Rozdział 15

1.2K 86 14
                                    

Tęskniłam za tym miejscem – szepnęłam, kiedy tylko zobaczyłam znajomą okolicę.

Samochód Christophera zaczął zwalniać, co oznaczało, że już za moment znajdę się w objęciach mamy. Stresowałam się tą chwilą. Od ostatnich wydarzeń nie miałyśmy okazji, by dłużej ze sobą porozmawiać. Miałam wrażenie, że mocno się od siebie oddaliłyśmy, choć na każdym kroku czułam jej miłość i troskę.

– Będzie dobrze – powiedział pewnym siebie głosem Chris, jakby wyczytał moje myśli. – Mama będzie przeszczęśliwa, że w końcu może cię zobaczyć.

– Ona nie wie... – zaczęłam, zdając sobie sprawę, że muszę wyjaśnić z nim pewne kwestie. – Nie miała pojęcia, że wyjechałam do innego stanu. Okłamałam ją. Musiałam.

– Spokojnie. Jestem pewny, że nie będzie miała o to żalu.

– Nie znasz jej – odpowiedziałam trochę zbyt agresywnie, dlatego szybko skorygowałam ton głosu – Mimo tego, że zawsze była najlepszą mamą pod słońcem, nigdy nie tolerowała kłamstwa. A teraz... Przecież to właśnie przez to straciłam ciążę.

Poczułam ukłucie, które przeszyło całe moje ciało. Choć od tych wydarzeń minęło już sporo czasu, nadal nie mogłam się z tym pogodzić. Reagowałam instynktownie.

– Alex. – Chris zatrzymał samochód, parkując idealnie przed samymi drzwiami mojego rodzinnego domu. Podniósł dłoń i skierował ją w stronę mojej twarzy. Delikatnie przesunął ją w swoim kierunku, nie pozwalając mi uniknąć jego spojrzenia. – W tym, co się wydarzyło, nie ma twojej winy. Nie masz wpływu na to, że światem rządzi dobro i zło. A tego drugiego jest ostatnio sporo więcej.

Pokiwałam głową. Nie chciałam drążyć tematu. To, co we mnie siedziało, nie wyniosło się po kilku słowach pocieszenia. Było zakorzenione o wiele głębiej, a ja wiedziałam, że przede mną jeszcze wiele wysiłku, by to przepracować.

– Witajcie kochani – krzyknęła mama, w biegu narzucając na siebie błękitny sweterek.

Ruszyła w naszą stronę, a za nią krok w krok podążał mężczyzna, którego jeszcze nie miałam okazji poznać osobiście. O Aidenie słyszałam już wiele dobrego, mama zachwalała go przy każdej możliwej okazji. Pomagał jej w życiu codziennym, a przede wszystkim wspierał w każdych trudnościach. Cieszyłam się, że po latach nieszczęśliwego związku, a potem życia w samotności, odnalazła w końcu kogoś, kto ją doceniał. Zasługiwała na to.

– Cześć mamo – odpowiedziałam, wychodząc z samochodu.

Chris stał już u mojego boku, pomagając mi wysiąść z pojazdu. W ostatnim czasie był niesamowicie czuły, dbał o każdy detal. Doceniałam to, choć nie zawsze potrafiłam to okazać.

– Przedstawiam wam Aidena. – Mama wskazała dłonią na mężczyznę, który postawił krok do przodu. Uśmiechał się, ale widziałam po nim, że się stresował. Nic dziwnego, w końcu nie codziennie poznaje się córkę swojej kobiety. Na dodatek z towarzyszącym jej dwa razy starszym chłopakiem.

Po krótkiej wymianie uprzejmości weszliśmy do domu. Już od progu dobiegł mnie zapach szarlotki, którą mama robiła w specyficzny dla siebie sposób – z dodatkiem rabarbaru. Poczułam ogarniające całe ciało ciepło.

– Campi! – pisnęłam, kiedy mała, biała kuleczka nagle zjawiła się u mojego boku.

Jego ogon wyglądał jak mini karuzela. Zachichotałam, widząc, jak mocno domagał się pieszczot. Pogłaskałam go po brzuszku, czyli tam, gdzie lubił najbardziej, a on jak na zawołanie położył się na plecach, eksponując obszar głasków, jak zwykła mawiać mama.

Na zawsze, Panie ProfesorzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz