18. 444

315 12 2
                                    

Oficjalnie oznajmiam, że już nigdy nie tknę tequili.

Tsaa.

- Myślisz, że Alan będzie miał mi za złe, jeśli nie przyjadę na jego urodziny?

Zaprzestałam stukania paznokciami o kierownicę. Stanęłyśmy na czerwonym świetle, niedaleko naszej uczelni. Koniec zajęć w czwartkowe popołudnie, było idealnym zwieńczeniem tego tygodnia. Zaoferowałam się, że odwiozę Lavinię do domu, aby nie tłukła się autobusami po mieście.

- Lav, każdy rozumie twoją sytuację. Przechodzisz żałobę, więc jest to całkowicie normalne, że odmawiasz sobie zabawy. - zapewniłam ją, a światło zmieniło się na pomarańczowe.

Przycisnęłam mocno gaz i pędem ruszyłam przed siebie.

- Potrzebuję jeszcze czasu. - powiedziała, skubiąc skórkę przy paznokciach. - Zamierzam iść do psychologia i zapisać się na terapię. Potrzebuję się komuś wygadać za wszelkie czasy.

- Wiesz,Nathaniel też jest przyszłym panem psychologiem. - puściłam jej zalotnie oczko. - I taniej by cię to wyszło.

Prychnęła z pogardą na myśl o chłopaku.

- Fakt, można mu się wyżalić. - przyznała mi rację. - Ale nadal jest to mój przyjaciel, więc czułabym się mało komfortowo, mówiąc o problemach z zmarłym narzeczonym.

- Czekaj, czekaj... JESTEŚCIE PRZYJACIÓŁMI?!- pisnęłam, pomijając jej dalszą część wypowiedzi. - Szybko przeskoczyliście z rangi wrogów na przyjaciół.

- Chiara!- zbeształa mnie. - My będąc przyjaciółmi, nie sypiamy z sobą. - odgryzła się.

- Ej, z Alanem przespałam się, kiedy był moim wrogiem. I to po półtora miesiącu znajomości.

Właśnie sobie uświadomiłam, jaki to był krótki czas.

- Boże, nie będę spała z Nathanielem. - oburzyła się. - To tylko znajomość.

- Mhm. - mruknęłam. - Pogadamy za kilka miesięcy.

Uderzyła mnie pieścią w kolano, opadając na fotel pasażera.

- Może nie jestem terapeutą, ale znam dużo sposobów na poprawnie humoru. - przerwałam krótką ciszę pomiędzy nami. - Gdy czuję się gorzej psychicznie, wsiadam do auta, puszczam głośno muzykę i drę się na pół miasta.

- Terapia dla biednych?- sarknęła, patrząc na mnie z ukosa.

Zabrałam telefon z deski rozdzielczej, łącząc go z autem. Zaczęłam szukać czegoś na Spotify.

- Dla biednych w audi z salonu, wart kilkadziesiąt tysięcy euro. - cmoknęłam ironicznicznie. - Naprawdę taniocha.

Już miała coś powiedzieć, ale zagłuszyła ją głośna muzyka, która popłynęła z głośników.

Rozchyliła wargi, patrząc na mnie zdziwiona, dlatego wzruszyłam ramionami i otworzyłam okna. Wjechałyśmy na autostradę, więc docisnęłam gazu. Wskazówka szybko zaczęła dobijać wysokich liczb.

- Cause though the truth may vary. - zaśpiewała pierwsze wersy, a wiatr rozwiał mi włosy.

Ruchem dłoni zachęciłam ją do kontynuowania.

- This ship will carry our bodies safe to shore. - wymamrotała pod nosem, pociągając nim niezauważalnie.

Stukałam ręką o swoje udo, wygrywając rytm.

- Don't listen to a word I say! - zdarłam całe gardło, wciągając do środka chłodne jesienne powietrze. - Hey!

Nie bez powodu wybrałam tą piosenkę.

Destruction desireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz