Rozdział 11

82 8 99
                                    

Pov: El

Siedząc na schodach przed chatą rozmyślałam nad ostatnimi wydarzeniami. Pomimo tego, że jest tu ze mną Max, tata i często przychodzą do nas przyjaciele dalej w mojej głowie powtarza się ta sama scena. Co noc mnie nęka. Widzę siebie przywiązaną do tego łóżka i to jak zaczynają się mną bawić, a ja nie mogę nic zrobić. Potraktowali mnie jak najgorszą zabawkę. Pomimo próśb robili co chcieli. Tak bardzo bym chciała o tym zapomnieć...
Czuję do siebie obrzydzenie. Nie potrafię nawet spojrzeć na siebie w lustrze. Max próbuje wspierać mnie jak może, chce mnie cały czas trzymać blisko siebie bym poczuła jej bezpieczeństwo, ale nie potrafię teraz nawet przy niej się czuć komfortowo. Nie potrafię się do niej zbliżyć na tyle jak kiedyś. Czuję ból i nienawiść do siebie.
Próbowałam myśleć, że będzie lepiej, że z dnia na dzień powoli wszystko się naprawi. Myliłam się. Nie mogę tak dłużej żyć. Zmuszam się codziennie do pozytywnego myślenia i próby udawania, że wszystko jest okej. Dłużej tak jednak nie potrafię żyć. Nawet jeśli bardzo bym chciała. Przeze mnie cierpią też inni, a najbardziej Max. Nie chcę by reszte życia spędziła męcząc się ze mną.
Wyjęłam przygotowaną wcześniej przeze mnie kartkę z kieszeni od mojej koszuli i długopis. Położyłam kartkę na kolanie chwilę zastanawiając się nad swoją decyzją. Nie chcąc tracić czasu zaczęłam pisać.

"Droga Max.
Nie potrafię tak jak ty pisać listów, więc ten będzie dość krótki. Przez ostatni czas obie mamy bardzo ciężkie sytuacje, a ty wspierasz mnie jak możesz, za co ci jestem ogromnie wdzięczna, jednakże nie czuje się z tym dobrze, ponieważ ja tak nie potrafię. Nie umiem ci pomóc przez ostatni czas i tylko psuje ci humor albo wprowadzam jeszcze więcej problemów. Chcę byś miała godne ci życie z osobą, która będzie umiała cie wesprzeć w tych ciężkich chwilach. Bez problemu będzie cie przytulać i całować kiedy tylko będziesz chciała. Ja nie mogę ci niestety tego dać, ponieważ jestem przeklęta przez to co sie stało. Nie potrafię patrzeć na siebie inaczej niż na zarażonego, obrzydliwego człowieka. Nie chcę byś resztę życia spędziła z kimś takim jak ja dlatego proszę cie. Mimo tego co się teraz stanie nie szukaj mnie, nie drąż dalej w to co jest między nami. Znajdź kogoś kto będzie cie kochał i wspierał owiele lepiej niż ja to robiłam. Przepraszam, za to wszystko co się stało.
Nigdy nie chciałam ci zrobić krzywdy, a jednak większa część była z mojej winy. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza i kocham tylko ciebie. Zawsze będę.

Na zawsze twoja.
Hops."

