Monachium
- I jak ci się podoba? - zapytał.
- Jest pięknie - odparła z zachwytem, gładząc konia po nosie.
Wilhelm spełnił obietnicę i oprowadził żonę po stajni, przy okazji pokazując jej konie fryzyjskie. Tak jak za pierwszym razem, była nimi oczarowana i absolutnie zakochana. Nie czuł jednak zazdrości. Wiedział, że ma takie samo miejsce w jej sercu jak te zwierzęta.
- Co tu się wyprawia?
Do stajni wszedł mężczyzna, starszy od Wilhelma. Jagna wywnioskowała, że mógł być w podobnym wieku, co jej ojciec. Albo trochę młodszy. Szedł żwawym krokiem, a jego mina nie wróżyła nic dobrego. Zwolnił, gdy rozpoznał intruzów.
- Ah, panicz Wilhelm - spuścił z tonu i lekko się rozluźnił - Gratuluję pasowania - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą rycerz serdecznie uścisnął.
- Dziękuję. Chciałbym ci przedstawić moją małżonkę, Jagnę.
Rudowłosa lekko się ukłoniła. Wciąż nie przywykła do poznawania nowych ludzi i tytułowania się "żoną rycerza Wilhelma". Mężczyzna tylko zilustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się poprawnie.
- Ciekawe, że zabrałeś ją do stajni - zwrócił się do rycerza - Niewiasty nie przepadają za tym miejscem.
- Z nią jest inaczej. Jej ojciec jest królewskim koniuszym w Krakowie - pochwalił się z dumą w głosie.
- Koniuszym, tak? - mężczyzna uniósł brew - W takim razie miło mi poznać. Borys - przedstawił się - Tutejszy koniuszy.
Jagna popatrzyła na niego ze zdziwieniem, potem przeniosła wzrok na męża i znów ją Borysa.
- Koniuszy? A nie był nim przypadkiem...
- Hubert? - wtrącił się - Był. Ale zrezygnował i posada przypadła mnie. Ma już swoje lata, a nam potrzeba młodej krwi - uśmiechnął się, jakby to było oczywiste.
Rudowłosa też uniosła kąciki ust, choć ten gest był bardzo wymuszony. Borys nie wyglądał na najmłodszego. Ale wolała mu tego nie wypominać.
- Może Jagna będzie mogła ci pomagać? - zasugerował Wilhelm, przerywając niezręczną ciszę - Ma doświadczenie.
- Nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba - odparł, zakładając ręce za plecy - Doskonale sobie radzę. A wolę mieć pod sobą zaufanych i sprawdzonych ludzi.
- Widziałem ją przy pracy. Jest naprawdę doskonała w tym, co robi. Wyleczyła kulawego konia w mojej wiosce.
- Gdy będziemy mieć problem, na pewno po nią poślemy - uśmiechnął się do niej sztucznie, aż poczuła niesmak - A teraz wybaczcie. Muszę wracać do pracy.
Obrócił się na pięcie i zniknął w głębi stajni. Wilhelm westchnął ciężko i odwrócił się do żony.
- Nie zwracaj na niego uwagi. On już taki jest, odkąd pamiętam.
- Jak długo tu pracuje? - spytała.
- Po powrocie z Krakowa Hubert był koniuszym do końca roku. Potem zrezygnował i pojawił się on. Lis, tylko czekał na okazję - syknął.
- Poradzę sobie z nim - zapewniła, cmokając męża w policzek.
Jego twarz złagodniała i również odwdzięczył się pocałunkiem, tylko tym razem w usta. Niechętnie się od niej oderwał.
- Muszę wracać do kancelarii - powiedział ze zrezygnowaniem.
Poprawiła kołnierz jego kaftana, układając dłonie na jego piersi.
CZYTASZ
Córka Koniuszego
Historical Fiction🐴 I tom przygód Jagny Maciejówny 🐴 - Puść ją - powiedział, widząc jak jego małżonka się męczy - Przecież w stajni jest grzeczna. - Ale to nie dom. Jeszcze, nie daj Bóg, gdzieś mi ucieknie albo wstydu narobi. - Nie narobi - zapewnił, wyciągając d...