6. Tęsknota.

259 15 0
                                    

I wszystko prawie wróciło do normalności. Ale właśnie. Prawie.

W wieku trzynastu lat musiałam się przeprowadzić. Mieszkałam w dużym mieszkaniu w centrum Rimini. Chyba nie mogę powiedzieć, że miałam nudne dzieciństwo, ponieważ spędzałam całe dnie na zewnątrz, bawiąc się z dziećmi z innych bloków. Do dziś z wieloma osobami utrzymuję kontakt. Było mnie wszędzie pełno i kochałam mieć kilka kroków do sklepów i wielu atrakcji.

Ale gdy rodzice ogłosili, że budują dom i muszę się pożegnać z ówczesnym życiem - byłam załamana. Ryczałam godzinami, starając się nie myśleć o tym, że zostanę bez przyjaciół. Internet nie był tak zaawansowany i mogłam liczyć jedynie na spotkania z nimi. Nie potrafiłam się pogodzić z przeprowadzką i do dziś czasami żałuję, że zmieniliśmy miejsce zamieszkania.

Jestem osobą, które nie lubi dużych zmian. Przeprowadzki są dla mnie męczące i nie wpływają dobrze. Lubię osiąść na stałe w jednym miejscu i nigdy więcej stamtąd nie ruszać.

Więc dlaczego właśnie przenosiłam swoje życie na inny kontynent do miasta diabłów?

Wszystkie wątpliwości rozwiał uścisk brunetki, która owinęła ramiona wokół mojej talii.

- Chyba się skurczyłaś. - parsknęła w moje włosy, odsuwając na centymetr.

Czarne oczy lśniły radością, a uśmiech powiększał z każdą sekundą. Musiałam pomrugać kilkukrotnie, aby się nie rozpłakać.

- A ty zakupiłaś jeszcze więcej różowych ciuchów. - sarknęłam, przenosząc wzrok na różowe ogrodniczki i biały top pod spodem.

- Oczywiście. - prychnęła, puszczając mnie.

Słodki zapach perfum opuścił moje nozdrza, lecz zaraz zastąpił mocnej wody kolońskiej.

- Nienawidzę twoich dwóch metrów. - fuknęłam, unosząc hardo głowę.

- Karzeł.

Rafael poczochrał moje włosy. Uderzyłam go łokciem w bok, na co syknął, posyłając mi karcące spojrzenie. Lecz zaraz przyciągnął do uścisku i jakby odetchnął?

On wiedział. Tak jak zawsze.

- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. - przyłożyłam rękę do czoła, łapiąc za rączkę małej walizki.

Wszystkie kartony z rzeczami miały niedługo przypłynąć wraz z moim autem, dlatego spakowałam tylko kilka ubrań oraz najpotrzebniejsze kosmetyki.

- Niestety, Chiaro. To nie sen. - klasnęła uradowana przyjaciółka.

Widziałam po niej, że jeszcze chwila i zacznie odprawiać taniec szczęścia.

Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Z każdym krokiem moja ekscytacja rosła. Czułam się jak wtedy w wrześniu 2021, gdy stawiałam pierwsze kroki w Vegas. Wtedy jeszcze nie byłam świadoma ile przeżyję i z kim.

Teraz w sumie też nie byłam.

- Nie pieprz, że to zrobiłaś. - stanęłam jak wryta, patrząc na mustanga.

- Nie rzucam słów na wiatr, skarbie. - posłała mi buziaka, otwierając auto zdalnie.

Czarny mustang Gabrielli dorobił się różowych felg oraz tego samego koloru dodatków. I teraz nikt nie mógł zarzucić, że to nie było jej auto.

Rafael jedynie pokręcił głową, wsadzając walizkę do auta, uprzednio mówiąc:

- Mówiłem, że to będzie przesada.

Destruction desireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz