Rozdział 19

84 6 64
                                    

Pov: El

- Kogo ci niby przypominam? Dlaczego nie chcesz nikomu o tym powiedzieć? Ojciec ci zabronił? Nie ma go tu już. - Powiedziałam na co Harry spojrzał się na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

- Nie będę o tym rozmawiał z jakąś córką pieprzonego gliny. - Chłopak usiadł na fotelu zapalając papierosa.

- To niby z kim masz o tym pogadać co? Podobno nie masz nikogo innego bliskiego, a skoro już zacząłeś to możesz skończyć. - Usiadłam na przeciw czarnowłosego, który przewrócił oczami i głęboko westchnął z irytacji.

- Mój ojciec. Nigdy nie był człowiekiem, który okazałby jakiekolwiek uczucia. On nawet nie wiedział co to znaczy. Dlatego, żeby mnie wychować na takiego jak on. Wysługiwał się moja siostą. Lillie, która była dla mnie jedynym wsparciem w całym moim życiu. To ona zawsze pomagała mi we wszystkim i zawsze wspierała w trudnych chwilach, a ten widząc to... zaczął robić jej okropne rzeczy tylko po to bym robił to co mi każe. Przeze mnie tak cierpiała bo nie potrafiłem być pieprzonym posłusznym chłopczykiem. - Słuchałam uważnie historii Harry'ego zastanawiając się, czy on napewno jest taki jakiego go wcześniej postrzegałam.

- Co się z nią stało? - Spytałam niepewnie spogladając na niego. Ten zgasił papierosa zostawiając go w popielniczce i obserwując mnie przez chwilę znów zaczął mówić.

- Pewniego dnia mój ojciec kazał mi zabić dla niego kobiete z dzieckiem w ciąży. Powiedziałem mu, że tego nie zrobię. Nie potrafiłem. Ten przyprowadził tam moją siostrę i powiedział, że albo ta kobieta albo Lillie i mam wybrać. Próbowałem, ale nie potrafiłem. Nim się obejrzałem padł strzał. Zobaczyłem tylko upadającą na ziemie Lillie. Podbiegłem biorąc ją w swe ramiona. Próbowałem zatamować krawienie. Mówiła mi jak bardzo ją boli i nie chce umierać. Próbowałem jej pomóc, ale mi się nie udało... wykrawiła się. Ten chory pojeb zabił ją i nazwał mnie tchórzem! Potem mnie torturował! Myślisz, że twoje plecy są w złym stanie?! Moje w pewnym momencie miały całą obdartą skórę! Nie tylko plecy... - Chłopak uniósł się, że aż wstał z fotela, a ja bałam się ruszyć z miejsca. W środku mnie zrodziło się współczucie do niego. To nie on jest potworem tylko jego ojciec... to on mu wszystko kazał robić.

- H-Harry... ja cie rozumiem... współczuje, ale... wyżywanie się na innych nic ci nie da. Ja nie jestem twoja siotrą. Nie zaznasz tu ukojenia, a jeśli będziesz próbował na siłę to staniesz się jak twój ojciec. Nie jesteś złą osobą Harry. - Powoli wstałam chcąc podejść do chłopaka, lecz ten się odsunął odwracając się do mnie tyłem.

- Przestań tak gadać do cholery. Najlepiej to już sobie stąd iść. Dowiedziałaś się tego co chciałaś więc wynoś się. - Rzucił oschle na co lekko się odsunęłam.

- W takim razie chcę tylko byś obiecał, że nie zrobisz krzywdy moim bliskim. - Harry odwrócił się do mnie spowrotem spogladając na mnie nerwowo.

- Nie będę ci nic obiecywał. Idź już zanim narobisz sobie problemów. - Wystraszona popatrzyłam jeszcze chwilę na czarnowłosego i pokierowałam się w stronę wyjścia. Cały czas było mi go żal za to co się stało w jego przeszłości i co zrobił z nim John. Potwór. Wychodząc z posiadłości odrazu ruszyłam do chaty. Gdy już dotarłam przed drzwiami czekała na mnie poddenerwowana rudowłosa. Powoli do niej podeszłam chcąc na spokojnie wszhstko jej wytłumaczyć.

- Max... - Dziewczyna nawet nie dała mi dokończyć. Zmierzyła mnie wzrokiem sprawdzając czy jestem cała.

- Gdzieś ty była do cholery jasnej? Wiesz ja się o ciebie martwiłam? Miałaś nigdzie nie wychodzić co ci odbiło! - Spytała roztrzęsiona wchodząc za mną do chaty. Ściągnęłam z siebie bluzę bojąc się opowiedzieć Max o wszystkim.

- El zadałam ci pytanie. Gdzieś ty była? - Powoli odwróciłam się do rudej. Westchnęłam wiedząc, że i tak już od tego nie ucieknę. Usiadłam na kanapie, a ona na przeciw mnie. Po chwili zaczęłam opowiadać jej o wszystkim co działo się odkąd wyszłam z chaty.
Gdy skończyłam dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem i zdenerwowana wszystkim, a najbardziej moimi doświadczeniami po rozmowie z Harry'm.

- Wiem, że według ciebie to głupie co zrobiłam, ale uważam, że w tym człowieku jest głęboko ukryte dobro. - Max odrazu wstała śmiejąc się nerwowo i kręcąc głową.

- Czy ty siebie słyszysz El? Co ci do cholery odbiło co? Idziesz SAMA do domu gościa który cie wykorzystywał na wszelkie możliwe sposoby, bił, karał za byle gówno i cie zgwałcił. Powtarzam ZGWAŁCIŁ!

- Max on naprawdę...

- Co naprawdę El? Co?! Ja rozumiem, że każdy ma swoją przeszłość, nie każdy ma ją idealną jak większość ludzi na tym świecie, ale on jest psychiczny. Teraz też tobą zmanipulował i nabrałaś się na te jego rozczulające aż do usrania się historyjki.

- To nie są historyjki. Miał okropną przeszłość. To nie on mnie zmanipulował tylko on był manipulowany przez swojego ojca dlatego to robił. Nie jest taki naprawdę. Jest poprostu skrzywdzony. Gdyby był potworem taki jakim jak jego ojciec to wątpie by mnie wypuścił z tamtąd kiedy u niego byłam! - Poddenerwowana zachowaniem rudowłosej stanęłam z kanapy spogladając jej w oczy, które były przepełnione niezrozumieniem i złością.

- Jak możesz tak myśleć? Po tym wszystkim co ci zrobił ty go bronisz bo opowiedział ci smutną historię swojego życia. El przejrzyj na oczy do jasnej. Typ teraz obraca cie przeciw mnie. Nie rozumiem tego.

- Wiem, że nie rozumiesz Max. W tym problem, że nie chcesz tego zrozumieć. Nie potrafisz dostrzec w osobie czegoś wiecej niż tylko zła. On wcale nie musi być taki jak jego ojciec. Możemy mu pomóc.

- Co ty wogóle wygadujesz El?! Ogarnij się. Ludzi nie zmienisz. Już próbowałaś Vecne przekonać i jak to się skończyło? Tak, że skończyłam w śpiączce cała połamana. Nadal nawet nie wiem jakim cudem jeszcze żyje! Teraz jeszcze bronisz go i atakujesz mnie. Może ty serio się w nim zakochałaś co?

- Max proszę cie przestań... bez takich.

- Nie El nie przestane póki się nie ogarniesz. Jesteś naiwna. Jeśli chcesz tak dalej to proszę, ale beze mnie. Nie będę się bawić w pieprzone naprawianie ludzkości, bo nikomu to się nigdy nie udało. Radzę ci posłuchaj mnie albo się to źle skończy. Miałyśmy już żyć w spokoju! CHCIELI MNIE ZABIĆ! CIEBIE ZGWAŁCILI! JEGO OJCIEC MNIE POSTRZELIŁ PRAWIE ZGINEŁAM TY DO TEJ PORY MASZ PIEPRZONE BLIZNY BO TYM CO CI ZROBILI I DALEJ ICH BRONISZ! JAPIERDIELE EL! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE!? - Nie wytrzymując powoli krzyków na mnie zacisnęłam pięści i podeszłam do Max, która odrazu się odsunęła.

- TY NIC NIE ROZUMIESZ MAX! WIEM CO ZROBILI I DALEJ ICH ZA TO OBWINIAM! ALE WIĘKSZOŚĆ TEGO CO SIĘ STAŁO TO WINA JOHN'A! NIE HARRY'EGO! NIE MYŚLĘ O NIM W TAKI SAM SPOSÓB JAK TY! POTRAFIE WYBACZYĆ! TY NIGDY NIE UMIAŁAŚ! NIC SIĘ ZE MNĄ NIE DZIEJE TYLKO TY ZMIENIASZ SIĘ NA GORSZE! NIE POZNAJE CIE JUŻ! - Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Odsunęłam się pare kroków od rudowłosej, która patrzyła na mnie z szokiem w milczeniu. Widziałam ból w jej oczach po moich słowach. Czułam, że przesadzam, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Odwróciłam się tyłem do dziewczyny kierując się w stronę wyjścia. Na chwile jeszcze się zatrzymałam spogladajac na Max. - A co do tego jakim cudem żyjesz... nigdy ci tego nie mówiłam, ale... to ja wtedy ci przywróciłam życie... mocami... nie mogłam ci dać odejść... zabardzo cie kocham i mimo wszystko. Nie przestanę, ale to ty mnie teraz tracisz. - To mówiąc wyszłam z chaty nie odwracając się za siebie zostawiając Max samą z myślami w wielkiej i głuchej ciszy. Po mojej twarzy nie przestawały lecieć łzy. Jak najszybciej oddaliłam się od chaty odchodząc w głąb lasu.

------------------------------------------------------------

No tak. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Tak wiem zawsze musi być jakaś bomba ale co ja poradzę. Mam nadzieję, że sie podobało.

Pozdrawiam <33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz