Po dwóch dniach picia jedynie wody, której ubytku nikt by nie spostrzegł oraz jedzenia tylko i wyłącznie tyle, aby nikt nie spostrzegł, że trochę zniknęło, większość załogi zwróciła się do mnie z nietypową prośbą. Mianowicie chcieli, żebyśmy zawrócili po Sparrowa.
Zapytałam, dlaczego skoro sami go zostawili trzymając się kodeksu. W odpowiedzi usłyszałam bardzo dobrze mi znane zdanie:
- Kodeks to tylko wskazówki. -
Wtedy po raz pierwszy uśmiechnęłam się do nich szczerze, a widząc ich zaskoczone miny postanowiłam wyjawić prawdę. Było to głupie i nierozsądne, ale przywykłam do podejmowania takich decyzji.
Dogadaliśmy się bez potrzeby rozlewu krwi. W tamtym momencie zaczęłam czuć sympatię do każdego z nich, nawet do Anymarii. Kobieta w jakimś stopniu przypominała mi swoich zachowaniem moją starą przyjaciółkę, Esperanzę.
Oh, jak mi jej brakuje.
Nie było czasu, aby rozżalać się nad przeszłością, bowiem musieliśmy się spieszyć, żeby dotrzeć do Port Royal na czas zanim pewien kapitan zostanie powieszony, jednakże znając go tak długo, domyśliłam się, iż musi mieć jakiś plan, jak zawsze.
~☆~
Jeszcze nie zdążyliśmy zobaczyć lądu znad skał, lecz papuga Cottona opuściła jego ramię i poleciała w stronę portu. W niedługim czasie wyłoniliśmy się zza urwiska. Z daleka można było dojrzeć wielu ludzi wpatrzonych się w naszą stronę, ale w żadnym z nich nie rozpoznałam Jacka. Skierowałam lunetę na morze, dedukując, iż ich zebranie u schyłku wzgórza mógł wywołać on sam skacząc z muru. Moja intuicja ponownie mnie nie zawiodła, gdyż już po chwili spostrzegłam Sparrowa płynącego w naszą stronę.
W momencie, gdy mężczyzna znalazł się przy burcie statku, Cotton rzucił mu linę.
- Ciągnąć! - odezwał się jeden z załogantów, po czym wraz z paroma innymi wciągnęli kapitana na pokład z ogromną siłą przez co upadł na deski
- To tak przestrzegacie kodeksu? - zapytał, kiedy podszedł do niego Pan Gibbs
- Kodeks to tylko. . wskazówki. - odparł mu, a w tym samym momencie Marty, Cotton i paru innych do nich podeszło
Pirat pomógł mu wstać. Właściciel papugi podał mu kapelusz.
- Dziękuję. - rzekł Jack i przyjął go z uśmiechem, po czym założył na głowę
- Kapitanie Sparrow - powiedziałam
Wspomniany mężczyzna oniemiały spojrzał na kobietę, która właśnie się odezwała. Nie mógł uwierzyć, że ona chciała go uratować.
Zabrałam rękę, którą opierałam się o ster i podeszłam do niego ze zmysłowym uśmiechem, przejmując po drodze jego płaszcz od jednego z członków załogi.
- Czarna Perła jest twoja. - rzekłam nakładając mu odzienie na ramiona, po czym spojrzałam mu głęboko w oczy z figlarnym błyskiem
- Nasza skarbie, nasza - odparł, a następnie podszedł do steru z marzycielskim uśmiechem i zaczął go gładzić z uwielbieniem zapominając o wszystkich dookoła
Patrzyłam na niego z szerokim uśmiechem, gdyż ponownie stał się szczęśliwy.
Sparrow uśmiechnął się z czułością do steru, lecz po chwili zmienił mimikę twarzy przypominając sobie, iż nie jest sam i rozejrzał się po wszystkich.
CZYTASZ
Beyond The Horizon | Captain Jack Sparrow
Fanfiction- Żałuję - zaśmiałam się gorzko na te słowa - Czego żałujesz? - zapytałam - Tego, że mnie zdradziłeś, opuściłeś czy kłamstw, które mi wmawiałeś w żywe oczy? - - Żałuję, że nie dałem rady ich powstrzymać przed opowiedzeniem ci rzeczy, które nigdy nie...