucia ze praca ktorej sie podejmuje moze nie wypalic.
- Jak cos pojdzie nie tak to najwyzej zrezygnujesz.- powiedzial niewzruszony chlopak.
- W sumie masz racje, odpisze im.
- Nie moge uwierzyc ze bede przyjeżdzać na twoje mecze.- powiedzial uradowany.
- Ja tez nie.Gdy zjedlismy przyszedl czas zapłaty, podeszla do nas kelnerka i zapytala sie chlopaka;
- Karta czy gotowka?- spogladala na bruneta z wielkim usmiechem.
- Karta- odezwalam sie, a ona przezucila swoj wzrok na mnie a jej usmiech momentalnie zszedl z buzi.Boze co za wredna suka.
Szlismy do domu, uslyszalam dzwiek przychodzacej wiadomosci. Na chwile musialam stanac w miejscu aby lepiej sie wczytac w smsa.
- Pablo!!!
- Tak kochanie.
- Treningi moge zaczac za 2 dni!!!
- Jezu Isa to wspaniale!!!
Pablo podniosl mnie i obkrecil kilka razy.Po przyjsciu do domu byla 17.
- Idziemy gdzieś dzisiaj?- zapytalam.
- Klub?
- Spoko.
- To napisze jeszcze do Pedriego.
- Okej. Napisz mu ze na 20:00 ma byc gotowy.
- Nie ma sprawy ;*Poszlam do lazienki wziac szybki prysznic. Przebralam sie w czarna krotka satynowa sukienke i zrobilam lekki makijaz. Wlosy wyprostowalam i zalozylam kolczyki. Wsunelam na nogi szybko jakies czarne szpilki i wyszlam z pokoju.
- Idziemy?!- krzyknelam.
- Tak zaraz.- uslyszalam glos dochodzacy z lazienki.
Weszlam do niej i zobaczylam chlopaka rozczesujacego wlosy. Podeszlam blizej niego i wtulilam sie w jego plecy.- Nie wiem co bym bez ciebie zrobila.
- Ja tez nie wiem, jestes osoba przy ktorej naprawde czuje sie szczesliwy.
- Kocham cie Pablo.
- Ja ciebie mocniej.
- Nie bo ja.
- Nie bo ja.
- Oj no dobra, oboje tak samo.
- Chcialabym przytulac cie wiecznosc.- powiedzialam opierajac swoja glowe na barku chlopaka.
- A ja calowac cie wiecznoc.
- Dlaczego akurat tak?
- Bo kocham twoje usta, sa takie delikane i slodkie. A dlaczego przytulac?
- Bo nie wyobrazam sobie zyc bez twojego dotyku. Po za tym gdy cie przytulam czuje sie bezpiecznie.
- Slodko.
- Tak jak ty moj maly pilkarzyku.
- TYLKO NIE PILKARZYKU...PIŁKARO!
- Ohoooo, dobra chodzmy bo Pedri juz pewnie czeka.
- Juz juz.Faktycznie gdy zeszlismy oboje na dol zastalismy Pedra czekajacego na korytarzu.
- Dlugo tu tak czekasz?- zapytal Pablo.
- Chwilke.- odpowiedzial Pedro.
- To dobrze.- powiedzialam.Wyszlismy z domu i skierowalismy sie w strone auta Gaviego.
CZYTASZ
Tú para siempre
Fiksi RemajaOsiemnastoletnia Isabel przyjeżdża do Barcelony po 3 latach grając w PSG we Francji. Natomiast nie wie że z jego tatą mieszka piłkarz z fcbarcelony PABLO GAVIRA. Jednak pewnego dnia pojawia się nie znajoma dziewczyna. Jak potoczy się ich dalsza hist...