Rozdział 15

77 7 94
                                    

Pov: El

Ściągnęłam jej bluzę związując ją wokół jej rany by zatamować krawienie. Spojrzałam na rudowłosą ponownie biorąc ją w swoje objęcia.

- Nie waż mi się zasypiać okej? - Powiedziałam do dziewczyny, która patrzyła na mnie przymkniętyni na wpół oczyma. Bluza nie spełniała  dostatecznie swoich obowiązków. Muszę znaleźć coś innego. W tym sklepie napewno musi być jakaś apteczka.
Pomogłam dziewczynę wstać słysząc jak bardzo ją to boli. Cały czas ją uspokajałam jak tylko mogłam sama będąc roztargniona emocjonalnie przez to wszystko.
Co chwila przypatrywałam się Max czy ta dalej kontaktuje. Powoli pokierowałyśmy sie w kierunku kas i zaplecza.
- Dasz radę Max jesteś silna... - Czułam jak rudowłosa staje się bardziej oporna w chodzeniu. Podeszłyśmy do kas, gdzie na podłodze przy jednej z nich leżał pistolet John'a, którym strzelił w Max. Podniosłam go dajac go Max, która schowała go powoli w jednej z kieszeni w swoich spodniach, a ja zaczęłam się szybko rozglądać za jakąkolwiek apteczką. Nic jednak nie znalazłam. Pozostał nam tylko kantorek.

- El... ja... ja nie mam już siły... - Spojrzałam na dziewczynę ze strachem podchodząc z nią do drzwi od zaplecza sklepu.

- Jesteśmy blisko. Proszę cie Max wytrzymaj. - Rudowłosa spojrzała na mnie swoim słabym wzrokiem przytakując lekko po chwili. Spojrzałam na drzwi i nie marnując czasu otwarłam je szybko mocami. Weszłam z dziewczyną na zaplecze szukając wzrokiem apteczki, albo czegokolwiek w tym stylu. Usadowiłam ją na krześle bym mogła szybciej poszukac czegokolwiek, a ona nie musiałaby się tak męczyć.
- Zostań tu. Nie ruszaj się, a przede wszystkim nie zasypiaj. - Rzekłam stanowczo czekając na reakcje dziewczyny czy zrozumiała. Po chwili pokiwała ponownie głową, a ja szybko ruszyłam w poszukiwaniu czegoś do pomocy Max.
Przeszukiwałam półki, szafki, pudła i inne. Nigdzie jednak nie było tego. Zauważyłam nagle na końcu pomieszczenia na ścianie w rogu  skrzynkę pierwszej pomocy. Tam powinna być apteczka. Podbiegłam do niej otwierając ją z nadzieją, lecz była ona pusta.
- Nie nie nie! Gdzie ona jest?! - Wkurzona i zrozpaczona odsunęłam się od skrzynki.

- Jaki przypadek, że ja ją właśnie mam. - Usłyszałam głos należący do John'a. Odwróciłam się w jego stronę, a ten trzymał w ręce apteczkę.

- Oddawaj ją. - Stanęłam gotowa użyć już mocy, na co ten się tylko uśmiechnął.

- Nie radzę. Jeśli się ruszysz to ponownie włącze ulubioną piosenkę Maxine. - W drugiej ręce trzymał urządzenie włączające głośniki. Czułam się teraz kompletnie bezradna.

- Pozwól mi ją tylko uratować... - zrezygnowana spojrzałam błagalnie na mężczyzne.
- Potem zrobicie ze mną co chcecie. - Po moich słowach John uśmiechnął się rzucając mi przed nogi. Podniosłam ją szybko odbiegając jak najszybciej do Max. Ten szedł za mną. Gdy już do niej dotarłam szybko otwarłam apteczkę znajdując w niej badnaże, nici i szydełko. Nie mogłam sie jednak zdecydować co będzie lepsze.

- El... co on tu... - Max ledwo mówiąc  spojrzała złowrogo na Johna. Ten stał ze spokojem przyglądając się mi.

- Radziłbym zszyć tą ranę. Bandaże tylko zatamują na jakiś czas krawienie. No chyba, że nie umiesz. - W tym samym momencie przypomniało mi się jak tata uczył mnie szyć. Nigdy nie robiłam tego na ludzkim ciele, ale chyba nie może być tak źle.
Skierowałam wzrok na Max, która ledwo już kontaktowała. Wziełam nici i szydełko kładąc dziewczynę na ziemi.

- Nie ruszaj się teraz okej? Będzie bolało. - Podałam dziewczynie coś twardego do zagryzienia między zębami. Przesunęłam bluzę z rany tak by mieć na nią całkowity widok. Jednak wstrzymałam się jeszcze przed szyciem przypominając sobie, że przecież kula dalej jest w śroku rany. - Kula... muszę ją wyjąć. - Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy. Zdecydowałam się użyć mocy i wyjąć ją nimi tak by nic nie uszkodzić i nie marnować czasu. Gdy już znalazłam ją mocami zaczęłam ostrożnie wyjmować nie uszkadzając niczego wokół. Słychać było za to krzyki Max z bólu. Ledwo potrafiłam to wytrzymać. Nie potrafię patrzeć ani słyszeć jak ona cierpi. Po chwili kula była już poza jej ciałem. Rzuciłam ją na ziemię i zabrałam się do szycia wcześniej odkażając ranę co też nie było dla nas miłym doświadczeniem.
Podniosłam dziewczynę z ziemi mając teraz tylko nadzieję na to, że w ranę nie wdało się żadne zakażenie. Wyjęłam z jej ust twardy przedmiot.

- Cholera jasna... - Powiedziała z bólem powoli siadając spowrotem na krześle.
Odwróciłam się do John'a patrząc na jego uśmiechniętś twarz.

- Idziemy Jane. Będziesz idealnym obiektem moich nowych badań. - Spojrzałam na niego z strachem. Max nie wiedziała co się dokładnie dzieje.

- El...? Co on mówi...? - Złapałam z rudowłosą kontakt wzrokowy, a ja nie mogłam powstrzymać łez.

- Przepraszam Max. Inaczej byś się wykrwawiła... - John zaczął kierować się do wyjścia. Max patrzyła na mnie z zdruzgotaniem dobrze wiedząc co się stanie jak tam z nim pójdę. Cała się trzęsąc ze strachu i rozpaczy ruszyłam za mężczyzną.

- Pamiętaj Jane, że ja cały czas mam mój pilot aktywujący głośniki. Spróbuj tylko użyć mocy to będziesz musiała się potem mierzyć z Maxine. - Słuchałam słów starszego odchodząc z nim do wyjścia wpatrując się w podłogę. Nagle usłyszałam strzał dobiegający zza moich pleców. Nie poczułam jednak by coś we mnie trafiało. Odwróciłam się roztrzęsiona i przerażona zauważając ledwo stojącą na nogach Max trzymającą w ręku pistolet John'a, który zabrałyśmy wcześniej ze sobą. Z lufy pistoletu można było dostrzec unoszący się dym. Spojrzałam szybko na Johna, który zaczął krwawić. Odwrócił się nerwowo do Max.
- Ty pieprzona suko... - Mężczyzna nie zdążył zrobić kroku w jej stronę, kiedy to rudowłosa strzeliła mu w tors jeszcze 2 razy. Zszokowana stałam jak wryta w jednym miejscu obserwując jak mężczyzna pada martwy na ziemię. Dopiero po tym gdy dostrzegłam jak klatka piersiowa John'a przestała się unosić ocknęłam i podbiegłam do Max pomagając jej ustać na nogach.

- Max... zabiłaś go... - Powiedziałam w szoku, lecz w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rudowłosa spojrzała na mnie kładąc dłoń na boku mojej twarzy.

- Mówiłam... nie pozwolę im cię już więcej tknąć... - Wzruszona przytuliłam dziewczynę tak by nie zadać jej niepotrzebnego bólu. Wzięłam ją pod ramię i chwilę przygladając się ciału John'a ruszyłyśmy w kierunku wyjścia.

------------------------------------------------------------

Sorry, że wczoraj nie było rozdziału, ale nie miałam zbytnio czasu (tak wmawiaj sobie poprostu jesteś leniem i ci sie nie chciało), ale wracam do akcji jutro pewnie też się nowy pojawi. Mam nadzieję, że się podobało.

Pozdrawiam <33

The Story Of Us ~ ElmaxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz