10.

109 6 6
                                    

Kraków

Kolejny sezon na źrebaki w pełni. Kolejna wiosna, kolejne potomstwo, które zasili królewską stajnię i stanie się jej dumną reprezentacją. Poprzedni sezon Maciej podsumował bardzo pozytywnie. Pomimo kilku zgonów klaczy i źrebiąt, zarwanych nocy, trudnych porodów i wielu nerwów, koniuszy sukcesywnie zakończył miniony rok.

Ciepłe miesiące oznaczały nie tylko cudy narodzin nowych kopytnych, ale i procesy, które miały doprowadzić do poczęcia. W tych jednak Maciej nie pozwalał córce uczestniczyć. Początkowo usłusznie się do tego stosowała, ale im była starsza, tym ciekawsza się stawała i chciała wiedzieć i widzieć, na czym to polega. Maciej jednak pozostawał w tej kwestii nieugięty.

- To nie są przelewki, Jagno - mówił - Tutaj niebezpieczna jest psychika konia i w tym przypadku z nią nie wygrasz. Ona napędza jego siłę fizyczną i jedno machnięcie kopytem może cię zabić. My, mężczyźni, mamy problem z utrzymaniem ogiera w ryzach, a co dopiero ty. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

Ten argument zawsze kończył dyskusję. Troska koniuszego o córkę była dlań ważniejsza, niźli jej zachcianki. Choćby bardzo chciał wprowadzić ją we wszystkie tajniki jego zawodu, niekiedy musiał stawiać jej bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. I tak pozwalał na zbyt wiele. Z tego też powodu siedziała w kuchni, wysłuchując plotek prosto od zamkowej służby - najlepszego źródła, a zarazem takiego, którego nie można brać całkowicie na serio.

- Są jakieś wieści od królewny? - spytała, wbijając czubek noża w blat.

- Na razie nie - odparł jeden z kuchcików.

- A dajcie wy tej dziewczynie trochę spokoju! - żachnęła się krępa kucharka - Pół roku minęło, a wszystkim się buzia nie zamyka jak to za nią tęsknią. A po kątach każdy ją wyklinał.

- Ty w szczególności - odgryzł się Grzymek.

- Należało jej się - usprawiedliwiła się - Dziewuszysko, krnąbrne i dumne po matce. I chude jak patyk. Oby w tej Wielkopolsce się za nią wzięli.

- Mnie tam jest jej żal - odezwała się służka o kruczoczarnych włosach - Taka młoda i już za mąż wydana.

- Jaka młoda? Piętnaście wiosen, to idealny czas!

- Ale, na Boga, to okropne! Jak w takim wieku już ma prowadzić dom i zajmować się dziećmi? A co dopiero je rodzić? Piekło.

- Żadne tam piekło - kobieta pokręciła głową - Poboli, poboli i przestanie.

- Ja tam słyszałam, że boli jak diabli. Chyba nie chcę mieć dzieci. Wychować to potem...

- Rodzić i wychowywać już nie, ale gzić się po kątach o każdej porze dnia i nocy to już jak najbardziej - kucharka podparła się pod boki - Co ty, nie wiesz, że tak się robi bachory?

Służka spłonęła tak ogromnym rumieńcem, że Jagnie aż zrobiło się jej żal. Grzymek tylko pokręcił głową i spojrzał bezradnie na towarzyszkę. Zachichotała cicho pod nosem. Ten westchnął i namyślał się nad czymś przez moment.

- Poznałem kogoś - wyznał w końcu szeptem.

Rudowłosa aż otworzyła usta ze zdumienia i zaraz zasłoniła je dłońmi, żeby nie pisnąć z zachwytu. Spojrzała kontrolnie na resztę zgromadzonych w kuchni, ale byli zajęci sobą.

- I nic mi nie powiedziałeś? - oburzyła się, nachylając nad stołem.

- Nie wiedziałem, czy cokolwiek z tego będzie.

- Ile to już trwa?

- Spotkałem ją niedawno, na targu. Jej ojciec ma stragan z owocami. Jest właścicielem sadu z jabłkami.

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz