Minęła jedynie chwila, gdy po wypowiedzi barmana, do tawerny wpadli hiszpańscy żołnierze, którzy nie byli miło do nas nastawieni.
W momencie, kiedy wszyscy ich spostrzegli, Jack dobiegł do mnie i szarpnął moją osobą, biegnąc w stronę drugiego wyjścia.
Wybiegliśmy na ulice, które były w miarę przepełnione ludźmi. Cała załoga porozbiegała się w różne strony chcąc uniknąć śmierci z rąk Hiszpanów.
Zaczęliśmy biec przed siebie. Nie znając terenu skręcaliśmy w co róż kolejne uliczki, słysząc niedaleko krzyki żołnierzy. Kierowaliśmy się raz w lewo, raz w prawo. Wpadaliśmy w ludzi. Rzucaliśmy koszami z owocami, aby ich jakoś spowolnić. Skakaliśmy przez beczki. Potykaliśmy się już w pewnym momencie o własne nogi.
Spoglądnęłam na sekundę do tyłu, żeby sprawdzić, gdzie są nasi niedoszli mordercy, lecz przez to w drugiej poczułam ból i straciłam uścisk na nadgarstku. Dalej rozpędzona, wbiegłam w jakiś ciemniejszy zakamarek, nie wracając już, aby szukać Jacka, ponieważ zapewne zostalibyśmy oboje złapani.
W trakcie mojego skoku przez czyiś płot, zostałam mocno pociągnięta przez kogoś. Z trzaskiem upadłam na podłogę w czyimś domu, po czym usłyszałam zamykanie drzwi. Przerażona spojrzałam przed siebie i, mimo narastającego bólu spowodowanym upadkiem, zaczęłam się cofać jak najdalej od sprawcy. Zapewne tubylca, westchnął przeciągle widząc moje postępowania, ujawniając tym, że jest kobietą. Hiszpanka zaczęła zapalać latarnie, dzięki czemu mogłam zobaczyć jak wygląda, zapewne osoba, która będzie chciała mi odebrać życie. Przestałam szurać tyłkiem po podłodze, gdy moje plecy zderzyły się z twardą ścianą. Rozglądnęłam się szybko w poszukiwaniu narzędzia do obrony, ale zanim choćby wstałam do świecznika, nieznajoma przemówiła.
- Gdybym życzyła ci śmierci, to nie zamykałabym drzwi, tylko zawołała ich tutaj. - powiedziała przyjemnym dla ucha głosem ze swoim rodowitym akcentem
- Dlaczego mi pomogłaś? -
- Wy piraci jesteście tacy głupi. - stwierdziła lejąc coś do filiżanki
- Wypraszam sobie! - wstałam na równe nogi ignorując obolały tył
- Oh, pierwszy raz słyszę takie słowo z ust pirata, zaskoczyłaś mnie. - rzekła pijąc nalany przez siebie trunek - Gdzie twoja szabla i pistolet? - zapytała - Nie widziałam jeszcze żadnego bez broni. - spojrzała na mnie zaciekawiona
- Nie mam. - zdałam sobie właśnie sprawę z własnej głupoty z powodu braku tych elementów w moim ubiorze
- Lepiej dla ciebie, jeśli czym prędzej się w jedną zaopatrzysz. - powiedziała, po czym wyciągnęła ze skrzyni dwa piękne ostrza - Są w mojej rodzinie już zbyt długo. Miały czekać na godnych następców, uważam, że jesteś jednym z nich. - podeszła do mnie, ale ja cofnęłam się łapiąc za poprzednio wypatrzoną przeze mnie broń - Jaka uparta - zamiast iść dalej rzuciła mi szablę, którą złapałam upuszczając poprzednio świecznik - Już się nie boisz? - spytała z kąśliwym uśmiechem zamykając kufer z drugim ostrzem
- Nie bałam się. - oznajmiłam, było to kłamstwo, ale nie przyznam jej racji, ona prychnęła
- Tak? Nie wiedziałam, że w jakiejś części świata, przywitanie się z kimś wygląda w taki sposób jak przedstawiłaś. - zadrwiła - Zazwyczaj tak zachowują się ludzie, których objął strach. - usiadła w fotelu - Będziesz tam tak stać? Powiedziałam przed chwilą, gdybym chciała to już dawno by cię stąd wyprowadzili martwą, zresztą nie jestem tak głupia, żeby pojedynkować się z kimś, kto mimo ubytku w broni, pływa po morzach z zapewne dobrymi szermierzami. - schowałam powoli broń za pas, nie spuszczając z niej wzroku, po czym udałam się do siedzenia na przeciwko
CZYTASZ
Beyond The Horizon | Captain Jack Sparrow
Fanfiction- Żałuję - zaśmiałam się gorzko na te słowa - Czego żałujesz? - zapytałam - Tego, że mnie zdradziłeś, opuściłeś czy kłamstw, które mi wmawiałeś w żywe oczy? - - Żałuję, że nie dałem rady ich powstrzymać przed opowiedzeniem ci rzeczy, które nigdy nie...