Jedna z łez podczas pisania listu spadła na kartkę robiąc małą mokrą plamkę. Otarłam twarz z łez i po cichu weszłam do pokoju zostawiając kartkę na stoliczku przy łóżku. Max była jeszcze w łazience, a tata dostał swój list godzine temu do pokoju. Zapewne przeczyta go dopiero wieczorem jak wróci do domu.
Rozejrzałam się jeszcze chwilę ściągając z siebie niebieską bluzę Max i kładąc ją na oparciu krzesła, po czym wyszłam kierując się w stronę lasu.
Oddalałam się coraz bardziej od chaty oglądając otaczającą mnie naturę. Było dość ciepło i wiosennie. Las był pełen życia i uroku. Przede mną stał pieniek pozostały od ściętego już dawno drzewa. Obok niego stało drzewo z idealnie duża i gruba gałęzią, na której był przywiązany już wcześniej przeze mnie przygotowany sznur ze stryczkiem.
Stanęłam na pieńku przyglądając się stryczkowi. Był idealnie na mojej wysokości. Złapałam za niego cały czas myśląc o tym co stracę. Już nigdy nie usłysze śmiechu Max. Nigdy sie do niej nie przytulę, nie pocałuję, nie spędzę z nia najlepszych chwil mojego życia. Już nigdy nie spotkam się z przyjaciółmi, tata znów zostanie bez córki. Chata znów pewnie będzie pusta. Max będzie częsciej chodzić na cmentarz wraz z Hopp'em... Czy to jest tego warte?
Z jednej strony to, a z drugiej...
W końcu nastanie spokój. Max nie będzie zagrożona. Znajdzie nową lepszą osobę, z która będzie szczęśliwa, a tata... tata ma ją i Joyce... jakoś sobie poradzą.
Założyłam stryczek przez głowę mając go zwiazanego już na szyji. Spojrzałam w dół strojąc na krawędzi pieńka. Pozostaje mi tylko z niego zeskoczyć. Ponowna fala wspomnień uderzyła w moją głowę wywołując u mnie kolejne łzy. Nie potrafię zdrcydować, która droga będzie dla mnie słuszna. Nie chce dłużej znosić tego cierpienia. Nie chce na siebie patrzeć. Najwyższy czas to zakończyć.
Kiedy serce zaczęło mi bić coraz szybciej powoli zaczęłam pochylać nogę do przodu. Nagle zza pleców usłyszałam dźwięk łamiących się pod ciężarem gałezi i odgłosy biegania w moją stronę. Po chwili usłyszałam też dobrze znany mi głos.

- El! EL STÓJ! - Przed moimi oczami stała teraz zdyszana rudowłosa patrząca na mnie już z łzami w oczach. - El błagam cię nie rób tego. Ja cię potrzebuje. Nie krzywdzisz mnie nie cierpię przez ciebie. Tak naprawdę to ja dzięki tobie żyje. Wspierasz mnie codziennie i zawsze. Nawet tym, że poprostu przy mnie jesteś. Nie jesteś obrzydliwa. Nie jesteś zarażona ani obleśna. Nie jesteś niczym złym. Kocham cię taką jaka jesteś i dla mnie jesteś najcudowniejsza. Dlatego proszę. Nie chce cię stracić. Ściągnij to powoli... - Cała roztrzęsiona nie wiedząc co zrobić słuchałam słów dziewczyny. Jeszcze bardziej zalałam się łzami nie wiedząc co ze sobą zrobić. Max do mnie podchodziła ze strachem abym nie zrobiła żadnych gwałtownych ruchów. Z jej oczu spływały kolejne łzy.

- Max... ja... ja nie chcę tak żyć... - Spowrotem stanęłam obiema nogami na pieńku zaciskajac pięści. Max dalej powoli kierowała się w moją stronę wyciągając do mnie ręce.

- Naprawimy to obiecuje. Razem damy radę El. Nie pozwolę cie skrzywdzić rozumiesz? Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie chcę cie stracić i zrobie wszystko byś znów była szczęśliwa bo cie kocham najmocniej na świecie do cholery więc prosze. Pozwól mi ci to ściągnąć. - Dziewczyna była już blisko mnie delikatnie złapała mnie za ręce i je splotła. Poczułam lekkie ukojenie na sercu. Złe myśli powoli zaczęły zanikać, a ja staralam się uspokoić. Patrzyłam w wystraszone oczy rudowłosej przepełniona łzami i nieporadnością. - Mogę...? - Spytała z niepewnością powoli kierując swoją rękę w stronę sznura. Pokiwałam delikatnie głową na tak dalej się trzęsąc z płaczem. Max sprawnie ściągneła stryczek przez moją głowę i odrazu mnie mocno przytuliła wylewając swoje łzy na moje ramię. - Nie rób mi już tak nigdy proszę... El obiecaj mi to... - wtuliłam się w dziewczynę pełna łez i współczucia. Poczułam też jednak ogromną ulgę i bezpieczeństwo dziewczyny, którym jestem otoczona. Zrobiłam głeboki wdech i wydech uformowując swój oddech.

- Obiecuję Max...

------------------------------------------------------------

~ Stop, you're losing me
Stop, you're losing me
Stop, you're losing me
I can't find a pulse My heart won't start anymore for you ~

Nie no spokojnie będzie dobrze
Może

Pozdrawiam<33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz