Hesja
Zbrzydło mu już takie przesiadywanie w Hesji. Wszystko dawno wróciło do normy, mogli już przecież wracać do domu, do Monachium. Do żony. Kręcił się po obozie, smętny i milczący, aż postanowił zagadać do księcia i namówić, by już wrócili.
- Książę - skłonił głowę, wchodząc do namiotu.
- Co cię do mnie sprowadza, Wilhelmie?
- Chciałem zapytać, kiedy będziemy wracać do Monachium - przyznał, trochę nieśmiało.
- Co, Hesja ci zbrzydła? - zgadnął.
- Nie, ale po prostu...
- Chciałbyś wrócić do rodziny, prawda?
Rycerz spuścił głowę. Do jego uszu dotarł śmiech księcia.
- Spokojnie, Wilhelmie. Daj ludziom jeszcze dwa dni.
Przytaknął. Ruprecht jednak dostrzegł, że wciąż coś go trapi. Zbliżył się do poddanego. Położył mu dłoń na ramieniu.
- Co cię trapi?
- Nic istotnego, książę.
- Na pewno? Wszyscy boją się do ciebie podejść. Odkąd wyjechaliśmy, zrobiłeś się drażliwy i nerwowy. Jakieś problemy w domu?
- Książę...
- To był rozkaz.
Rycerz westchnął zrezygnowany.
- Pokłóciłem się z żoną.
- I do złej żony tak ci spieszno? - uniósł brew - Chociaż, niektóre kobiety są bardziej namiętne, gdy są złe.
- Ona... Ona nie jest.
- Jagna, prawda? Intrygująca osoba. Słyszałem, co o niej mówią na zamku.
- To bzdury, książę. Nie jest ani wiedźmą, ani nie zabiła tamtego konia. Chciała mu pomóc.
Ruprecht poklepał go uspokajająco po barku.
- Spokojnie. Nie oceniam jej. Wiem, że jest inaczej. Sama mnie w tym utwierdziła. A teraz mów. Kto jest winny?
- W zasadzie to... Chyba my oboje. Pamiętasz, książę, Luizę? Jest teraz dwórką.
Namyślał się przez moment, ale w końcu przytaknął. Wilhelm przełknął ślinę.
- Swego czasu... Byłem w niej zakochany. Ale ona potem wyjechała, a mi przeszło. A potem pojawiła się Jagna. Ale Luiza znów się pojawiła. I moja żona... Wzięła to za bardzo do siebie. Dowiedziała się o moim uczuciu. Ale też nie jest bez winy - dodał szybko - Wiesz, że Manuel nie mógł jechać. Z mojej winy.
Znacząca mina księcia wystarczyła za odpowiedź.
- Przystawiał się do niej. Odkąd przyjechała. Nie wiem, co on sobie wyobrażał. Miałem tego dość.
- Pokazałeś mu, gdzie jego miejsce, to prawda. Niektórzy jednak mówią, że jeszcze chwila i byś go zatłukł.
Rycerz spuścił głowę. Książę westchnął.
- Powiadają, że nie ma miłości bez zazdrości. I ja się z tym zgadzam. Bo to znaczy, że drugiej osobie zależy. A wy wcale nie byliście na siebie źli. Byliście przerażeni, że tracicie siebie nawzajem. A strach bardzo łatwo pomylić ze złością.
Wilhelm nie do końca wiedział jak na to odpowiedzieć, więc milczał, patrząc na swoje buty.
- Dwa dni - powtórzył książę - I wrócisz do swojej żony.
CZYTASZ
Córka Koniuszego
Historical Fiction🐴 I tom przygód Jagny Maciejówny 🐴 - Puść ją - powiedział, widząc jak jego małżonka się męczy - Przecież w stajni jest grzeczna. - Ale to nie dom. Jeszcze, nie daj Bóg, gdzieś mi ucieknie albo wstydu narobi. - Nie narobi - zapewnił, wyciągając d...