23.

94 5 5
                                    

Monachium

Od rana był zamyślony. Pomysł, który pojawił się w jego głowie zeszłej nocy, nie dawał mu spokoju. Nie potrafił się na niczym skupić, ciągle uciekał gdzieś myślami, denerwując wszystkich dookoła. W końcu i on się zirytował i postanowił wyszorować swoją zbroję. Siedział przy stajniach, opierał się o drewnianą belkę, podtrzymującą zadaszenie niewielkiej wiaty, i uporczywie wycierał hełm. Niski stołek był bardzo niewygodny, ale musiał gdzieś wyrzucić emocje, a przy okazji mógł zrobić coś pożytecznego.

- Panie Wilhelmie - znikąd przybiegł do niego Finn.

Finn był młodym chłopakiem, który bardzo chciał zostać giermkiem Wilhelma i zaproponował mu swoje usługi, nawet za darmo, ale rycerz nie miał takiego stwardniałego serca, by nie dawać mu paru monet za jego pracę.

- Czemu pan nie mówił, że trzeba wyczyścić zbroję? - spytał zdyszany.

- Bo chcę to zrobić sam - odparł ostro.

Finn zaraz pokłonił się pokornie. Wilhelm westchnął.

- Odzienie po turnieju uprane? - spytał już łagodniej.

- Tak jest, panie. Wszystko uprane, wysuszone i poukładane w kufrze.

- Wybornie.

Finn lekko zmarszczył czoło. Nigdy nie był dociekliwy i nie wtrącał się w życie swojego pana, jednak zawsze niezmiernie ciekawiły go powody jego gorszego humoru. I tak było i tym razem.

- Coś nie tak, panie? - zapytał niepewnie.

Wilhelm podniósł na niego wzrok. Przestał czyścić hełm, oparł łokieć o kolano i przyjrzał mu się.

- Aż tak to widać?

Finn wyglądał na zdezorientowanego pytaniem. Rycerz wypuścił ciężko powietrze przez usta.

- Czyli widać.

- Nie chciałem cię urazić, panie - spuścił wzrok.

- Nie uraziłeś - zapewnił go - Po prostu muszę się czymś zająć, żeby się uspokoić. Łeb mi pęka od nadmiernych myśli.

- Jak było na turnieju?

Wilhelm nie zdążył mu jeszcze nic opowiedzieć, bo chłopak był w rodzinnej wsi i pomagał w gospodarstwie. Wrócił dwa dni temu.

- Jak to na turnieju - przejechał szmatką po hełmie - Dużo ludzi, koni i trochę krwi. I sporo piwa.

- Mogę następnym razem pojechać z tobą, panie? - oczy mu się zaświeciły.

- Jak mnie w końcu pasują - wstał i podał mu hełm - To możesz.

- Na pewno książę niedługo to zrobi. Słyszałem jeno, żeś wygrał...

- Jedną potyczkę - wszedł mu w słowo - A pierwszą przegrałem. I cały turniej leżałem w łożu. Żadna to sława.

- Ale zasługa. Z resztą nie tylko wtedy...

- Przekonaj mojego ojca - wskazał na niego palcem - Wtedy pogadamy.

Minął go i ruszył w stronę zamku. Finn odwrócił się za nim.

- Przekonam, panie, masz moje słowo! - zawołał.

Wilhelm tylko uniósł pięść, trzymając za niego kciuki. Finn tego nie zrobi, mógł być pewien. Zbyt bał się podskarbiego, żeby wchodzić z nim w niepotrzebne interakcje. On za to czuł tylko lekki respekt i dlatego mógł sobie pozwolić na odreagowanie stresu na swój własny sposób, wbrew upodobaniom ojca.

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz