Pov: El
- NIE! ZOSTAW MNIE PROSZĘ ZOSTAW! - krzyczałam chcąc z całych sił urzyć mocy, lecz nie mogłam. Coś mi je zablokowało w tamtym momencie, tak jakby ktoś je uśpił. Harry związał moje ręce grubymi sznurami przywiązanymi do łóżka. Patrzył na mnie jak na ofiarę. Płakałam błagając o litość dobrze wiedząc co mnie w tej chwili czeka. Próbowałam się uwolnić. Chciałam stąd uciec jak najszybciej, lecz nic nie mogłam zrobić. Patrzyłam z przerażeniem jak ściąga spodnie, a potem bokserki. Wziął też do ręki pasek i zaczął się zbliżać w moją stronę. Przejechał ręką wzdłuż mojego ciała, a ja zaczęłam oddychać coraz szybciej. Ten z nienacka nagle uderzył mocno pasem o moje ciało wywołując ogromny ból. Krzyknęłam zapłakana próbując jakkolwiek się znów uwolnić. Wszystkie moje próby jednak były na marne.
Kiedy ten złapał mnie za szczękę patrząc na mnie z wygłodnieniem nagle do pokoju wszedł ktoś jeszcze. Jego ojciec...
Zaczął się rozbierać i do nas podchodzić, a Harry usiadł pomiędzy moimi nogami spogladając na moje miejsce intymne. Trzęsłam się cała przerażona i zrozpaczona. Tak bardzo chciałabym, żeby Max tu teraz była. Dlaczego zawsze jak coś sie dzieje to ona znika...
Serce zaczęło mi bić mocniej kiedy John zabrał pasek z ręki Harry'ego będąc już blisko nas. Spojrzał na mnie z uśmiechem przypatrujac się mojemu ciału uważnie.- To będzie dla ciebie idealna kara, którą zapamiętasz ty i ta twoja suka Mayfield na zawsze. - po tych słowach zamachnąm się pasem uderzając centralnie we mnie, a odrazu po tym gwałtownie obudziłam się zrywając się z łóżka w swoim pokoju. W chacie. Rozejrzałam sie po ciemnym pomieszczeniu oddychając szybko i cała się trzęsąc z łzami w oczach. To już 6 noc od tamtego momentu... Prześladuje mnie ten moment i nie chce mnie opuścić...
Poczułam nagle jak czyjaś ręka otula mnie w pasie. Odwróciłam głowę lekko do tyłu zauważając Max przytulającą mnie do siebie. Wtuliłam się w nią odczuwając po chwili troske i bezpieczeństwo.
- El... spokojnie... to był tylko koszmar pamiętasz? Już ci nic nie zrobią jestem tu. - Wsłuchując się w głos dziewczyny przytuliłam się do niej jeszcze mocniej. Nie wytrzymując z emocji zaczęłam płakać w tors dziewczyny, która ze spokojem głaskała mnie po głowie. Cały czas mnie uspokajała spowrotem sie ze mną kładąc.
- A co jeśli będą chcieli znów to zrobić...? - skierowałam wzrok na twarz rudej, która wpatrywała się we mnie cały czas.
- Nie pozwolę im na to.
- Max... ostatnio mówiłaś to samo i teraz kiedy to się stało... ciebie nie było... - po moich słowach nastała cisza. Dziewczyna patrzyła się w jeden punkt nie wiedząc dokładnie co mi odpowiedzieć. Wiem, że chce dla mnie dobrze i sama bardzo przeżyła to co sie stało, ale... nie było jej wtedy kiedy obiecała, że będzie.
- Wiem El. Przepraszam cie za to, ale sama wiesz, że to nie był mój pomysł. Skąd miałam wiedzieć, że akurat teraz zaatakują. Obiecuje ci, że więcej już tak się nie stanie. Pożałują tego co zrobili. Naprawdę... przepraszam cie za to. - Zauważyłam jak dziewczyna uroniła łzę. Postanowiłam przyciągnać ją bliżej siebie i przytulić, aby jej pokazać, że nie jestem zła. Dopiero po chwili odwzajemniła uścisk wtulając się we mnie tak, aby rany, która dalej się powoli goją nie zostały naruszone.
- ...kocham cię Max. - Powiedziałam po dłuższej chwili milczenia wpatrując się w niebieskie oczy dziewczyny.
- Ja ciebie też kocham El. - Uśmiechnęła się do mnie całując mnie delikatnie w głowę przez co odwzajemniłam usmiech. Po niedługim czasie zasnęłyśmy obie, a ja z głową na torsie dziewczyny.
Z samego rana obudziłam się oczywiście wcześniej od dziewczyny. Powoli wstałam z łóżka tak by jej nie obudzić, i ubrałam się kradnąc jedną z dużych białych koszulek i bluze rudowłosej, a dokładniej czerwoną. Odrazu założyłam ją szybko na siebie. Wyszłam z pokoju kierując się do łazienki ogarniając cały nieład. Po 20 minutach pokierowałam się do kuchni. Poczułam jak coś otarło mi się o nogę. Wystraszona zaczęłam się oglądać za sobą. Odwracając się ponownie w stronę kuchni zauważyłam przed sobą pieska. Z tego co uczył mnie tata o rasach psów. Sądzę, że to jakiś Border collie. Przynajmniej takiego przypomina. Podeszłam powoli wyciągając w jego stronę dłoń, aby go pogłaskać. Piesek sam do mnie podszedł przystawiając ryjek do mojej dłoni. Zaczęłam głaskać go po głowie, widać, że mu się podobało. Uśmiechnęłam się lekko, a nie mineła chwila zaczełam się z nim bawić.
- Kolejna tego psa polubiła. Wkurzający jest. - Powiedział Hopp wychodząc ze swojego pokoju patrząc na mnie z lekkim zdziwieniem ale też szczęściem.
- Jest słodki. Od kiedy on tutaj jest? - Spytałam biorąc psa na ręce i podchodząc do Hoppera, który odrazu zaczął czochrać mnie po głowie na co się uśmiechnełam.
- Od 6 dni. Cały czas siedziałaś w pokoju i trudno było z tobą rozmawiać, więc nie mówiliśmy o nim. - Pogłaskał pieska po głowie odchodząc po chwili do kuchni obmywając ręce w zlewie.
- Jak się wabi?
- Kłapek.
- Czemu Kłapek?
- Max tak go skrzywdziła.
- Nie no... jest nawet słodkie. - Pokierowałam się do pokoju gdzie Max jeszcze spała. Podeszłam z Kłapkiem w rękach do łóżka przybliżając go do twarzy dziewczyny, którą po chwili zaczął lizać.
- Ymmm El nie teraz później mnie wycałujesz narazie daj mi spać. - Lekko się zaśmiałam, a rudowłosa powoli otworzyła oczy zauważając odrazu przed sobą szczeniaka. - Kłapek! No co ty robisz z moją twarzą nie prosiłam o to! EL TRZEBA BYŁO TO ZROBIĆ SAMEJ A NIE KŁAPKA WYKORZYSTYWAĆ!
- Jak widać on też był chętny. - Postawiłam go na łóżku na chwilę zapominając o tym wszystkim złym, które mi się przydażyło. Obserwowałam, jak dziewczyna z uśmiechem bawi się z pieskiem, czasami spoglądając na mnie z ogromnym szczęściem. Przez to w środku zagościło u mnie przyjemne i miłe uczucie. Odkąd znów Max jest cały czas przy mnie powoli dochodzę do siebie. Oby tak zostało już na zawsze...
------------------------------------------------------------
Nie łudź się El nie będzie
Jeszcze
Dziś trochę lżejszy rozdział
Pozdrawiam <33
CZYTASZ
The Story Of Us ~ Elmax
FanfictionOstatnia część mojej trylogii Elmax. Wiecej przygód zakochanych w sobie dziewczyn. El i Max, które aby być razem muszą przejść przez wiele przeszkód, które stoją na ich drodze.