Kraków
Te wszystkie dni spędzone w rodzinnym domu były pełne nieprzespanych nocy, nerwów i długich konnych wycieczek. Jagna od świtu do zmierzchu była poza domem. W lesie, na polach, a przede wszystkim na końskim grzbiecie najlepiej jej się myślało. Jednak ich nadmiar zaczął przeszkadzać i postanowiła wrócić do Krakowa. Zdawała sobie sprawę, że to równało się ze spotkaniem Jana, ale nie zamierzała wychodzić poza mury zamku, a ojciec obiecał, że nie piśnie słowa o jej powrocie. Dzięki temu mogła w spokoju porozmawiać.
Szła właśnie w stronę zamkowej kuchni. Zdążyła już zapomnieć, że tutejsze zapachy różniły się od tych domowych. Wąskie korytarze, mijana służba, gwar dochodzący z innych pięter warowni. Już od progu słyszała rozmowy kucharzy. Zajrzała do środka, żeby przypadkiem się z kimś nie zderzyć. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, więc weszła w głąb pomieszczenia. Grzymek pracował przy jednym z ostatnich stanowisk. Mijając blaty, kosze i worki, podeszła do niego. Szykował ciasto na chleb. Pierw tylko zerknął, ale gdy mignął mu rudy odcień jej włosów, przerwał i uniósł głowę.
- Jagna? Nareszcie jesteś.
Przerwał pracę i mocno uściskał przyjaciółkę. Uważał tylko, żeby jej nie ubrudzić. Odwzajemniła gest, ciesząc się z widoku kuchcika.
- Gdzieś ty się podziewała? - oderwał się od niej - Razem z Bogną zastanawialiśmy się, co się stało. Twój ojciec był ostatnio nerwowy.
- To długa historia - powiedziała nieśmiało.
- Ja mam czas. Siadaj i opowiadaj. W tej chwili - zrobił groźną minę.
Jagna wywróciła oczami, podsunęła sobie taboret i usiadła na nim, szukając w głowie odpowiednich słów.
- Więc zaczęło się od... Kiedy ty wyjechałeś z Bogną do rodziny, ja poszłam na spotkanie z Reginą. Już planuje mi ślub, wiesz? - opowiadała z oburzeniem - A później przyjechał Wilhelm i...
- Czekaj - przerwał jej - Ten twój Wilhelm? - spytał ciszej.
- A jaki? - rzuciła mu wymowne spojrzenie - Powiedział, że ma sprawę do mojego ojca. Osobistą - Grzymek zmarszczył brwi - I wieczorem, po ich spotkaniu, przyszedł do mnie ojciec i powiedział, że Wilhelm prosił go o moją rękę.
Kuchcik aż z wrażenia za mocno nacisnął na ciasto, dłoń mu się omsknęła i uderzył nią w blat. Nie zwrócił jednak uwagi na ból, bo patrzył z niedowierzaniem na towarzyszkę.
- O rękę?
- Aha - przytaknęła - Był zły, że nic mu o nim nie powiedziałam. I wysłał mnie do domu.
Grzymek słuchał w skupieniu, całkowicie tracąc zainteresowanie chlebem.
- Pierwszy dzień płakałam. Ale w nocy usłyszałam jakieś dziwne stukanie w okno... - zrobiła efektowną pauzę - I okazało się, że to Wilhelm przyszedł porozmawiać! Rozumiesz to?
- Wpuściłaś go?
- Początkowo nie chciałam, ale ostatecznie tak. I trochę rozmawialiśmy, a potem...
- Tylko mi nie mów, że...
- Nie! U licha, za kogo ty mnie masz? - oburzyła się - Hanka nas nakryła. Z nią potem też porozmawiałam. I znowu przyjechał, tym razem rano i wszedł normalnie, przez główne drzwi. Zjedliśmy razem obiad. A później przyjechał ojciec i z nim też rozmawiałam.
- Pogodziliście się?
- Na szczęście tak - odetchnęła, czując jak schodzą z niej emocje - Wyjaśnił mi to i owo. Wiesz, że moje małżeństwo było inicjatywą Andrzeja? Podobno, gdy ja i Jan byliśmy dziećmi, on już wyszedł z takim pomysłem. I nie przyjmuje innej opcji do wiadomości. Ale ojciec dał mi wybór. Mogę poślubić Jana, Wilhelma, albo zostać panną.
CZYTASZ
Córka Koniuszego
Historical Fiction🐴 I tom przygód Jagny Maciejówny 🐴 - Puść ją - powiedział, widząc jak jego małżonka się męczy - Przecież w stajni jest grzeczna. - Ale to nie dom. Jeszcze, nie daj Bóg, gdzieś mi ucieknie albo wstydu narobi. - Nie narobi - zapewnił, wyciągając d...