Wymiana handlowa
Zostawcie gwiazdkę ☆
Wychodzę jako pierwsza z sali czując narastającą irytacje. Przecież ona mnie nawet nie zna! Nigdy ją nie interesowałam a teraz tak namiętnie martwi się o mnie.
- Hej.- Z zamyślenia wyrywa mnie czyiś głos. Odwracam się i zauważam stojącą koło mnie dziewczynę w mojej klasy.
- Hej.- Odpowiadam rozglądając się aby mieć pewność, że mówi to do mnie.
- Słuchaj jest mała sprawa.- Podchodzi bliżej do mnie a ja wiem, że mam przekichane. Dosłownie fakt, że miała mnie w dupie przez 2 lata i tak nie przeszkadza jej w tym aby namówić mnie do czegoś. Przez co na stracie żałuję, że nie olałam jej na początku.
- Jaka?
- Bo wiesz Mary się rozchorowała a my mamy dzisiaj turniej sportowy i musisz nam pomóc. Znaczy potrzebujemy pomocy.- Poprawia się w pośpiechu bawiąc się brązowymi włosami. Teraz ją kojarzę, jest liderką głównej drużyny sportowej, Madison Taylor we własnej osobie.
- Czyli potrzebujecie mojej pomocy?- Przechylam lekko głowę zauważając jej subtelnie rozluźnienie postawy.
- Tak, genialnie sobie radzisz na WF więc taki tor będzie dla ciebie jak bułka z masłem.- Zachęca machając ręką.
- Na kiedy mam się zjawić?- Na mojej pytanie o mało co nie podskakuje ze szczęścia.
- To znaczy, że się zgadzasz?- Pochyla się w moim kierunku kiedy moje uszy cierpią przez nagle podniesiony ton głosu Madison. W sumie mogłabym być teraz podła i udawać, że nie jestem tym zainteresowana, ale Madison ma potrzebne wpływy dlatego z góry odpowiadam.
- Jasne, chętnie uratuje honor dziewczyn.
- Wspaniale! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.- Kładzie rękę na moim ramieniu przybliżając się do uścisku na co się wycofuje.
- Jasne, więc kiedy ten turniej?
- Ach, racja. Przyjdź na długiej przerwie na hale, będę tam na ciebie czekać.
- A mam jakieś sobie rzecz ogarnąć?
- Nie, stroje będziemy mieć szkolne więc nie martw się.- W tej chwili drzwi od sali, z której kilka minut temu wyszłam otwierają się ukazując Natalie i moja wychowawczynie.
- Dzień dobry Madison, jak przygotowania do turnieju?- Kobieta zagaduje dziewczynę kiedy powoli zaczynam się oddalać.
- Dobrze, na szczęście Sofii zgodziła się zająć miejsce Mary.- Dziewczyna pokazuje na mnie przez co się zatrzymuje.
- Yhm, rozumiem i miło mi to słyszeć.- Uśmiecha się niebezpieczne i odchodzi pozostawiając jedynie ciarki na moich plecach. Ta kobieta nigdy nie przestanie mnie przerażać. W tym samym czasie Madison odchodzi wiec zostaje z Natalią.
- Dobra robota dzieciaku.- Uśmiecha się do mnie po czym dodaje. - Ale pamiętaj o zadaniu i uważaj na siebie na tym turnieju.
- Dam radę.
- Ale nie masz zbyt dużo czasu.- Nachyla się w moim kierunku i mówi. - Jeżeli twoja nowa koleżanka chciała abyś już na długiej przerwie była na hali to masz trzy lekcje na pozbycie się towaru.
- Poradzę sobie.- Odpowiadam pewnie posyłając jej krótki, ale pewny uśmiech.
- Wierzę w to.- Na koniec uderza mnie w ramię i odchodzi.
***
Poinstrułowałam Natalie aby napisała do klienta aby na lekcji wyszedł do łazienki gdzie czekam na niego. Los mi sprzyja, bo mamy dzisiaj jako pierwszą lekcje angielski, który mamy osobno dlatego nikt nie będzie nas o nic podejrzewać. Czekam na chłopak opierając się o białe kafelki ścian aż słyszę kroki. Dla zachowania pozoru nachylam się pod umywalka chcąc ,,umyć ręce". Zza drzwi na szczęście wysłania się Harry. Mój klient a za razem swego rodzaju klasowy śmieszek, który jednak nie jest szkodliwy.
- O hej... Sofii.- Po chwili przypomina sobie moje imię wyglądając na niepewnego co jest dość niespotykane u niego. - Wiesz szukam kogoś i...- Zatrzymuje się kiedy pokazuje na drzwi dając mu do zrozumienia aby je zamknął.
- Mnie szukasz.- Odpowiadam półszeptem upewniając się, że nas nie słychać.
- A, tak, jasne.- Śmieje się nerwowo na co wzdycham wyciągając saszetkę z białym proszkiem.
- Harry na pewno chcesz tego?- Pytam się kiedy chłopak odwraca ode mnie wzrok zastanawiając się.
- Po pierwszym razie chyba nic mi nie będzie... Co nie?
- Nie powiedziałabym.- Krzyżuje ręce czekając na odpowiedź chłopaka. - Z resztą sama to sprzedajesz i nic ci nie jest.- Broni się, próbując bardziej siebie niż mnie przekonać.
- Właśnie, sprzedaje to a nie biorę.- Znowu zapada głęboka cisza a kiedy już nabieram pewności, że udało mi się go przekonać wyciąga w moim kierunku rękę z pieniędzmi.
- Są już przeliczone, możesz mi zaufać.- Nadal nie patrzy się na mnie tylko na ziemię pozwalając mi wziąć pieniądze. Z bólem serca biorę je oraz wciskam do kieszeni podając mu przy okazji woreczek z białym proszkiem.
- Obyś wiedział co robisz.- Szepcze idąc w stronę drzwi zostawiając go samego. Może jestem podła, ale nie mogę nikogo zmusić aby nie ćpał. Jeżeli nie kupi ode mnie to od kogoś innego, kto będzie chciał go wykorzystać. Dlatego to ja nie mam wyboru.
Wchodzę do klasy rzucając ukradkiem spojrzenie na tablice aby upewnić się, że jeszcze nie zdążyli nic zrobić, ponieważ dopiero skończyło się odpytywanie.- Zapraszam panno Wicher. Teraz możemy rozpocząć, naszym dzisiejszym tematem jest...- Słysząc te słowa automatycznie się wyłączam pisząc Natalii, że misja wykonana. Niestety mimo wszystko nie jestem z tego zadowolona.
***
Lekcja minęła w miarę dobrze, jakby język angielski z moim nauczycielem nie jest zbyt wymagający. Po angielskim przyszedł czas na historię z jednym z lepszych nauczycieli. Jest to profesor w dość podeszłym wieku, ale z dużą pasją i wiedzą co jest co najmniej imponujące. Siadam w ustalonym miejscu w drugiej ławce przy oknie wypakowując rzeczy aż zauważam wchodzącą do sali policjantkę z psem. W jednej chwili zamieram czując jak serce zaczyna mi bić 2 razy szybciej. W pośpiechu biorę telefon do ręki wysyłając z ukrycia informacje do Natalii i Gabriela w tej sprawie. Po chwili jednak mój wzrok przykuwa Harry. Niemożliwe by było aby to on wezwał policję, bo nie jest na to aż tak głupi jednak to on ma narkotyki. Ukradkiem obserwuje jak wkłada saszetkę za plakaty leżące na szafce obok niego. Aby się to udało.
- Dzień dobry. Dzisiaj z okazji Narodowego dnia ochrony przed narkotykami dyrekcja poprosiła policję o rutynową kontrolę. W celu ewentualnego zlokalizowania narkotyków.- Zapowiada nauczyciel kiedy wszyscy rozglądają się po sobie w poszukiwaniu odpowiedzi na wiele pytań. Moje jednak jest z goła inne niż ich. Mianowicie dlaczego dwa razy w semestrze mamy tą rutynową kontrolę? Czy ktoś ich specjalnie nasyła? A może to czysty przypadek? Nie mam jednak zbyt wiele czasu do namysłu kiedy policjant trzymający psa mówi.
- Proszę aby ławkami od strony biurka podchodziły do nas osoby.- Genialnie, akurat ja za drugim razem idę tam więc ten przeklętych zapach się nie wywietrzy. Z resztą mogłabym się czymś popsikać aby mimo wszystko nie było tego czuć, ale nie mam na to czasu. - Zapraszam drugą ławkę.- W kieszeni czuję wibracje a partnerka policjanta woła mnie i dziewczynę do kontroli. To jest porażka.
CZYTASZ
Skrwawione Serce Rodowód Krwi
FantasySofi Wicher to 17 letnia dziewczyna pozostawiona przez rodziców. Jej życie na pozór może wyglądać zwyczajnie, przeciętnie jednka skrywa w sobie tajemnice...