Rozdział dedykuję Natalii. Tak, tobie Szalona Natalko.
Rozdział 13 – NIEZRĘCZNĄ ROZMOWĘ CZAS KOŃCZYĆ
-I wtedy okazało się, że to tylko kot! - mój tata kończyło powiadać swoją ulubioną historię o kocie w krzakach. A reszta tylko słuchała i śmiała się z jego żartów. Opowiadał to przy każdej uroczystości, przy każdych świętach, rodzinie, znajomym,facetowi sprzedającemu skarpetki na targu, a nawet naszym nowym sąsiadom. Nie lubiłam tej historii. Kiedyś była jeszcze śmieszna, ale teraz stała się po prostu nudna.
-Słyszałam, że będziesz chodził do tej samej szkoły co Faight. Prawda? - mama skierowała pytanie do Chrisa.
-Tak, będziemy mieć pewnie nawet zajęcia ze sobą. - zerknął na mnie, wzrokiem prosząc o opinię na ten temat. Popatrzyłam naniego, delikatnie się uśmiechając. To fajnie, że do mojej klasy dojdzie ktoś nowy.
-Och, to wspaniale! - odparła nasza sąsiadka. Po chwili ciszy zaczęły się coraz ciekawsze pytania. - Podobno oprowadzałaś dzisiaj naszego syna po mieście?
-Tak, pokazałam mu parę ciekawych miejsc. Stare miasto i takie tam.- starałam się wyminąć temat i udało mi się.
Siedzieliśmy w naprawdę doborowym towarzystwie. Okazało się, że pan Branson jest lekarzem i został przeniesiony do pobliskiej kliniki, jako specjalista od czegoś tam. Będzie pracował razem z moim tatą. Pani Branson natomiast pracowała w jakimś biurowcu, czy coś. Ich młodszy syn Victor ma tyle samo lat, co Thalia. Uwielbia psocić i wkurzać Chrisa. Moi nowi sąsiedzi są naprawdę spoko. Mój tata oczywiście musiał się pochwalić swoją rodzinką. Zaczął opowiadać o mojej szkole muzycznej, o moich lekcjach baletu i rysunku. Nie obyło się też bez historii o wróżce. Na którą Chris zareagował wyjątkowo ciekawie. Powiedział, że on też tak robił, tylko, że był czarnoksiężnikiem.
Kolacja dobiegła końca. Moja siostra poszła z Victorem do swojego pokoju na piętrze. Nasi ojcowie siedzieli na kanapie, przed telewizorem, a mamy przy stole i plotkowały, popijając jakieś winko. A na mnie padło sprzątanie. Pomoc zaoferował jednak Chris. Zaczęłam zmywać naczynia, a on je wycierał. Szło to sprawnie, ale nie obeszło się bez chlapania wodą i rzucania pianą.
W końcu państwo Bransonowie z Victorem poszli do domu. Chris jednak został. Poszliśmy na górę. On udał się do łazienki, a ja do mojego pokoju. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Ujrzałam Księżyc. Świecił niewyobrażalnie pięknie. Wokół niego migotały miliony gwiazd. Przez dłuższą chwilę się im przyglądałam.
Było strasznie cicho. Niebo nagle zaczęło się chmurzyć. W jednej chwili na Ziemię zaczęły spadać miliony świecących kropel deszczu. Zaczęło lać, jak jeszcze nigdy. W momencie zrobiło się okropnie zimno. Ja jednak nie odczuwałam zmiany temperatury. Nagle zaczęło się błyskać. Grzmoty rozbrzmiewały coraz głośniej. Jeden za drugim. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej nawałnicy. Oddziecka bałam się burzy. Mrok zawsze paraliżował moje ciało i umysł. Jednak niewzruszenie wpatrywałam się w Księżyc. Był fascynujący. Czułam się wspaniale. Czułam, że to moja moc, że siedzi tam gdzieś we mnie i próbuje mi się ukazać. Czułam, że to ja wywołałam tę burzę. Ale nie byłam nią ani trochę przerażona, a wręcz przeciwnie. Byłam z niej dumna. Miałam wrażenie, że jestem w stanie zrobić wszystko.
Po chwili jednak poczułam delikatne osłabienie. Czy to oznaczało, że moja moc się wyczerpuje? Ale chwila, czy to na prawdę ja wywołałam tę burzę? Ale jak? Przecież to nie może być prawdą, choć sama sobie jestem dowodem. Odeszłam od okna, jednak ciągle się w nie patrzyłam. Tyłem podeszłam do drugiego okna w pokoju. Byłam już zmęczona tym dzisiejszym dniem, jednak coś ciągnęło mnie w niewyjaśniony sposób. Słyszałam, jak burza przerodziła się z powrotem w normalny deszcz i ucichła. Wyszłam przez okno na daszek, w który moje okno było wmurowane, tworząc małą wieżyczkę. Powoli doczołgałam się na środek dachu. Nie był on bardzo spadzisty, więc usiadłam na nim.
Usiadłam po turecku i wpatrywałam się w Księżyc. Po chwili zamknęłam oczy i po prostu siedziałam. Czułam blask naturalnego satelity ziemskiego. Jednak nie tylko blask, ale i ciepło, jakim emanował. Poczułam w tedy przypływ mocy i szczęście. Byłam nimi na prawdę usatysfakcjonowana. Otworzyłam oczy i zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy.
-Piękne, prawda? - usłyszałam nagle głos Christophera.
-Nieładnie to tak podglądać. - odparłam z ironią w głosie.
Wszedł na dach z łatwością i usiadł obok mnie. Choć patrzyłam na gwiazdy, czułam jego wzrok na moim ciele. Nagle położył się na dachu. Ręce włożył pod głowę, tworząc z nich podkładkę. Położyłam się obok niego. Wpatrywałam się ciągle w gwiazdy i Księżyc. Spostrzegłam, że blondyn odwrócił głowę w moją stronę i wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy. Ja również obróciłam moją twarz. Oboje przekręciliśmy się na bok. Jego błękitne oczy wydawały się błyszczeć od blasku gwiazd. Leżeliśmy w ciszy, lecz było to przyjemne milczenie. Dzień jednak już się kończył. Christopher poszedł do domu, a ja do pokoju. Próbowałam ogarnąć wszystko, co się dziś wydarzyło, ale zasnęłam ze zmęczenia.- - - -
Nie używałam magii już od jakiegoś czasu. Kalkulowałam wszystko po kolei. Co i jak było. Przypomniał mi się Brian. Pamiętałam jego oczy, o kolorze takim jak moje. O moim pobycie w szpitalu. Dręczyło mnie jednak to, że nie miałam z nim żadnego kontaktu. W dodatku zbliżała się sierpniowa pełnia...
- - - -
Wieczór nadszedł. Słońce zachodziło, świecąc jeszcze gdzieniegdzie swym ciepłym blaskiem. Jego promienie przedzierały się między drzewami rosnącymi na podwórku. Siedziałam na białym półokrągłym tarasie przed moim domem. Otoczony był delikatnie i słodko pachnącym powojnikiem. Rozmyślałam o tym jak moje życie zmieniło się od błękitnej pełni. Zdałam sobie sprawę, że w moim życiu pojawiło się coś nowego. Nie było to jednak coś, co można narysować, czy dotknąć. To było coś, czego trzeba by było doświadczyć, by w to uwierzyć. Była to magia. Nie taka, jak w bajkach, gdzie by coś wyczarować potrzeba tajemniczych eliksirów, różdżki, czy zaklęć. Moja magia polegała na wierze i mojej chęci do jej urzeczywistnienia. Wiedziałam, że muszę ją ukrywać. Ze względu na moich bliskich. Moją rodzinę, którą kochałam ponad wszystko i Chrisa, którego znałam już od miesiąca, a mimo to dalej nie wiedziałam, czy pozwolić mu na wejście w moje życie.
Z Chrisem umówiłam się w naszym miejscu - pokazanej mu zatoczce. Ja jednak przyszłam wcześniej, gdyż chciałam przemyśleć dokładnie co chcę mu powiedzieć. Usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi daleko za mną, przy wejściu do zatoczki. Pomyślałam, że to z pewnością był Chris. W tym samym momencie dostałam jednak SMS-a od niego. Jego treść brzmiała:
"Hej, przepraszam, ale spóźnię się trochę. Moi rodzice nie wrócili jeszcze z zakupów i muszę opiekować się młodszym bratem. Przyjdę jak najszybciej się da. :*"
Przerażona odwróciłam się szybko do tyłu, patrząc w stronę wejścia. Był już niemal wieczór, a ja byłam tam sama. Zupełnie sama. Złapałam do ręki pierwszą lepszą gałąź, okazał się nią spory konar. Jednak dla mnie podniesienie go nie było przeszkodą. Miałam bowiem super moce i przy okazji super siłę, która czasem się przydawała. Z ciemnych gęstwin lasu wyłonił się cień. Czułam, jak krew zamarza mi w żyłach, a strach paraliżuje ciało. Nie miałam szans na ucieczkę z otoczonej wysokimi głazami zatoki. Mogłam jedynie czekać na ruch owego przybysza. Problemem jednak nie było to co ta osoba może mi zrobić, ale co ja mogę zrobić jej...
Witam wszystkich czytających!
Moi Drodzy! Stan wyświetleń na ten moment (11 lipca 2015, godz 23: 03) wynosi 414! Jesteście Wielcy!Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału przez ostatni czas, ale nie miałam na to czasu. Wakacje i te sprawy :D
Mam nadzieję, że nie nudzi Was moje opowiadanie. Staram się pisać często, jednak czasem po prostu brak mi weny. Choć mam zdarzenia przewidziane na najbliższą przyszłość, ciężko je stopniowo wprowadzać. Ostrzegam, że w najbliższych rozdziałach będzie sporo mowy o mocach i nie tylko... Jak myślicie? Co będzie z Faight i Chrisem? Uprzedzę również, że rozdziały będę dodawała rzadziej, gdyż dzisiaj dostałam olśnienia i zmieniłam praktycznie wszystko co do tej pory wymyśliłam, by zamieścić. Jednakże, dalej staram się czymś zaskoczyć.Pozdrawiam wszystkich czytających i oceniających. Dodajecie mi otuchy i chęci do pisania. :D
CZYTASZ
Inna niż wszyscy...
Fiksi IlmiahKażdy z nas ma swoje myśli... Każdy z nas ma swoje zdanie... Każdy z nas boi się reakcji otoczenia na nas samych... Jedni bardziej, drudzy mniej... W życiu każdego przychodzi taki czas, że zastanawiamy się nad sensem życia. Kim jesteśmy? Dokąd zmier...