☆Witaj słonko☆

168 11 3
                                    

Dopłynęliśmy nareszcie do celu. Przed nami, we mgle, rozciągała się Isla de Muerta. 

Wokół związanej dziewczyny stali członkowie załogi, natomiast Hector stanął za nią i zapiął jej medalion na szyi.

Weszliśmy do szalup i zaczęliśmy płynąć w stronę brzegu. Dotarłszy, zaprowadziliśmy blondynkę na najwyższą górę złota, na której stała zbyt dobrze nam znana skrzynia. Załoganci rozbiegli się po całej jaskini ciesząc się z zebranych łupów oraz tego, że zaraz nasze katusze dobiegną końca.

Po chwili wszyscy zebrali się u podnóża naszego miejsca pobytu. 

- Nadszedł czas naszego wyzwolenia! Przez dziesięć lat szukaliśmy każdej cząstki złota, dając z siebie po stokroć i jeszcze po stokroć! - zaczął kapitan, spotykając się z okrzykami - Spotkała nas kara, nie adekwatna do naszej winy! - 

- To wszystko, przez to! - wskazałam na skrzynię

- Oto i jest! - Barbossa kopnął pokrywę, która spadła na podłogę z łoskotem, przestraszając córkę Turnera - Przeklęty skarb Corteza. - przejechał palcami po medalionach - Zwróciliśmy już wszystkie sztuki złota. . prócz tej! - wskazał na naszyjnik dziewczyny - Kto z nas złożył ofiarę pogańskim bogom?!- 

- My! - odkrzyknęli

- A kto jeszcze musi to zrobić?! -

- Ona! - wskazali na przerażoną dziewczynę

- Wiesz co zrobimy, gdy już uwolnimy się od klątwy? - zapytał się jej na co załoga się zaśmiała

- Zjemy cały kosz jabłek. - odparłam co pogłębiło ucieszenie kamratów

Hector przechylił ją nad skrzynią i wyciągnął nóż, a załoga zaczęła co raz głośniej krzyczeć.

- Przez krew rzucona, przez krew zdjęta. - złapawszy azteckie złoto, położył jej je na dłoni, którą następnie rozciął, co wywołało u niej niespodziewane wydechnięcie z lekkim piskiem

- To wszystko? - spytała z niedowierzaniem

- Nie lubię marnotrawstwa. - złapał jej rękę w uścisk i ściskał, aby puściła medalion

Cała załoga ucichła. Barbossa moment miał z nią problem, lecz po chwili przez spowodowany ból, przestała zaciskać pięść. Zakrwawiony naszyjnik spadał przez krótki okres czasu, aż uderzył o resztę złota, wywołując cichy dźwięk. Kapitan puścił jej dłoń i zamknął oczy, czekając.

Minęła chwila i otworzył oczy zapewne nie czując żadnej zmiany jaka miała zajść.

- Podziałało? - zapytał jeden rozglądając się

- Czuję się tak samo. - rzekł Raghetti

- Jak to sprawdzić? - spytał Pintel

Hector przewrócił zirytowany oczami, po czym wyciągnął pistolet i strzelił grubemu piratowi prosto w pierś.

- Nie umarłeś. - 

- Nie - ucieszył się Pintel - Strzeliłeś do mnie! - spojrzał z niedowierzaniem na mojego ojca

- Dalej ciąży na nas klątwa! - wykrzyczał Twig

Barbossa przyglądnął się ubrudzonemu we krwi sztyletowi, po czym obrócił się w stronę blondynki.

- Jak się nazywał twój ojciec? Czy był nim William Turner?! - złapał ją za ramiona i zaczął potrząsać

- Nie - odpowiedziała będąc z siebie dumna

- Gdzie jest dziecko, które płynęło tu z Anglii osiem lat temu?! - krzyczał machając jej cząstką skarbu przed nosem - Krew z krwi Williama Turnera! - nie odpowiedziała mu, więc uderzył ją w policzek, przez co runęła w dół

Beyond The Horizon | Captain Jack SparrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz