Rozdział 18

73 6 1
                                    

Rozdział 18 - NALEŚNIKI, TELEFON I KORONKOWA BIELIZNA



Raven została u mnie na noc. Wiedziała, że potrzebuję jej obecności. Bardzo się za nią stęskniłam podczas jej nie obecności.
Leżałam w łóżku. Było mi ciepło i przyjemnie, póki nie poczułam czegoś rażącego na mojej twarzy. Delikatnie odchyliłam powiekę, by ujrzeć przyczynę mej pobudki. Był nią mały promyk światła, który padał na moją twarz spomiędzy zasłonek. Wiedziałam, że przez niego nie mogłabym dalej spać. Musiałam coś z nim zrobić. Wydałam dźwięk niezadowolenia przypominający "ughhh..." i podniosłam się do pozycji siedzącej. Wyciągnęłam rękę w kierunku zasłonki i niewiele myśląc przesunęłam ją jednym zręcznym ruchem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że razem z zasłonką przewróciła się doniczka ze storczykiem stojącym na parapecie. Przy okazji firanka zerwała się z karnisza. Wyglądało to niczym pobojowisko. Wydałam jeszcze głośniejszy odgłos niezadowolenie, bo wiedziałam, że będę musiała to posprzątać.
-Co się tak tłuczesz? - zaspany głos wydobył się spod mojej kołdry. Dopiero w tedy przypomniałam sobie o mającej miejsce poprzedniego dnia rozmowie.
-Przepraszam, że cię obudziłam. Chciałam zasłonić zasłonkę, a przy okazji zdewastowałam firankę i kwiatka.
-Przecież nawet nie wstałaś z łóżka. Jak niby zwal... - przerwała na chwilę, jakby się zastanawiała, po czym dodała - A no tak... Super moce i te sprawy...
-Wiesz... Myślę, że mam z nimi pewien problem.
-Co prawda o ich istnieniu wiem od wczoraj, ale może jakoś spróbuję pomóc. - niechętnie usiadła po turecku i odgarniając z twarzy włosy popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
-Mam czasem wrażenie, że nad nimi nie panuję... Choć staram się zrobić coś delikatnie, to nie zawsze tak wychodzi. Kiedyś nie miałam tego problemu, ale od jakiegoś czasu moja moc staje się potężniejsza. Boję się, że nie będę w stanie nad nią w pełni zapanować i nie chcący zrobię komuś krzywdę.
-Masz na myśli takie akcje jak wczoraj?
-Mniej, więcej.
-Mam pewną teorię, ale to dopiero przy śniadaniu. Jestem strasznie głodna. Mam ochotę na naleśniki z czekoladą!


- - - - - - - - - - -


- Dla mnie pierwsza porcja! - krzyknęła Raven, niemal wyskakując zza drzwi łazienki do kuchni.
- Proszę, mój ty głodomorze! - odpowiedziałam, zwinnie przewracając patelnię nad talerzem, tak, że naleśnik spadł na sam jego środek.
- Pachną pięknie! - powiedziała z zachwytem, wciągając unoszący się nad naleśnikiem zapach.
- W miseczce na blacie są banany. A w szafce koło lodówki czekoladową polewę. I chyba jeszcze jakoś dżem powinien być. - Raven wzięła rzeczy które jej wymieniłam i usiadła przy wyspie na środku kuchni.
- Słuchaj, a co do tej mocy... - zaczęła mówić, ale szybko jej przerwałam zamykając usta dłonią.
- Ciiii! - uciszyłam przyjaciółkę. - Nie możemy o tym mówić tak głośno. Nikt na razie o niej nie wie i niech tak zostanie, ok? - dodałam szepcząc. Dziewczyna pokiwała delikatnie głową na znak zgody. Wzięłam rękę z jej ust.
- To co z tym zrobisz? - zapytała, upewniając się, że nikt nas nie obserwuje.
- Jeszcze nie wiem. Muszę nad tym pomyśleć. Masz dzisiaj czas? Chciałabym ci pokazać pewne miejsce. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Nie bardzo. Umówiłam się z rodzicami, że odwiedzimy babcię. A to jakieś dwie godziny drogi od mojego domu. A babcia jeszcze mnie nie widziała odkąd przyjechałam z wakacji. Pewnie naszykowała tyle jedzenia, że masakra. Znowu będę wyglądać jak niedźwiedź szykujący się na zimę.

- Nie przesadzaj! Babcie już od tego są. - Zaśmiałyśmy się wspólnie.
- Ale mam wrażenie, że pewna osoba chętnie by z tobą gdzieś poszła. - Raven poruszyła śmiesznie brwiami. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. - Mówię o tych dwóch przystojniakach!
- Ach, to tylko kumple. - powiedziałam lekko się czerwieniąc.
- Akurat. Widziałam jak na ciebie patrzą. Zwłaszcza ten blondyn. Chyba to coś więcej niż tylko kumplowanie. - popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "coś tu się szykuje".
- Niedawno się wprowadził obok. To dobry przyjaciel. - powiedziałam, ale zdawało mi się, jakbym sama nie wierzyła w te słowa.
- Ta, yhym... A ja nigdy nie farbowałam włosów. - zaśmiałyśmy się obie. - Może powinnaś mu dać szansę? Widać, że mu na tobie zależy.
- Wyczytałaś to z niego w ciągu niecałej minuty, kiedy go widziałaś?
- Jasne, wiesz przecież, że mam dar jasnowidzenia! - zaśmiała się, prowokując i mnie do tego, ale jakoś nie specjalnie mnie to rozbawiło. Gdy to dostrzegła od razu przestała się śmiać. -Wybacz, to było trochę nie na miejscu.
- Może odrobinkę, ale nie popadajmy w paranoję. - obie się zaśmiałyśmy.
- Dobra, słuchaj, miło się gaworzy, ale ja się powoli muszę się zbierać.

Inna niż wszyscy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz