Rozdział 11 – ZAUFANIE TO WAŻNA RZECZ
- Mam pomysł. Zagramy w 10 pytań? - zaskoczył mnie, ale pozytywnie.
- Dobra, ja zaczynam. Ulubiony kolor?
- Szary i granatowy. Oba mi się podobają. A twój?
- Czarny – powiedziałam niepewnie.
- Czarny? Czemu akurat ten? - zrobił zaciekawioną minę.
- Jest ładny, pasuje do wszystkiego i w pewnym sensie się z nim utożsamiam. - zabrzmiałam, jakbym miała gotową odpowiedź. - Zmienię zdanie, jak wymyślą ciemniejszy kolor.
- No dobra, mocne podłoże wyboru. - zaśmiał się – To teraz ja. Ulubione danie, albo przekąska?
- Och, - bez zastanowienia odpowiedziałam – czekolada! Najlepiej mleczna! - I zaczęliśmy się śmiać. - A ty co lubisz?
- Spaghetti i placki po węgiersku. Nie ma to, jak dobre jedzenie! - Ręką pogładził się po brzuch robiąc śmieszną minę.- Wiesz, niedaleko jest fajna knajpka z lodami. Masz ochotę? Ja stawiam! - zaproponowałam.
- Faight, co ty mi tu tak publicznie proponujesz? - powiedział z początku poważnym głosem, ale pod koniec nie mógł już wytrzymać.
- O, jesteś okropny! - szturchnęłam go, ale nie mocno, bo nie miałam siły, gdyż opadaliśmy ze śmiechu. - Choć. Kupimy po drodze jakieś frytki na wynos i coś ci pokażę.
- Widzę kolejna niemoralna propozycja. Faightlin, zadziwiasz mnie! - O rany, on to sobie wszystko potrafi przekształcić. Popatrzyłam tylko na niego wymownym wzrokiem i szliśmy dalej w tej miłej atmosferze.- - - -
- Poproszę dwa razy dużą porcję frytek z ketchupem i solą na wynos, do tego dwa lody włoskie, miętowego i... - odwróciłam się do Chrisa, a on był bardzo zdziwiony ile ja jestem w stanie zjeść. - jaki chcesz smak? - skierowałam do niego pytanie.
- Pistacjowego – powiedział, powoli dochodząc do siebie.
- I pistacjowego.Odebrałam zamówienie, zapłacił jednak Chris. Wziął nasze frytki i zabraliśmy się za lody.
- Rany, gdzie ty pomieścisz tyle jedzenia? Przecież ty jesteś taka chuda, jak modelka. - zaczął mi schlebiać.
- Oj, no weź, jem to, na co mam ochotę. A moja waga i figura pozostaje niezmienna. - uśmiechnęłam się do niego. Ruszyliśmy przed siebie.
- Dokąd mnie prowadzisz? - zapytał, widocznie zaciekawiony.
- Dowiesz się w swoim czasie. Tym czasem delektuj się lodem. - gdy już miał zacząć coś mówić, a sądząc po jego minie to coś nieprzyzwoitego, wolałam od razu dopowiedzieć – bez skojarzeń.- - - -
- Daleko jeszcze? - zapytał Chris pełnym troski głosem. - Ja mam wygodne buty, ale podobno obcasy takie nie są. - o rany, martwił się o mnie. Było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż nikt nigdy nie martwił się o to, czy mam wygodne buty. Muszę przyznać, że mile mnie zaskoczył.
- Miło, że się o mnie martwisz, ale spokojnie. Dla tego miejsca warto przemierzyć szmat drogi, nawet w tych butach! - wskazałam na moje stopy. I uśmiechnęłam się promiennie. - Już nie daleko.Szliśmy lasem, między skalistymi i stromymi wzgórkami, wydeptaną, polną ścieżką. Nigdy nie myślałam, że pokażę komuś to miejsce. Jest ono po prostu moje. Odkryłam je jakieś dwa lata temu, gdy szukałam ścieżki do biegania. Gdy zobaczyłam to miejsce stwierdziłam, że grzechem byłoby o nim wszystkim rozpowiadać. Było ono dla mnie... Magiczne? Myślę, że tak muszę to ująć, chociaż ostatnio boję się znaczenia tego słowa. Szliśmy jeszcze kilka minut w ciszy. Aż w końcu dotarliśmy.
- Mogę ci zaufać w kwestii zachowania tajemnicy co do położenia tego miejsca? - zapytałam Christophera.
- Moja droga. Mieszkam tu od dwóch dni. I jak by to nie było oczywiste, nie mam zielonego pojęcia, gdzie się znajdujemy. Do domu wrócę zapewne na twojej łasce, postaram się wtedy zapamiętać jak najwięcej szczegółów po drodze, ale nie ma bata, żebym sam znów tu trafił. Odpowiadając więc na twoje pytanie – spokojnie, choćbym nawet chciał tu kogoś przyprowadzić, nie potrafiłbym.
- Hahah, więc się z tego niezmiernie cieszę. - uśmiechnęłam się do niego. - Starałam się prowadzić jak najbardziej skomplikowaną drogą. I muszę ci się przyznać, że nawet raz nie wiedziałam gdzie jestem, ale szybko się odnalazłam. - była to prawda. Zatoczyliśmy jedno koło, wokół zatoki. Bo tak nazywam to magiczne miejsce.
- Ha! Wiedziałem! Właśnie miałem się pytać, czy nie mijaliśmy takiego wielkiego głazu dwa razy, ale pomyślałem: a, co się będę. Przecież dobrze wie, dokąd idziemy. - Oboje zaśmialiśmy się głośno w tym momencie.
- No dobrze. Ale pamiętaj, że przyprowadzam cię tu pierwszego. Proszę, nie spraw, bym tego żałowała. - poprosiłam delikatnie, patrząc mu głęboko w błękitne oczy.Wziął delikatnie moją prawą dłoń. Podniósł mój podbródek, byśmy patrzyli sobie prosto w oczy, gdyż był ode mnie wyższy o jakieś 20 cm wzrostu. I powiedział, niemal anielskim głosem:
- Możesz mi zaufać, a ja zawsze dotrzymuję danego słowa pięknym kobietom.
- A, czy według ciebie, ja jestem piękna?
- Zdecydowanie... - powiedział. Przyciągnął moją dłoń i schował ją w swoich, po czym przytulił do swojego torsu. Patrzyliśmy się sobie prosto w oczy przez chwilę, póki nie poczułam tego, że znów się rumienię. Wzięłam go więc za ręce i pociągnęłam w stronę mojej zatoczki. Przeszliśmy krótkim wąwozem, między skałami.Przed nami rozciągnął się niesamowity widok. W dół prowadziło jedynie zejście po wielkich i stromych głazach. Zatoka nie była ani mała, ani ogromna. Była idealnych rozmiarów. Od jej środka rozlewało się głębokie jezioro, z małą wysepką na środku. Woda sięgała aż, pod wschodnią ścianę tego miejsca. Skarpy miały od 3, do nawet 10 metrów wysokości i były porośnięte mchem, a miejscami korzeniami drzew rosnących wokół zatoki i w niej. Były to głównie sosny i drobne iglaste krzaczki. Światło padało już pod dużym kątem, pięknie oświetlając delikatną trawę rozpościerającą się wszędzie dookoła, między głazami i powalonymi konarami. Było to moje miejsce. Nagły przypływ szczęścia i bezpieczeństwa ogarnął całe moje ciało. Odetchnęłam z ulgą, że mam takie miejsce.
Popatrzyłam na Chrisa. Jego oczy wręcz błyszczały. A na jego twarzy ciągle utrzymywał się zachwyt i zaskoczenie. Po chwili powiedział delikatnym i cichym głosem:
- Tu jest cudownie...
- Prawda? - dodałam potwierdzająco i równie cicho. Po chwili rozglądania się wokół, poczułam jego rękę na mojej tali. A chwilę później jego delikatne usta stykały się z moimi. Zaskoczył mnie, więc dopiero po chwili zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Przerwałam go jednak, pozostawiając mu niedosyt. Szybko ściągnęłam buty i zaczęłam zeskakiwać z jednego kamienia, na drugi. Krzyknęłam do niego zachęcająco:
- Kto pierwszy na dole!Witam Was serdecznie! Jeśli ciężko jest wam wyobrazić sobie miejsce, w którym znaleźli się nasi bohaterowie, obejrzyjcie film "Jak Wytresować Smoka". Jest tam zatoczka, do której wpadł Szczerbatek po utracie części ogona. To właśnie opis tego miejsca znajduje się powyżej. Podczas seansu było ono dla mnie osobiście magiczne, więc postanowiłam go tutaj użyć. Mam nadzieję, że są tu jacyś fani serii HTTYD. Jeśli tak, pozdrawiam ich szczególnie. :D / AnGie
CZYTASZ
Inna niż wszyscy...
Fiksi IlmiahKażdy z nas ma swoje myśli... Każdy z nas ma swoje zdanie... Każdy z nas boi się reakcji otoczenia na nas samych... Jedni bardziej, drudzy mniej... W życiu każdego przychodzi taki czas, że zastanawiamy się nad sensem życia. Kim jesteśmy? Dokąd zmier...