Część 17

3 0 0
                                    

Zgubiona

Zostawcie gwiazdkę ☆

Czując na sobie spojrzenie Diany podnoszę się z ziemi oraz układam książki hamując śmiech

- Przepraszam, jestem Amber, nie ,,Ameba".- Dziewczyna rysuje  cudzysłów powietrzu a ja zauważam, że kobieta nie patrzy się nią tylko w stronę okna, z którego bije mocne słońce. Jej szare włosy spięte w kok jasno wyznaczają jej wiek plus ubranie z koronkowym kołnierzem otulający jej szyję a na to sweter.

- Tak, przepraszam ciebie kochanie.- Wzdycha od wracając się w naszą stronę. - Już nie te lata aby wszystko spamiętać.

- Nic się nie stało. Mamy też że sobą Sofii, ze świata ludzi.- Na słowa Emmy kobieta robi krok do przodu jakby chciała do nas podjeść po czym wystwia ręce i mówi.

- Podejdź do mnie Sofii.- Wygląda to dziwnie, bynajmniej nie zrozumiale dla mnie zważywszy no to, że nawet nie patrzy w moim kierunku. Spoglądam na dziewczyny, które zachęcają mnie do podejścia w stronę kobiety. Ostrożnie, uważając aby mnie nie uderzyła staje przy kobiecie. Kładzie ona dłonie na moich ramionach placami badając każdy szczegół.

- Panno Rose...?

- Ach tak, przepraszam jesteś tu nowa więc nie wiesz. Jestem ślepa dziecko.- Mówi powoli, wyraźnie akcentując każde słowo, co z resztą robiła przedtem.

- Przykro mi.

- Nie potrzebnie. Przyzwyczaiłam się do tego.- Przenosi ręce z ramion do mojej twarzy badając ją. - Niestety jednak to jest jedyny sposób aby móc poznać to jak wyglądasz.- W końcu opuszcza ręce podchodząc do stolika. - Przejdźmy jednak do powodu dlaczego tu jesteście.

- Kara od dyrektor Dowling.- Odpowiada Diana podnosząc z ziemi resztę książek.

- Dobrze, wszystko już na was czeka.- Wskazuje w stroje sterty książek, która swoją drogą wygląda jakby za raz miała się przewrócić. Żadna z nas jednak nie komentuje tego i razem idziemy poukładać książki na swoje miejsce.

***

Zgubiłam się. Zgubiłam się w tej cholernie dużej bibliotece a co najgorsza nie wiem nawet co zrobić. Możecie mnie nawet wyśmiać za to, ale te miejsce jest naprawdę duże a przede wszystkim monotonne. Nie ma tu żadnego charakterystycznego punktu, który pomoże mi odnaleźć dziewczyny, albo przynajmniej recepcję. A Diana, która miała mnie pilnować poszła gdzieś w cholera. Rozglądam się przechodząc między regałami, próbując resztkami spokoju cokolwiek wymyślić. Na pewno nie wrzasnę, bo spale się ze wstydu a też nie mam ich numerów telefonów. Niby mogłabym po numerach książek odszukać drogę. Problem jednak polega na tym, że numery książek powtarzają się ze względu na to, że każdy gatunek to osoba numeracja. Czyli może być książka fantasty z numerem 150 i romans z tym samym numerem. Przechodzę między półkami próbując opanować drżenie rąk aż zauważa czując sylwetkę. To jest moja szansa. Wychylam się zza regału dostrzegając...

- Dyrektor Dowling...- Wpatruje się w milczeniu w kobietę trzymającą książkę z dłoni.

- Sofii, coś się stało?- Spogląda mnie na wpół zdziwiona a na wpół zaniepokojona.

- Ja... zgubiłam się.- Na moje słowa rozluźnia się nieznacznie posyłając mi mały uśmiech.

- Nie dziwię się.- Kobieta wstaje wygładzając dłońmi sukienkę. - Chodź, zaprowadzę cię twojego zespołu.- Przytakuje czując wdzięczność za to, że akurat spotkałam ją.

- Dziękuję.- Spoglądam na jej twarz widząc oprócz troski spokój, który udziela mi się. Wtedy uderza mnie pytanie, które zadawałam sobie od początku trafienia tutaj. - Czy wiadomo kim są moi rodzice?- Kobieta przystaje i odwraca się zdziwiona moim nagłym pytaniem.

- Niestety jeszcze nie wiadomo, ale odpowiednie służby się tym zajmują.

- A ile może to potrwać?

- Nie wiem. Nikt nie wie, ale ta odpowiedź cię nie satysfakcjonuje.

- Tak, w sensie chciałabym wiedzieć kim są. Dlaczego mnie zostawili. Chyba tak jak każdy.- Spuszczam wzrok czując jak wielką trudnością sprawia mi rozmowa o tym.

- A ta wiedza coś zmienia?- Pyta cicho kobieta podchodząc do mnie.

- Nie rozumiem, dlaczego ma to znaczenie?

- Ma i to dość spore. Nie chcesz wiedzieć dlaczego cię zostawili tylko pragniesz tego aby cię na nowo pokochali. I to jest zrozumiałe.- Ostrożnie kładzie rękę na moim ramieniu kontynuując. - Jednak nie wszyscy rodzice kochają swoje dzieci.

- Więc po co jej robią?!- Kontruję nie będąc do końca świadoma tego co mówię. Dopiero po chwili dochodzi do mnie to co powiedziałam.

- Ton.- Koryguje mnie kobieta nadal trzymając dłoń na moim ramieniu.

- Przepraszam.

- Sofii czy ty przepracowywałaś kiedyś to, że twoi rodzice cię zostawili?- Pyta się z zastanowieniem kobieta.

- Nie, Gabriel uważasz że to nie potrzebne.- Odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Gabriel?- Kobieta przygląda mi się z niedowierzaniem. Marszczy brwi szukając jakiejkolwiek odznaki kłamstwa, ale nic na to nie wskazuje. - Nie przypadkiem Natalia?

- Gabriel był przeciwny terapii.

- To niepodobne do niego. Terapia pomogła by ci się pogodzić z twoją sytuacją.- Rzuca mi przelotne spojrzenie kiedy docieram do głównego korytarza.

- Dziękuje dyrektor Dowling.- Kobieta skinęła głową na moje słowa.

- Sofii? Proszę przyjdź do mnie w wolnym czasie.

- Dobrze proszę pani.- Zostawiam kobietę stając przy Dianie przyciśniętej do ściany i Emmie dociskającej ją do niej. - Co się dzieje?- Staje przy nich.

- Twoja dziewczyna przeżywa to, że się zgubiłaś.- Śmieje się Diana odpychając  Emmę.

- Po prostu nie jestem lekko myślna.- Podchodzi do mnie i kładzie rękę na ramieniu.

- Udało mi się znaleźć dyrektor Dowling a ona zaprowadziła mnie tu.

- Widzisz? Co jej się miało stać.- Podnosi ręce Diana.

- Nie kłócicie się.- Przerywam im po czym dodaje. - I nie porzucające mnie.

- Oczywiście dzieciaku.- Odpowiada Diana obejmując mnie ramieniem.

Skrwawione Serce Rodowód Krwi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz