38. (16+)

130 7 15
                                    

Monachium

Jagna nie potrafiła usnąć. Jutro miała odbyć się ceremonia pasowania jej męża na prawdziwego rycerza. Choć do tej pory zachowywał się jak takowy, nawet książę go tak traktował, teraz mógł robić to oficjalnie. Jutro zostanie żoną prawdziwego rycerza. Takiego, o którym śniły jej przyjaciółki w dziecięcych latach. I to właśnie jej, zatwardziałej córce koniuszego, a nie im przypadnie ten zaszczyt. Denerwowała się, bo jutro książę zaprosił go na wieczerzę z okazji uroczystości, razem z żoną, ojcem i ciotką. Jutro miała poznać księcia Bawarii. I księżną. Jutro miała pokazać się na zamku, jako żona Wilhelma von Bayern. To już nie będą zwykłe pogaduszki ze starymi matronami. Zasiądzie do posiłku z ważną osobistością. Swoim nowym panem. Nie będzie mogła sobie pozwolić na najdrobniejszy błąd. Maria zagroziła jej, żeby nie przyniosła hańby sobie, a przede wszystkim rodzinie. I być może to właśnie obecność ciotki, a nie księcia, denerwowała ją bardziej. Z królem Bolesławem dobrze się dogadywała, ale to przez posadę ojca i to, że bywała na dworze od najmłodszych lat. Wszystko narodziło się naturalnie. A tutaj?

Wilhelm spędzał tę noc na czuwaniu w kaplicy. Rano odbędzie się msza w jego intencji, po której dopiero wróci, zje śniadanie i rozpocznie przygotowania. Ona dołączy do niego dopiero przed samą ceremonią, na zamku. Wcześniej jeno zobaczy go na mszy. Strasznie się denerwowała, że popełni błąd i skaże na pośmiewisko nie tylko rodzinę Wilhelma, ale i siebie. Jak będzie miała potem pokazywać się tam z uniesioną głową? Jak ma nawiązać znajomości, gdy wszyscy będą się z niej śmiać? Już wystarczy, że w Krakowie była traktowana jak prosta służka. Tutaj była już żoną. Panią. Nie mogła sobie pozwolić na uchybienia.

Zbudziła się o świcie, jeszcze zanim Maria zdążyła do niej zajrzeć. Ochlapała twarz wodą, żeby do końca się ocucić. Zarzuciła na ramiona chustę i wyszła z sypialni. Z kuchni już dolatywały pierwsze zapachy, którymi chętnie się zaciągnęła. Gdy minęła próg, służka kuchenna obrzuciła ją spojrzeniem. Nie przysporzyła sobie zbytniej sympatii domowej służby, odkąd rozlała mleko. Usiadła grzecznie przy stole, gdzie po kilku chwilach pojawił się talerz z kilkoma plackami, polanymi złocistym miodem. Jagna zapatrzyła się na nie z wręcz dziecięcą fascynacją. Służka zaśmiała się pod nosem. Rudowłosa, zapominając o manierach, pochłonęła wszystkie, trochę brudząc sobie kąciki ust. Oblizała palce i odetchnęła. Cały stres na razie zniknął, okryty złotą słodkością.

- Entschuldigung - odezwała się nieśmiało.

Kobieta odwróciła się do dziewczyny.

- Sehr gut - pochwaliła, odrobinę kalecząc język.

Nauczyła się już kilku prostych zwrotów, ale żeby mogła w pełni mówić po niemiecku, zapewne będzie potrzebowała wielu lat. Niemka skinęła głową w podzięce i nałożyła na jej talerz jeszcze jeden placek. Jagna pokręciła głową, kładąc dłoń na pełnym brzuchu. Wtedy wpadła na pomysł.

- Czy mogłabyś mnie nauczyć je przyrządzać? - podniosła się i zbliżyła do kobiety.

Ta znów się do niej odwróciła, marszcząc brwi. Jagna myślała gorączkowo jak przekazać jej swoją wolę. Przypomniała sobie o Adelajdzie.

- Czy ty - wskazała na służkę - Mogłabyś mnie - pokazała na siebie - Nauczyć je przyrządzać? - zerknęła na placki, a potem piecyk, wymachując rękami, jakoby miało to imitować smażenie.

Niemka przez chwilę nie rozumiała, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Od razu pojęła, o co jej chodziło. Uśmiechnęła się i skinęła głową. Kąciki ust również popłynęły ku górze.

- Danke - odparła.

Wtedy do izby weszła Maria, od razu obrzucając dwójkę spojrzeniem.

- Co ty tu robisz? Zaraz msza - podeszła do Jagny i złapała ją za przegub - Trzeba się przyszykować.

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz