Nasze urodziny od zawsze musiały być z pompą.
Czerwiec. Kojarzy się z wakacjami, słońcem, gorącymi plażami, drinkami oraz wypoczynkiem.
A dla nas kojarzyły się również z czasem rozpusty.
Czyli naszymi urodzinami.
Ostatni raz, gdy mieszkałam w Vegas, swoje urodziny spędziłam w Hollywood, tańcząc na rurze i latając prywatnym samolotem.
A kilka dni później bawiłam się z przystojnymi dubajczykami, gdzie poznałam syna szejka miasta i jadłam z nim kebaba.
Jednym zdaniem - urodziny Chiary Abelli oraz Gabrielli Evans zawsze musiały być spektakularne.
I w tym roku również nie zawiodłyśmy naszych przyjaciół. I chociaż może nie był to gorący zachód czy miasto gwiazd, wpadłyśmy na genialny pomysł.
Ten wyjątkowy dzień postanowiłyśmy urządzić w tematyce tajemnic, spisków mafii oraz niezłej zabawy.
Impreza w stylu Wielkiego Gatsbiego miała zostać zapamiętana na wieki.
Oj i była.
Był piętnasty czerwca, czyli data pomiędzy naszymi urodzinami. Aby żadna nie była poszkodowana, wybrałyśmy właśnie taki dzień.
Wieczorem miało odbyć się przyjęcie w domu Xaviera i Samuela, ponieważ zgodzili się użyczyć nam swojej posiadłości na tą okazję. Wszystko miałyśmy dopięte na ostatni guzik. Od koloru serwetek, po playlistę urodzinową. Miałyśmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i obędzie się bez zbędnych dramatów.
Mieszkamy w Vegas. Tutaj zawsze były, są i będą dramaty.
- Myślisz, że dobrze jedziemy?- zapytała Gaby, marszcząc brwi.
Godzinę wcześniej dostałyśmy adres od Dylana i Chase'a. Zaproponowali nam urodzinowe śniadanie w ich ulubionej lokalizacji. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jedziemy, lecz zaufałam orientacji Gabrielli. Chociaż trochę wątpiłam, widząc pustynną okolicę, gdzie nie było ani jednej knajpy. Wydawało mi się, że nawet nie minęłyśmy auta, odkąd wyjechałyśmy z miasta. Zaczynało robić się dość podejrzanie.
- GPS pokazuje, że niby dobrze jedziemy. - mruknęłam, sprawdzając ponownie lokalizację na telefonie.
- Zadzwoń do Dylana i zapytaj się czy nie pomylił adresów. Coś mi tu nie pasuje. - poleciła, a ja sprawnie wybrałam numer do chłopaka.
Włączyłam głośnomówiący, nasłuchując jakiegokolwiek odzewu. Po pięciu sygnałach zaczynałam wątpić w to, że odbierze. Sfrustrowana rozłączyłam się, tym razem dzwoniąc do Chase'a. Oczywiście sytuacja się powtórzyła.
Spojrzałam jeszcze raz na monitor, widząc, że zostało nam dosłownie pięć minut do miejsca docelowego. Nawigacja ani razu nie poprosiła, abyśmy zawróciły. Co wskazywało na to, że jechałyśmy dobrze.
- Nigdy tu nie byłam. - wyznała, rozglądając się po okolicy. - Mało kto się tutaj zapuszcza. To już nawet nie są obrzeża Vegas.
Teren przypominał mi ten, gdzie znajdował się mój ulubiony punkt widokowy, z którym wiązałam wiele miłych wspomnień.
Wjechałyśmy wręcz do środka kanionu. Nad nami znajdowały się ściany z pomarańczowych skał oraz skąpa roślinność. Starałam się doszukać jakiegoś znaku, który by nam podpowiedział gdzie jesteśmy, lecz wszystko na marne.
- Miejsce docelowe znajduje się po prawej stronie. - powiedziała nawigacja komputerowym głosem, więc Gabriella zatrzymała się w miejscu.
Nawet droga się skończyła i zaczął się kompletny piasek. Byłyśmy na środku kompletnego odludzia.
CZYTASZ
Destruction desire
RomanceChiara spędziła ostatnie dwa lata na rozwoju osobistym. Wróciła do codzienności, studiując i mieszkając w rodzinnym mieście. Przed nią ostatni rok studiów magisterskich. Jej pierwotnym planem było zakończyć je w Rimini, lecz już pierwszego dnia spot...