39.

83 5 12
                                    

Monachium

- I jak ci się podoba? - zapytał.

- Jest pięknie - odparła z zachwytem, gładząc konia po nosie.

Wilhelm spełnił obietnicę i oprowadził żonę po stajni, przy okazji pokazując jej konie fryzyjskie. Tak jak za pierwszym razem, była nimi oczarowana i absolutnie zakochana. Nie czuł jednak zazdrości. Wiedział, że ma takie samo miejsce w jej sercu jak te zwierzęta.

- Co tu się wyprawia?

Do stajni wszedł mężczyzna, starszy od Wilhelma. Jagna wywnioskowała, że mógł być w podobnym wieku, co jej ojciec. Albo trochę młodszy. Szedł żwawym krokiem, a jego mina nie wróżyła nic dobrego. Zwolnił, gdy rozpoznał intruzów.

- Ah, panicz Wilhelm - spuścił z tonu i lekko się rozluźnił - Gratuluję pasowania - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą rycerz serdecznie uścisnął.

- Dziękuję. Chciałbym ci przedstawić moją małżonkę, Jagnę.

Rudowłosa lekko się ukłoniła. Wciąż nie przywykła do poznawania nowych ludzi i tytułowania się "żoną rycerza Wilhelma". Mężczyzna tylko zilustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się poprawnie.

- Ciekawe, że zabrałeś ją do stajni - zwrócił się do rycerza - Niewiasty nie przepadają za tym miejscem.

- Z nią jest inaczej. Jej ojciec jest królewskim koniuszym w Krakowie - pochwalił się z dumą w głosie.

- Koniuszym, tak? - mężczyzna uniósł brew - W takim razie miło mi poznać. Borys - przedstawił się - Tutejszy koniuszy.

Jagna popatrzyła na niego ze zdziwieniem, potem przeniosła wzrok na męża i znów ją Borysa.

- Koniuszy? A nie był nim przypadkiem...

- Hubert? - wtrącił się - Był. Ale zrezygnował i posada przypadła mnie. Ma już swoje lata, a nam potrzeba młodej krwi - uśmiechnął się, jakby to było oczywiste.

Rudowłosa też uniosła kąciki ust, choć ten gest był bardzo wymuszony. Borys nie wyglądał na najmłodszego. Ale wolała mu tego nie wypominać.

- Może Jagna będzie mogła ci pomagać? - zasugerował Wilhelm, przerywając niezręczną ciszę - Ma doświadczenie.

- Nie sądzę, żeby zaszła taka potrzeba - odparł, zakładając ręce za plecy - Doskonale sobie radzę. A wolę mieć pod sobą zaufanych i sprawdzonych ludzi.

- Widziałem ją przy pracy. Jest naprawdę doskonała w tym, co robi. Wyleczyła kulawego konia w mojej wiosce.

- Gdy będziemy mieć problem, na pewno po nią poślemy - uśmiechnął się do niej sztucznie, aż poczuła niesmak - A teraz wybaczcie. Muszę wracać do pracy.

Obrócił się na pięcie i zniknął w głębi stajni. Wilhelm westchnął ciężko i odwrócił się do żony.

- Nie zwracaj na niego uwagi. On już taki jest, odkąd pamiętam.

- Jak długo tu pracuje? - spytała.

- Po powrocie z Krakowa Hubert był koniuszym do końca roku. Potem zrezygnował i pojawił się on. Lis, tylko czekał na okazję - syknął.

- Poradzę sobie z nim - zapewniła, cmokając męża w policzek.

Jego twarz złagodniała i również odwdzięczył się pocałunkiem, tylko tym razem w usta. Niechętnie się od niej oderwał.

- Muszę wracać do kancelarii - powiedział ze zrezygnowaniem.

Poprawiła kołnierz jego kaftana, układając dłonie na jego piersi.

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz