Rozdział 24

71 6 66
                                    

Pov: Max

Biegnąc na pomoc El i reszcie zdałam sobie sprawę, że faktycznie narażam siebie i innych na niebezpieczeństwo, ale chyba mam na to jakiś sposób. Stanęłam na chwilę biorąc w ręce plecak i go rozsuwając. Wyjęłam z niego mojego walkmana, którego El mi dała jednego dnia w prezencie. Włożyłam do niego kasetę z ulubioną playlistą i założyłam słuchawki. Odpaliłam walkmana, a z słuchawek zaczeły lecieć moje ulubione piosenki. Pierwszą była "Running up that hill". Ponownie ruszyłam w stronę posiadłości Seed'ów. Gdy dotarłam już na miejsce drzwi były otwarte na oścież. To nie jest dobry znak. Powoli weszłam do środka rozgladając się ostrożnie. Nagle zza rogu wyszedł jeden z ludzi Harry'ego. Szybko schowałam się za ścianą lekko wychylając się czasami by sprawdzić kiedy odejdzie. Kiedy mężczyzna przeszedł na drugi korytarz szybko przemknęłam do najbliższego pokoju zamykając za sobą drzwi. Nikogo w pomieszczeniu naszczęście nie było. Po chwili jednak na podłodze dostrzegłam ścieżkę krwi prowadzącą do drugiego pomieszczenia. Zaczęłam się bardziej stresować i bać. Zrobiłam krok w stronę pomieszczenia. Krok za krokiem wchodząc do niego na środku dostrzegłam przywiązanego do krzesła pobitego Steve'a. Przerażona podbiegłam do niego szybko rozwiązując więzy. Chłopak był nieprzytomny. Kucnęłam naprzeciw niego i lekko nim sztruchnęłam.

- Steve. Steve obudź się. - Usłyszałam lekki pomruk pomieszany z bólem. Otworzył powoli oczy przyglądając się mi uważnie z lekkim zdezorienotwaniem. Dopiero po chwili ogarnął, że to ja. Zdjełam na chwilę słuchawki by móc z nim normalnie porozmawiać.

- Max...? Co ty tu robisz do cholery...? - Spytał kiedy pomagałam mu wstać. Spojrzałam chwilę na niego nie chcąc dostać kolejnego ochrzanu. W końcu jednak i tak się by dowiedział.

- Przywaliłam chłopakom i przybiegłam tu by wam pomóc. Jak widać dobrze zrobiłam i spokojnie. Mam słuchawki więc jak będę mieć je cały czas na uszach to nie usłyszę tej piosenki. Nie będą mogli mną kontrolować. - Starszy spojrzał na mnie chwilę analizując wszystko. Lekko się tym zdenerwował, ale chyba też zrozumiał, że koniec końców to była dobra decyzja.

- Dobra. Będę ci pokazywać droge albo kiedy masz sie zatrzymać lub ruszać. Zakładaj słuchawki musimy iść uratować innych.

- A gdzie El? I gdzie masz broń? - Spytałam wyciągając swój pistolet by mu narazie pożyczyć. Harrington wziął go odrazu rozgladając się na szybko.

- Zabrali mi ale ją odzyskamy. El jest w tym tajnym pomieszczeniu. Słyszałem krzyki. To nie wróży nic dobrego. - Po jego słowach zmroziło mi krew w żyłach. Strach przybrał na owiele większej sile na samą myśl, że El mogło się tam coś stać. Nie tracąc czasu założyłam słuchawki i ruszyłam wraz z brunetem w dalszą część posiadłości. Im dalej szliśmy tym bardziej roiło się tam od tych ochroniarzy Harry'ego. Ten gość ma ewidentnie za dużo pieniędzy. Staraliśmy się ich omijać nie zostając wykryci. W pewnym momencie Steve kazał mi przejść na drugą stronę pomieszczenia i ukryć się za kanapą co też zrobiłam. Szybko podszedł od tyłu do jednego z mężczyzn i zaczął go dusić. Położył po chwili mężyzne cicho na ziemi. Kiedy już wstawałam nagle poczułam jak ktoś przykłada mi coś metalowego do głowy. Cholera jasna.

- Proszę proszę mamy intruza. - Usłyszałam gruby głos należący zapewne do jednego z nich kiedy ten ściągnął mi słuchawki. Patrzyłam na Steve'a który w niego celował.

- Zostaw ją. Już. - Powiedział stanowczo trzymając mocno pistolet w ręce i próbując wzrokiem mnie uspokoić, kiedy mężczyzna przycisnął mnie do siebie.

- Najpierw odłóż pistolet młodziaku. - Kiedy Steve powoli opuszczał pistolet nagle usłyszałam dźwięk rozbijającego się o coś wazonu. Wcześniej przyciśnięty do mojej głowy pistolet nagle upadł na ziemię. Odwróciłam się szybko, a przed sobą ujrzałam trochę poranionego Hopper'a. Odrazu się do niego przytuliłam. Nie wiem dlaczego, ale chyba z nagłego napływu emocji. Starszy oddał uścisk i sprawdził czy wszystko ze mną w porządku.

- Nic ci nie jest? Czemu nie posłuchałaś? - Spytał biorąc pistolet z ziemi. Spojrzałam chwilę na Steve'a, który wymienił się z szeryfem porozumiewawczym spojrzeniem. Czując napór ze względu na to jak szybko tracimy czas dałam obu do zrozumienia, że trzeba się śpieszyć i ratować resztę. Założyłam szybko słuchawki i ruszuliśmy dalej nie cackając się już i strzelając w każdego kto stanie nam na drodze. W końcu dotarliśmy do pomieszczenia, w którym były przetrzymywane związane plecami do siebie Nancy i Robin trzymające się za ręce. Spojrzałam na Steve'a by mi powiedział czy mogę zdjąć słuchawki. Kiedy otrzymałam potwierdzenie natychmiast je ściągnęłam

- No i wtedy zabiorę cię do resteuracji na twoje ulubione danie, o którym mówiłaś mi już tysiąc razy. - Powiedziała z entuzjazmem Robin do Nancy po chwili zaczynają się śmiać wraz z drugą. Wogóle nie zauważyły naszej obecności.

- Khm khm przepraszam bardzo, ale mamy tu sytuacje zagrażającą życiu całej naszej paczki, a wy sobie tu randukejcie. - Oznajmił obużony Steve uwalniając obie z wiazów. Te odrazu olewajac bruneta przylepiły się do siebie.

- Kolejne tęczowe papuszki Jezus Maria Mayfield plage rozniosłaś. - Skierował do mnie Hopper, kiedy w tej samej chwili usłyszeliśmy zbliżające się w naszą stronę kroki należące do paru ludzi Harry'ego. Zauważyłam, że w każdym pomieszczeniu jest przyczepiony do ściany głośnik. Szykując się na najgorsze ponownie założyłam słuchawki, a reszta  wzieła do rąk bronie. Teraz pozostało nam tylko dotrzeć do tego tajnego pomieszczenia i uratować z tamtąd El tym samym niszcząc tam wszystko co pozostanie. Do pomieszczenia po chwili weszło sześciu uzbrojonych mężczyzn. Hopper odrazu strzelił jednemu w głowę, drugim zajął się Steve, a pozostałymi dwoma dziewczyny. Rzuciłam w jednego stojącym obok mnie wazonem, szybko uciekając z pola celownika drugiego. Hopper szybko dokończył za mnie robotę i ruchem ręki wskazał bym nie ściągała słuchawek bo na głośnikach zaczeła grać muzyka. Teraz muszę być cholernie ostrożna. Steve dał sygnał abyśmy ruszali dalej. Zeszliśmy do kuchni i momentalnie moim oczom rzuciły się wielkie metalowe drzwi obok przesuniętej lodówki z których dobiegało migające co chwila światło. Po twarzach innych mogłam wywnioskować że słyszą coś bardzo złego...

------------------------------------------------------------

No to co
Ostatni rozdział przed wami. Czuje się jak przed jakimś występem. Jutro będzie się działo. Miejmy nadzieję, że poza mną wszyscy wyjdą z tego cało.
Dziękuje, że tu dalej jestescie mimo wszystko i wyczekujecie tych rozdziałów. Będzie mi trudno zakańczać tą książkę (wzruszyłam się).

Pozdrawiam <33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz