Zastanawiam się, co ja takiego zrobiłem.. Może jak byłem mały, coś złego zrobiłem i już wcześniej nie uznawali mnie za swoje dziecko? Nie wiem.. A może za to, że tutaj trafiłem ? Nie wiem .. Najbardziej zabolało mnie zachowanie matki.. Zawsze była pomocna, łagodna a przede wszystkim wyrozumiała wobec mnie..
Obudziłem się. Wstałem z łóżka. Szedłem w stronę drzwi, lecz w połowie drogi potknąłem się o coś i upadłem z wielkim hukiem.
- Leo ? Już nie śpisz? - Obudził się Oscar.
- Nie.. - Syknąłem z bólu.
- Ej, wszystko dobrze ? - Wstał z łóżka.
- Nie. Nic nie jest dobrze. Cholera jasna, kostka mi spuchła.
- Poczekaj tu. - Wstał i wybiegł z pokoju.
- Jasne.. zostaw mnie samego... Co mi tam. - Chwilę później przybiegł Oscar z lekarzem.
- Leon, co się stało? - Zapytał McCurdy.
- No nic takiego..
- Oscar powiedział, że to poważne, więc mów. - Kucnął przy mnie. - Wstawaj.
Chwyciłem za jego dłoń i próbowałem wstać, ale noga strasznie mnie zabolała.
- No, usiądź na łóżku i pokaż nogę. Widzę, że jest spuchnięta.. Masz stłuczoną kostkę.
- Może pan jaśniej ?
- No, nie musimy nakładać gipsu, tylko wystarczy żel i bandaż.
- Mhm, to jak nasmaruje to, ból minie ?
- Tak, ale oczywiście nie tak od razu.
- Rozumiem..
- Poczekaj tu na mnie. - Powiedział lekarz. Wstał i wyszedł z pokoju.
Dziesięć minut później przyszedł z tym żelem i bandażem, jak mówił.
Poczułem chłód, kiedy rozsmarował mi żel. Wyjął z woreczka bandaż i owinął nim moją kostkę. Po chwili z chłodnego miejsca, naszła fala przyjemnego ciepła.
- Miałeś już wcześniej naruszaną kostkę? - Zapytał Jack
Relaksowałem się ciepłem wydobywającym się spod opatrunku. Położyłem się na łóżku z zamkniętymi oczami i zasnąłem.
Powoli miałem już tego serdecznie dosyć.
Czego ? Hm, wszystkiego. Moje życie składa się z tysiąca nieszczęść. Czasami dziwię się samemu sobie, ile już wytrzymałem i nic sobie nie zrobiłem.. Niektórzy mnie za to podziwiają. Ale jeszcze nie dzisiaj, jeszcze nie teraz.
Jestem pełen nadziei na lepszy czas, na lepsze jutro.
- Leo, otwórz oczy. - Poklepano mnie po ramieniu.
Przetarłem oczy i poczekałem pięć sekund, aż będę widział normalnie. Usiadłem ociężale.
- Nie jesteś czasem głodny ? - Na moim łóżku siedział uśmiechnięty Oscar.
- W sumie.. Czemu by nie. - Wziąłem od niego talerz z sałatką. Lubianą przeze mnie sałatką.
- Smacznego. - Poszedł na swoje łóżko.
- Dbają o naszą figurę, że jest sałatka na śniadanie?
- Twoje późne śniadanie. - Uśmiechnął się.
- Widzę, że humor Ci dopisuje. - Spojrzałem na niego.
Nagle jego promienny uśmiech gdzieś zniknął. Czyżbym coś złego powiedział? Przepraszam.. Nie chciałem. Kiedy on się uśmiecha, ja uśmiecham się od środka. Ale teraz, kiedy już nie widzę jego białych zębów, nastała szarość.

CZYTASZ
Everything I Didn't Say / Bronnor
Fanfiction"Wszystko ma swój początek i koniec. Czasami po prostu koniec jest w nieodpowiednim momencie,ale musimy się z tym pogodzić." DRUGI SEZON NA BLOGGERZE : mentalsecondbronnorfanfiction.blogspot.com 03.19 #9 mental