Rozdział 4 - NIEZIEMSKIE OCZY I DRUGI TELEFON
-Przepraszam, byłam po prostu zbyt wpatrzona w twoje nieziemskie o... o... o.. - dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, co tak naprawdę powiedziałam, ale było już za późno na zamknięcie moich niewyparzonych ust. Kontynuowałam dalej, zważając bardziej na to co mówię, dodałam więc tylko z przerażeniem tego jak może to odebrać te słowa:
-To znaczy... Jestem Faight.
-Miło mi cię poznać Faight. - wyraźnie zaznaczył moje imię, w taki sposób, jakby bardzo mu się spodobało. - Swoją drogą dziękuję za komplement o moich „nieziemskich o... o... o...". - Zaśmiał się w wyjątkowo fantastyczny sposób.
Ja natomiast czułam jedynie, że się zarumieniłam. Zawsze, gdy ktoś mnie zawstydza, na mojej waniliowej twarzy maluje się delikatny różowy cień. Nie mogłam jednak wyjść z podziwu odcienia jego głęboko błękitnych tęczówek. Nagle znów usłyszałam dzwonek Smell Like Teen Spirit Nirvany. Popatrzył na mnie i delikatnym gestem głowy i dłoni doradził, bym odebrała telefon. Uśmiechnęłam się do niego tylko delikatnie, wciąż wpatrując się w oczy. Musiałam jednak spuścić wzrok na telefon. Na mojej twarzy ukazało się zdziwienie. Nie z tego powodu, że jakimś cudem miałam ze sobą telefon, ale że okazało się, że dzwoni do mnie Thalia... „Czy ja śnię?". Jednak już po chwili, gdy jeszcze raz zobaczyłam Brian wiedziałam już, że to co się dzieje jest prawdą.
Odebrałam szybko telefon i spytałam siostrę:
-Halo? Co chcesz? Nie mogę teraz rozmawiać. - Zapytałam z niecierpliwością, by dowiedzieć się o co chodzi. Stał obok mnie ideał chłopaka, a ja odwrócona stałam i gadałam z siostrą przez telefon.
-Hej, mama chce, byś kupiła galaretkę wiśniową i lody czekoladowe na deser. Kupisz? - Zapytała bez jakiegokolwiek entuzjazmu.
-Dobra. Galaretka czekoladowa i lody malinowe. Kupię jak będę wracać. - odparłam bez namysłu, by w końcu zakończyć tę rozmowę.
-Nie! -krzyknęła. - Galaretka malinowa, a lody czekoladowe! - krzyknęła raz jeszcze przez głośnik komórki tak, że aż Brian najwyraźniej to usłyszał, bo uśmiechnął się jeszcze bardziej w moją stronę.
-Dobra, kupię. - rozłączyłam się czym prędzej, by móc znów zobaczyć te nieziemskie oczęta.
Odwróciłam się szybko, ukazując to, że bardzo mi zależy, by znów go ujrzeć. Brian wyglądał podobnie.
-Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
-W jak najlepszym. - odparłam wpatrując się w jego błękitne oczy.
Zeszliśmy na bok otrzepując resztę piasku z ubrań.
-Słyszałem, że musisz iść do sklepu, prawda? - przerwał nagle wydającą się trwać wieczność ciszę.
-Ach, tak. Mam kupić galaretkę czekoladową i lody malinowe! - Odparłam szybko i bez zastanowienia, łapiąc się za głowę.
-Jesteś tego pewna? - odpowiedział z uśmiechem na twarzy i błyskiem w oku.
-To znaczy... - i jak zwykle w takich chwilach delikatnie przymrużyłam oczy i spięłam policzki, ponownie łapiąc się ręką za głowę. W tym momencie w głowie miałam pustkę. Przez jego boskie oczy zapomniałam co miałam kupić, ale i przy okazji jak się nazywam, który mamy rok i gdzie jestem.
-Masz ochotę na kawę? - zapytałam przerywając moją niezręczną ciszę. - Ja stawiam! - dodałam z uśmiechem na twarzy, martwiąc się, czy się zgodzi.
-Czemu nie? Bardzo chętnie. - odparł, a ja niemal opadłam na ziemię. Sama nie wiem czy z podniecenia spotkaniem z Brianem, czy dlatego, że zaczęło kręcić mi się w głowie i robić ciemno przed oczyma. Coraz mniej świata, a coraz więcej czerni widziałam moimi licami. Poczułam jedynie, że nie utrzymam się dłużej na nogach i odruchowo wyciągnęłam błagalnie ręce w stronę Briana. Czułam tylko, jak powoli lecę i to ostatnie wspomnienie.
CZYTASZ
Inna niż wszyscy...
Science FictionKażdy z nas ma swoje myśli... Każdy z nas ma swoje zdanie... Każdy z nas boi się reakcji otoczenia na nas samych... Jedni bardziej, drudzy mniej... W życiu każdego przychodzi taki czas, że zastanawiamy się nad sensem życia. Kim jesteśmy? Dokąd zmier...