55.

72 3 8
                                    

Wcześniej

Kraków

Nie spodziewał się, że kiedykolwiek tego doświadczy, choć ojciec od dawna powtarzał mu, że to właśnie on przejmie po nim schedę. Od maleńkości był w niego wpatrzony jak w bóstwo i chciał podążać jego śladami, a teraz jego marzenia zaczynały się spełniać - ojciec zabrał go na zamek. W miejsce, gdzie jego ród od pokoleń się spełniał. Tworzył historię. Bywał już w mieście, ale nigdy nie przekraczał zamkowych bram. Zawsze patrzył z daleka na potężny Wawel. Teraz miał zniknąć wśród jego murów.

Minęli obwarowania, wjechali na dziedziniec. Maciej powiódł oczarowanym wzrokiem po krużgankach. Wszystko wydało mu się takie ogromne i wspaniałe. W dodatku ci ludzie, tak strojnie ubrani, poruszali się powoli i z gracją, rozmawiali. Tak różnili się od tego, co znał z domu. Ojciec patrzył na syna z dumą, pobłażliwością, ale i nutą rozbawienia. Przesunął konia bliżej, tak, że zetknęli się strzemionami.

- Robi wrażenie, co? - spytał, nachylając się do niego.

Chłopak popatrzył na rodziciela ze świecącymi oczami. Mężczyzna poklepał go po ramieniu.

- Przypatrz się dobrze, synek. Kiedyś ty będziesz tu królował.

***

Później

Monachium

Zdążyła już zapomnieć jak pachniało miasto - tak odmiennie od wsi, w której spędziła ostatni rok, wychowując małą Annę. Razem z mężem postanowiła, że tak będzie najlepiej. Teraz dziewczynka była już starsza i mogła bezpiecznie przetrwać pół dnia w podróży, choć nie obyło się bez marudzenia, płaczu i humorów. Te jednak zniknęły, gdy pojawili się ludzie, nowe dźwięki, widoki, budynki, zapachy i wiele kolorów. Ujęły Annę od razu. Jagna cieszyła się na powrót do miasta. Wilhelm ostatnio sporo czasu spędzał na zamku i nie mógł przyjeżdżać tak często, jakby tego chcieli.

Zajechała pod dom, gdzie czekała już Machna, Greta i reszta służby, chcąca zobaczyć córeczkę pani Jagny. Sofia pomogła jej zejść z powozu i przytrzymać dziecko, gdy witała się z przyjaciółką. Hubert w tym czasie odprowadził Erstera do stajni.

- Jaka śliczna - zachwycała się Machna.

Służba zaraz ją okrążyła, byleby zobaczyć małą twarzyczkę Anny. Wszyscy się nią zachwycali, aż Jagna musiała wszystkich rozgonić, żeby dali jej w końcu spokój. Weszła do domu i ułożyła córkę w przygotowanej w sypialni kołysce. Dom nie był na tyle duży, żeby Anna miała osobny pokoik, ale rudowłosej to nie przeszkadzało. Machna poszła za swoją panią.

- Już nie masz obaw, prawda? - zagadnęła, stając w progu.

Pokręciła głową.

- Nie mam. Anna jest urocza.

- Pamiętam, jak pan Wilhelm przyjechał tu pierwszy raz po jej narodzinach - podeszła do kołyski - Nie potrafił się nią nachwalić.

Jagna zaśmiała się pod nosem.

- Muszę do niego iść. Pomóż mi się odświeżyć i przygotować.

***

Umyta, uczesana i pięknie odziana wyruszyła na zamek, by przywitać się z mężem. Nie zdążyła nawet porządnie rozejrzeć się po dziedzińcu, gdy Helena zamknęła ją w mocnym uścisku.

- Nareszcie jesteś! Już zdążyłam się bez ciebie zanudzić na śmierć - obejrzała dokładnie przyjaciółkę - Przyszłaś do Wilhelma, mam rację?

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz