16. Dobranoc, Abelli.

304 17 4
                                    

Pov. Chiara

Żar przeciął całkowicie moje żyły.

Myślę, że każdy za dziecka uwielbiał mieć robione zdjęcia. Albo miał ich miliony w rodzinnych albumach. Oczywiście również zaliczałam się do tej grupy. Chociaż czasami patrzę na fotografię z zakłopotaniem, gdy widzę pulchną twarzyczkę pomazaną flamastrami.

Ale przecież te zdjęcia nigdy nie ujrzą światła dziennego. Na zawsze zostaną ukryte w starych księgach i tylko nasi potomkowie będą je oglądać.

No chyba, że będziecie uczestniczyć w profesjonalnej sesji zdjęciowej, którą zobaczy tysiące osób.

- Ej, ale jeśli byś pokazała cycki, to pewnie zarobiłabyś krocie. - spostrzegła Lav.

- Nie będę niczego pokazywać! - syknęłam, uderzając ją lekko w ręce.

- Ja w sumie bym pokazała.

Uniosłam wysoko brwi, na co wzruszyła jedynie ramionami.

Humor zaczął jej dopisywać. Oczywiście miała wiele momentów, kiedy odcinała się od towarzystwa, ale robiła postępy. Wróciła na studia, co przyniosło jej odrobinę szczęścia. Zaczynała wychodzić na miasto, ale unikała tłocznych miejsc, gdzie ludzie wypytywali się o jej samopoczucie. To było irytujące, jak wszyscy robili z niej niepełnosprawną. Plotka o śmierci jej narzeczonego szybko rozniosła się po uczelni, więc kierunkowe pindy obrały sobie Lav jako cel obserwacji. Starałam się reagować i odciągać ją od takich sytuacji, ale nie zawsze byłam w pobliżu. Może miała cięty język, ale w takim momentach po prostu milczała i dawała się przytłoczyć pytaniom.

Tego dnia tylko skoczyłam szybko na uczelnię, aby ustalić z Mariką kilka ważnych aspektów dotyczących naszej współpracy nad galerią sztuki. Znalazła dla mnie akurat chwilę przed wykładami, ponieważ wiedziała, że z samego rana mam sesję oraz wywiad.

Wypalałyśmy ostatnie papierosy, ponieważ za dziesięć minut dziewczyna zaczynała zajęcia. Chciałam jej potowarzyszyć i dodać odrobinę wsparcie.

Kątem oka zauważyłam, że ktoś nam się przygląda. A jeszcze bardziej się zdenerwowałam, gdy chłopak zaczął zmierzać w naszym kierunku.

- Szczere wyrazy współczucia, Lavinio. - Isaac wystawił rękę, którą czarnowłosa niechętnie przyjęła. - Strata narzeczonego zapewne cię boli. Może mógłby ci jakoś umilić czas i dasz umówić się na randkę?

Zgasiłam peta o śmietnik, wyrzucając go do kosza. Mulatka siedziała w zakłopotaniu, nie wiedząc co odpowiedzieć. To zawsze ja byłam podrywana przez natarczywego blondyna.

- Nie jestem zainteresowana. - odmówiła grzecznie. - Nie szukam chłopaka na ten moment.

Odkąd wróciła na studia, dostała już kilkanaście zaproszeń do znajomych i zapytań właśnie o randki. Faceci nie potrafili poszanować czyjejś żałoby.

A poza tym prędzej Nathaniel wyszedłby z siebie i stanął obok, niż wypuścił ją na spotkanie z obcym gościem. W sekundę planowałby jego egzekucję.

- Powinnaś odrzucić smutki na bok i zacząć normalnie żyć. - polecił jej. - Użalanie nad sobą jest passe.

Czy my się przesłyszałyśmy?

W końcu nie wytrzymała i wstała z miejsca.

- Dwa tygodnie temu pochowałam narzeczonego z którym planowałam ślub. Więc za przeproszeniem odpierdol się i daj mi spokój.

Destruction desireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz