I wszystko prawie wróciło do normalności. Ale właśnie. Prawie.
W wieku trzynastu lat musiałam się przeprowadzić. Mieszkałam w dużym mieszkaniu w centrum Rimini. Chyba nie mogę powiedzieć, że miałam nudne dzieciństwo, ponieważ spędzałam całe dnie na zewnątrz, bawiąc się z dziećmi z innych bloków. Do dziś z wieloma osobami utrzymuję kontakt. Było mnie wszędzie pełno i kochałam mieć kilka kroków do sklepów i wielu atrakcji.
Ale gdy rodzice ogłosili, że budują dom i muszę się pożegnać z ówczesnym życiem - byłam załamana. Ryczałam godzinami, starając się nie myśleć o tym, że zostanę bez przyjaciół. Internet nie był tak zaawansowany i mogłam liczyć jedynie na spotkania z nimi. Nie potrafiłam się pogodzić z przeprowadzką i do dziś czasami żałuję, że zmieniliśmy miejsce zamieszkania.
Jestem osobą, które nie lubi dużych zmian. Przeprowadzki są dla mnie męczące i nie wpływają dobrze. Lubię osiąść na stałe w jednym miejscu i nigdy więcej stamtąd nie ruszać.
Więc dlaczego właśnie przenosiłam swoje życie na inny kontynent do miasta diabłów?
Wszystkie wątpliwości rozwiał uścisk brunetki, która owinęła ramiona wokół mojej talii.
- Chyba się skurczyłaś. - parsknęła w moje włosy, odsuwając na centymetr.
Czarne oczy lśniły radością, a uśmiech powiększał z każdą sekundą. Musiałam pomrugać kilkukrotnie, aby się nie rozpłakać.
- A ty zakupiłaś jeszcze więcej różowych ciuchów. - sarknęłam, przenosząc wzrok na różowe ogrodniczki i biały top pod spodem.
- Oczywiście. - prychnęła, puszczając mnie.
Słodki zapach perfum opuścił moje nozdrza, lecz zaraz zastąpił mocnej wody kolońskiej.
- Nienawidzę twoich dwóch metrów. - fuknęłam, unosząc hardo głowę.
- Karzeł.
Rafael poczochrał moje włosy. Uderzyłam go łokciem w bok, na co syknął, posyłając mi karcące spojrzenie. Lecz zaraz przyciągnął do uścisku i jakby odetchnął?
On wiedział. Tak jak zawsze.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. - przyłożyłam rękę do czoła, łapiąc za rączkę małej walizki.
Wszystkie kartony z rzeczami miały niedługo przypłynąć wraz z moim autem, dlatego spakowałam tylko kilka ubrań oraz najpotrzebniejsze kosmetyki.
- Niestety, Chiaro. To nie sen. - klasnęła uradowana przyjaciółka.
Widziałam po niej, że jeszcze chwila i zacznie odprawiać taniec szczęścia.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Z każdym krokiem moja ekscytacja rosła. Czułam się jak wtedy w wrześniu 2021, gdy stawiałam pierwsze kroki w Vegas. Wtedy jeszcze nie byłam świadoma ile przeżyję i z kim.
Teraz w sumie też nie byłam.
- Nie pieprz, że to zrobiłaś. - stanęłam jak wryta, patrząc na mustanga.
- Nie rzucam słów na wiatr, skarbie. - posłała mi buziaka, otwierając auto zdalnie.
Czarny mustang Gabrielli dorobił się różowych felg oraz tego samego koloru dodatków. I teraz nikt nie mógł zarzucić, że to nie było jej auto.
Rafael jedynie pokręcił głową, wsadzając walizkę do auta, uprzednio mówiąc:
- Mówiłem, że to będzie przesada.
CZYTASZ
Destruction desire
RomanceChiara spędziła ostatnie dwa lata na rozwoju osobistym. Wróciła do codzienności, studiując i mieszkając w rodzinnym mieście. Przed nią ostatni rok studiów magisterskich. Jej pierwotnym planem było zakończyć je w Rimini, lecz już pierwszego dnia spot...