Rozdział 23

96 6 131
                                    

Pov: El

Gdy dotarliśmy pod dom Seed'ów zaczęłam się zastanawiać nad tym czy dobrze postąpiłam z Max. Nie chce by stała jej się krzywda, ale powinnam też jej ufać. Może wtedy trzeba było zaryzykować? Poczułam w tym samym momencie kiedy się zamyśliłam dłoń na moim ramieniu. Pokierowałam wzrok odrazu na osobę trzymającą mnie, którą był... Steve. Spojrzałam na niego z lekkim zdezorientowaniem.

- Wiem o czym myślisz. Uważam, że zrobiłaś dobrze. Musimy to w końcu zakończyć bez żadnych strat. - Lekko uśmiechnął się do mnie odchodząc do przodu do dziewczyn. Trochę mi to pomogło. Ruszyłam wraz z Hopp'em za nimi odrazu bez pukania wchodząc do środka budynku szybki pokierowaliśmy się w stronę ukrytego pomieszczenia. Lekko zaniepokoił mnie fakt, że w całym budynku nie ma żadnych strażników ani ochrony. Docierając do kuchmi zauważylismy, że za lodówką faktycznie są pewne zasłonietę drzwi. Podeszliśmy do nich powoli i dając sygnał Hopp i Steve szybko i sprawie odsuneli lodówke odkrywając drzwi całkowicie.
Spojrzałam po wszystkich czekając na ich reakcje.

- Wygląda na miejsce gdzie zaraz wejdziemy i będzie tam armia potworów. - Szepnęła Nancy odbezpieczając broń.
Robin z uśmiechem złapała ją delikatnie za ramię.

- Spokojnie kochana takie rzeczy już dawno mineły. Pozatym mamy super laske z mocami nie może nam pójść źle. - Blondynka spoglądała na drugą z troską. Nancy po chwili się uspokoiła i przyznała jej racje. Gdy spojrzałam na Steve'a widać w nim było nutkę zazdrości, ale... dlaczego? Chyba jeszcze jestem za młoda na takie rozmyślania.

- Dobra nie marnujmy czasu. Wchodzimy. - Hopper podszedł do drzwi i jednym ruchem je otworzył. Zaczeliśmy schodzić pojedynczo. Tata szedł pierwszy, a ja tuż za nim. Ujrzeliśmy po chwili to samo miejsce, które widzieliśmy na nagraniu. Było ciemno, a jedyne światło jakie tam było należało do kapsuły, w której przebywała siostra Harry'ego. Plan jak narazie jest prosty. Znaleźć w komputerze funkcje odłąfzenia jej od kapsuły i zakończenia tego raz na zawsze. Nie rozumiem, jak można tak męczyć własnego członka rodziny. Ona tu tylko cierpi teraz. Podeszłam do kapsuły przygladając się uważniej dziewczynie. Była ona delikatnej urody i bardzo młoda. Zrobiło mi się jej szkoda. Steve i Robin znaleźli po chwili komputer. Odwróciłam się w ich stronę chwile obserwując co robią.

- Trzeba przeszukać wszystkie te dokumenty i zakładki mopie zapyziały. - Powiedziała Robin uderzając lekko Steve'a łokciem w bok. Ten obużony odsunął się od niej machając na prawo i lewo rękoma.

- Znalazła się klaunica co wie lepiej i zadowolona. Nie mamy czasu na takie bzdury naucz sie czytać co. - Odpowiedział jej oschle robiąc wkurzona mine. Ta się tylko uśmiechnęła i zabrała się do sprawdzania wszystkiego na komputerze. W międzyczasie podszedł do mnie Hopper.

- Jak się trzymasz dzieciaku? Nie wyglądasz na spokojną. - Przez chwilę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałabym się komuś porządnie zwierzyć, a z drugiej to nie wiem czy jest to dobry pomysł zaprzątać komuś tym głowy. Jednak w końcu to jest mój tata i powinien mi coś doradzić prawda?

- Jest okej... ale boje się o moją relacje z Max. Strasznie nie lubie się z nią kłócić, a ostatnio czuje, że próbujemy utrzymać wszystko ze sobą ale jednocześnie się od siebie oddalamy. - Starszy spojrzał na mnie lekko się uśmiechając i czochrając moje włosy.

- Max może i w tej chwili jest zła, ale to nie znaczy, że kocha cie mniej czy coś. Poprostu dajcie sobie czas. Uwierz po tym wszystkim znów będziecie mogły odpocząć i cieszyć sie sobą. - Przyznam, że słowa Hoppa trochę dodały mi otuchy. Gdy już Robin chciała nam powiedzieć, że znalazła odpowiedni plik z funkcją odłączenia kapsuły do pomieszczenia wparował Harry z dwoma swoimi ludźmi rzucając na ziemię granat rozpylający jakiś dziwny dym. Wszyscy wokół zaczeli kaszleć i padać na ziemię. Ja też sekundę potem zrobiłam się senna ale starałam sie utrzymać na nogach. Harry będący w masce podszedł do mnie i zanim upadłam złapał mnie w swe ramiona szepcząc mi do ucha: "wszystko będzie dobrze". Po tym odrazu zasnęłam nie wiedząc co działo się dalej.

Pov: Max

- Zabije cie przysięgam. - Powiedzialam mierząc zabójczym wzrokiem Lucas'a.

- Czemu mnie? Will też tu jest. Dlaczego tylko ja mam obrywać? - Lucas spojrzał na mnie z wyrzutem, a Will siedział obok wystraszony i w ciszy.

- Bo on mnie tak nie wkurza jak ty i już raz się z nim rozprawiłam, a ty powinieneś już dawno być przeze mnie zakopany żywcem w grobie. Sincilar do cholery! Dajcie mi wyjść! - Nagle w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Dustin. Lekko wustraszony moimi krzykami rozkazał wszystkim mnie nie słuchać.

- Przykro mi Max, ale rozumiemy El w tej sytuacji. Chce dla ciebie jak najlepiej. Wszyscy wiemy, że potrafiłabyś ją ochronić, ale druga ty pod kontrolą nie będzie tego robić. - Pokreciłam głową na boki podirytowana słowami chłopaka. Uniosłam na nich wzrok.

- Teraz jest w jeszcze większym. Nie wiadomo co tam może się stać. Mogą zrobić jej krzywdę albo co gorsza zabić, a ja co. Mam tu siedzieć i czekać? Okaż trochę współczucia Dustin jakbyś był na moim miejscu już dawno byś to zrobił.

- Nie możesz mieć ciągłego wpływu na to co może się z nią stać Max. Nigdy nie wiadomo i sam to wiem po stracie Eddie'go. Poprostu czasami... musisz dać tej osobie już odpocząć. Nie może co chwila stawać na przeciw tym wszystkim problemom, nawet jak ma supermoce. Wiem, że ją kochasz i to mocno. Najbardziej z nas wszystkich, ale musisz zrozumieć, że każdy znas musi też podjąć własne decyzje bez pomocy innych. Zrozum to. - Słuchając wywodów Dustina doszłam do wniosku, że może i faktycznie ma racje, ale nikt z nich nie rozumie, jak bardzo narażona jest teraz na niebezpieczeństwo szczególnie, że żadne z nich nie odezwało się przez krótkofalówkę od godziny. Nie mogę tak siedzieć bezczynnie w przeciwieństwie do nich. Nie dam rady bez El i nie pozwole by stała jej się krzywda. Nie ma ma opcji. Powoli wstałam podchodząc do Dustina z udawanym zamiarem przytulenia go. Kiedy ten już chciał mnie do siebie przyciągnąć przywaliłam mu w brzuch popychając go na Lucas'a. Chłopaki zdezorientowani z bólem wywalili się na ziemię, a Will odrazu pobiegł im na pomoc. Korzystając z okazji szybko uciekłam z pomieszczenia.

- PRZEPRASZAM! PO WSZYSTKIM WAM TO JAKOŚ WYNAGRODZE OBIECUJE! - Szybko uciekłam w stronę wyjścia z budynku i pokierowałam się w stronę posiadłości Seed'ów.

- MAX! MAX CHOLERA! NIE RÓB TEGO! - Słyszałam za sobą coraz cichsze krzyki chłopaków, którzy dobiegli za mną tylko do wyjścia. Musieli odpuścić, przez to że byli cali obolali. Teraz muszę tylko dostać się do El i pomóc im zakończyć to wszystko.

------------------------------------------------------------

Oj Max oj Max. Czasami jednak trzeba pomyśleć dwa razy zanim się coś zrobi.
Szczególnie, że tylko 2 rozdziały zostały.

Pozdrawiam <33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz