Rozdział 18

92 7 76
                                    

Pov: El

Była noc. Zmęczona po wczorajszych atrakcjach szybko zasnęłam, jednakże kolejny koszmar z Harry'm w roli głównej wybudził mnie w środku nocy. Usiadłam na łóżku próbując złapać oddech. Odwróciłam się w stronę rudowłosej, którą najwidoczniej moje gwałtowne ruchy nie obudziły ponieważ dalej spała jak zabita. Może to i lepiej? Nie chce by cały czas się o mnie martwiła. Uformowując oddech dopiero po dłuższej chwili chciałam ponownie pójść spać, lecz nie potrafiłam. Wstałam po cichu i wyszłam z pokoju zakładając na siebie bluzę. Było ciemno, a zapalając światło zakładam, że kogoś bym obudziła. Powoli pokierowałam się do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. W ciszy wypiłam ją i wyszłam przed chatę nabrać trochę świeżego powietrza. Rozglądałam się po ciemnym lesie słuchając odgłosów zwierząt i szumu wiatru. Oparłam się o drewnianą balustradę zamyślając się ponownie nad koszmarem. Dlaczego on cały czas mnie prześladuje? Kiedy to się skończy... boję się, że przeze mnie Max, Hopp i inni dalej będą narażeni na niebezpieczeństwo. Nie przeżyje jak coś im się znów stanie z mojej winy. Nie mogę na to pozwolić. Może pora w końcu to zakończyć? Muszę z nim porozmawiać.

Weszłam spowrotem do chaty i szybko przebrałam się w normalne ciuchy. Po chwili byłam już gotowa. Spojrzałam na śpiącą Max zostawiając jej kartkę na biurku o treści "Wychodzę. Nie szukaj mnie. - El". Wątpie, że posłucha, ale też napewno mnie nie znajdzie. To ostatnie miejsce, do którego bym poszła. Co za ironia. Wyszłam po cichu z chaty i odrazu pokierowałam się do domu Harry'ego. Trudno było mi nie zawrócić. Nie wiem dokładnie co może mnie tam spotkać szczególnie po ostatnim... zrobię jednak wszystko by ochronić moją rodzinę. Wszystko.

Dochodząc do miejsca, którym był dom Seed'ów lekko się trzęsąc podeszłam do drzwi i zapukałam. Te po chwili same się otworzyły, a ja lekko wystraszona i zestresowana weszłam do środka. Rozejrzałam się chwilę po ciemnym korytarzu. Nagle na schodach zauważając wpatrującego się we mnie Harry'ego.

- Nie spodziewałem się takiego gościa o tej porze. - Powiedział uśmiechając się i schodząc do mnie.

- Chce to zakończyć. Raz na zawsze. Nie chce patrzeć jak moi bliscy przeze mnie cierpią. - Chłopak spogladając na mnie stanął dość blisko mnie odpowiadając.

- Imponuje mi jak bardzo stawiasz sobie życie innych nad swoje, a szczególnie tej rudej dziewczyny. Co w niej niby jest takiego wyjątkowego co? - Uniosłam wzrok w jego stronę. Przez chwilę nie wiedziałam czy dobrym pomysłem będzie mu odpowiadać.

- Jest najbardziej wyjątkową osobą jaką znam. Okazała mi tyle dobroci pomimo tego jak na początku ją potraktowałam. Otworzyła dla mnie serce, którego nie byłam godna. Pokazała mi inną stronę tego świata. Jedną z tej pięknej strony. Nauczyła mnie wielu rzeczy, pokazała jak sobie z czym radzić. Uświadomiła, że w trudnych chwilach nie muszę być sama. Była dla mnie ogromnym wsparciem. Nie zostawiła mnie w najgorszych momentach i zawsze przy mnie była. Wspierała mnie zawsze. Pokazała też inną stronę siebie, w przeciwieństwie do tej, którą przedstawiała innym. Troskliwą delikatną i kochającą. W takiej Max się właśnie zakochałam. Tak wiem jak to brzmi. Miłość do osoby tej samej płci. Nie obchodzi mnie jednak wasze zdanie. Kocham ją i nigdy nie przestane. Mogę za nią zginąć i będę za nią walczyć do ostatniej kropli krwi, ponieważ bez niej nie potrafiłabym żyć. Ta dziewczyna jest moim sercem, moim światłem, moim wszystkim. - Przy ostatnich słowach uroniłam łzy sama sobie uświadamiając jak bardzo kocham tą rudą dziewczynę. Sama nie potrafię w to uwierzyć jak bardzo się w niej zakochałam i jak dużo jestem w stanie dla niej zrobić. Czarnowłosy podszedł do mnie łapiąc mnie za brodę i kciukiem wycierając łzy spływające po moich policzkach. Uśmiechnął się do mnie dobrze wiedząc co jest moim słabym punktem. - Spróbuj jej zrobić krzywdę... To cię zabije. - Powiedziałam wpatrując się w oczy Harry'ego. Ten odsunął się na krok cały czas na mnie patrząc.

- Uważasz mnie za potwora jakim był mój ojciec, a prawda jest taka, że gdybym nim był już dawno byś nie żyła wraz z swoją Maxine za jego śmierć. - Odsunęłam się lekko w stronę wyjścia, kiedy chłopak uniósł ton. Ten w tym samym czasie zrobił krok do przodu lekko się śmiejąc. - Jednakże muszę wam podziękować. Sam bym nie mógł tego zrobić, a czekałem już na jego śmierć od bardzo dawna. Był bezdusznym psychopatą, który nawet nie traktował mnie jak syna. Nienawidziłem go bardziej niż ty, ruda i ten wasz szeryf. Codziennie modliłem sie o to by zdechł... i dzięki wam się to udało. Muszę wręcz podziękować. Bez was dalej bym musiał udawać kogoś kim nie jestem. - Nie wiedziałam nawet jak zareagować w tej chwili po tym co usłyszałam od Harry'ego. Już nawet nie wiem co o nim myśleć.

- C-Co on ci niby takiego zrobił, że tak go nienawidzisz? Robiłeś wszystko co ci kazał. Byłeś nawet ze mną tylko dlatego, że ci kazał Harry. Czemu nic nie mówiłeś? - Harry chcąc uniknąć odpowiedzi zaczał kierować się w głąb domu. Odrazu ruszyłam za nim chcąc dowiedzieć się całej prawdy. - Odpowiedz mi. Ani ty ani ja nic do siebie nie czuliśmy i dobrze o tym wiesz. Dlaczego mimo wszystko to robiłeś co? Co on ci takiego zrobił? Czemu nie chcesz zostawić nas w spokoju! To była jego głupia zabawa! Nie twoja! - Krzyknęłam na co ten się odwrócił patrząc na mnie z lekkim bólem w oczach.

- Wiesz... nie wiem czy zrozumiesz dlaczego to robie. Ty masz swoją rudą, masz ojca który cie naprawde kocha i przyjaciół, którzy cie wspierają. Znajdujesz w nich ukojenie, a ja? Ja nic takiego nigdy nie miałem poza jedną osobą, którą mi przypominasz...

------------------------------------------------------------

Jejj w końcu lecimy z głębszym rozwinięciem fabuły. Mam nadzieję, że się spodobało.

Pozdrawiam <33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz