Dotarłam na pokład Złej Wiedźmy z zamiarem udania się pod pokład na spoczynek, jednakże coś mi nie pasowało. Było zdecydowanie za cicho jak na tak liczną załogę. Rozglądnęłam się, lecz nigdzie nikogo nie dostrzegłam. Z myślą, iż wszyscy śpią udałam się pod pokład, aby móc uczynić to samo.
Mój wniosek dotyczący aktualnego miejsca pobytu załogi okazał się błędny, ponieważ po zejściu po schodach na dół nie napotkałam ani jednej żywej duszy. Wróciłam, więc na górę, jednakże zastałam tam niespodziewany widok. Mianowicie Jack stał na samym środku trzymając czerwoną różę na krótkiej łodydze i butelkę w dłoni, a wokoło były pozapalane świece dające przyjemne delikatne światło.
- Jack? -
- Witaj skowroneczku. - skowroneczku? - Napijesz się? - odkorkował butelkę zapewne z rumem zębami
- Gdzie załoga? - zadałam pytanie widząc, że oprócz nas znajduje się tu jedynie jeden członek siedzący na schodach prowadzących na mostek kapitański z gitarą w ręce
- Można rzec, iż odpoczywają. - odstawił butelkę na ziemie, po czym machnął ręką na załoganta, ten zaczął grać powolną melodię
- A co z moim ojcem? -
- Również -
- Trudno uwierzyć, że dał się przekonać, abyśmy zostali sam na sam. - rzekłam
- Potrafię być bardzo przekonujący. - zaczął - Z resztą nie jesteśmy sami. - podszedł i objął mnie jedną ręką w talii, a drugą wsadził kwiatka w moje włosy, po czym chwycił moją dłoń przy okazji ją podnosząc i splatając nasze palce razem, a ja położyłam moją drugą na jego ramieniu
- Nie zaoferujesz mi drinka przed tańcem? - poruszaliśmy się do wolnej muzyki
- Już grzecznie mi odmówiłaś oraz jestem pewny, że twój partner na balu zapewnił ci odpowiednie nawodnienie. - obrócił mnie delikatnie
- Zazdrosny? -
- Żebyś wiedziała. - załogant mocno szarpnął za struny, a Jack gwałtownie przyciągnął mnie do siebie
Pierwszy szybki obrót
Drugi
Po trzecim przyciągnął mnie do siebie najbliżej jak tylko możliwe i zaczął poruszać się ze mną po pokładzie. Jego dobrze wybite obcasy wraz z moimi delikatniejszymi wystukiwały charakterystyczny dźwięk, a moja suknia z każdym następnym ruchem płynęła jak morskie fale, które można było usłyszeć w oddali. Chłopak prowadził mnie w tańcu jakby urodził się tylko po to. Jego ruchy były spontaniczne, lecz stanowcze. Taniec z Alexandrem był czymś niezwykłym, ale sposób w jaki robił to teraz ze mną Sparrow był nie do porównania. Doskonale wiedział co robi. Nie zawahał się ani razu.
Dlatego właśnie znienacka ponownie mnie obrócił, po czym przechylił.
- Uważam, że powinniśmy omówić jedną rzecz. -
- Zapomniałeś, iż jestem na ciebie wściekła? - on prychnął na moje słowa
- Gdyby tak było to już dawno dostałbym w pysk, a ty położyłabyś się spać. - był pewny siebie jak zawsze
- Tak sądzisz? - wyprostował się wraz ze mną
- Wiem to. - rzekł pewnie - Wracając do tej ważnej kwestii, jak taniec z królem? -
- Był strasznie powolny i sztywny, a gdy mnie obracał deptał mi po stopach! -
- Czyli jestem lepszy? -
- Tego nie powiedziałam. -
- Jestem lepszy. - skwitował z uśmiechem, a ja przewróciłam oczami - Moja droga Bello, znam świadomość swego okropnego względem ciebie czynu. - przerwałam mu
CZYTASZ
Beyond The Horizon | Captain Jack Sparrow
Fanfiction- Żałuję - zaśmiałam się gorzko na te słowa - Czego żałujesz? - zapytałam - Tego, że mnie zdradziłeś, opuściłeś czy kłamstw, które mi wmawiałeś w żywe oczy? - - Żałuję, że nie dałem rady ich powstrzymać przed opowiedzeniem ci rzeczy, które nigdy nie...