Rozdział 14 Dziwne Napisy

184 26 4
                                    

Nie za bardzo rozumiałem dnia poprzedniego, a także mojego snu.. ale mimo wszystko bardzo mnie korci żeby to otworzyć.. Tej nocy.. nie mogłem spać.
- Oscar.. - Szepnąłem. Ale nie odzyskałem odpowiedzi.
- Oscar! - Powiedziałem głośniej i rzuciłem w niego poduszką.
- Leo, co jest? - Przetarł zaspane oczy i ziewnął.
- Wstawaj leniu. Musimy poważnie porozmawiać.
- O czym? Leo, od rozmów jest dzień.
- Ale w dzień ktoś zawsze przychodzi do pokoju. - Wstałem i wlazłem do jego łóżka.
- Dobra, co jest? - Usiadł na łóżku.
- Tylko masz nie odbiegać od tematu!
- No dobra, mówże szybciej.
- Co jest za tymi drzwiami? - wskazałem pod swoje łóżko.
- Ile razy będziesz się mnie o to pytał?
- Bo mam zamiar je otworzyć. Teraz.
- Nie masz prawa.
- Wiesz w ogóle co tam jest? - Spojrzałem mu prosto w oczy.
- No... nie.
- A nie chciałbyś sprawdzić?
- Byłem taki sam jak ty, kiedy trafiłem do tego pokoju.. Ale nie miałem odwagi, aby tam wejść..
- To teraz ją masz. - Klepnąłem go w ramię i wstałem z łóżka.
Odsunąłem swoje łóżko i wraz z nim swoją walizkę.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - Stał za mną Oscar.
- Tak, a ty? - Popatrzyłem się na niego.
- Jeżeli ty pójdziesz, to ja też..
- To otwórzmy to razem.
Oscar kucnął i chwycił za metalowe kółko i jednym ruchem otworzyliśmy razem dwie połówki tych drzwi.
Zawiało zimnem.
- I co? Gdzie jest to twoje całe zło?
- Może tam na dole.. - Spojrzeliśmy w czarną przestrzeń.
- Dobra, masz trzymaj jedną, ja drugą. - Podałem przyszykowane latarki.
Włączyliśmy obie latarki.
- schody.. - Szepnął.
- Leo, przecież widzę. - Zszedłem o jeden stopień niżej.
- Co ty.. chyba nie masz zamiaru tam zejść?
- Mam taki zamiar. Mówiłem Ci. Chcę zobaczyć co tam jest! - Zszedłem o dwa schodki niżej.
- To może ja tu poczekam..
- Ani mi się waż. Schodzisz ze mną. Mówiłeś, że jak ja to zrobię, to ty też. - Schodziłem powoli na dół.
- Kurde no.. poczekaj na mnie. - Tyle co odwróciłem głowę w jego stronę, a on już był obok mnie.
- Szybki jesteś. - Uśmiechnąłem się. - Schodzimy niżej. Oscar..
- Leo? Co się dzieje?
- Źle stanąłem.. - Straciłem równowagę i spadłem z tych drewnianych schodów.
- Leo! Nic Ci nie jest? - Zbiegł szybko na dół.
- Nie.. tylko się poobijałem.. Pomożesz mi wstać?
- Tak, już. - Podał mi ręce.
- Uhm moja latarka. - Schyliłem się i wziąłem ją.
- Ej, co to w ogóle jest? - Świeciliśmy na wszystkie strony.
- Mi to wygląda na jaki pokój.. - Podszedłem do włącznika i włączyłem światło.
- Chyba jest jakie zwarcie, bo mruga.. - Popatrzył Oscar.
- Eh, ważne, że w ogóle działa. - Podszedłem do niego. - Co to za pokój?
- Nie wiem..
Stanęliśmy jak wryci. Rozglądaliśmy się po całym tajemniczym pokoju..
- Ej, Oscar, patrz! Tu jest jakieś przejście, tylko przysypane deskami!
- Leo, to nie jest dobry pomysł.. - odsunąłem parę drewna.
- Nie mów, że strach Cię obleciał.
- Nie. - Zmarszczył brwi i pomógł mi odsunąć resztę desek.
- Chodź za mną. - Schyliłem się by ominąć pajęczynę.
- O Jezu!! Tu serio coś jest! To coś mnie ma! Nie widzę na oczy nic!! Leo!
- Ej, spokojnie. Wplątałeś się tylko w pajęczynę. Nie rób hałasu. - Ściągnąłem z niego tą lepką nić.
Zacząłem się śmiać pod nosem.
- No i co się śmiejesz. Pajęczyny są straszne. - Złożył ręce na krzyż.
- Jasne. - Zaśmiałem się i ruszyłem dalej. - włącz lepiej swoją latarkę bo nic nie będziesz widział.
- Leo, tu coś pisze. Chodź tu. - Zawołał mnie Oscar.
- Co znowu Oscar.. - Podszedłem do bruneta i kierowałem latarkę na ścianę.
W sumie, troszkę się bałem być w tym miejscu, ale skoro już tu jesteśmy, to powinniśmy zbadać dokładnie to miejsce.
Na ścianie widnieje napis "Wyjdźcie stąd".
- Leo, nawet ściana ma rację, chodźmy stąd.
- Oscar! To wszystko jest pewnie w antykach, dlatego nie chcą byśmy tu wchodzili..
Na napisie osiadło się kilka much.
- Poza tym, to napisali jakimś sprejem.. cuchnącym sprejem.. - Przejechałem palcem po kawałku litery.
- Leo co ty robisz?
- Sprawdzam z jakiego spreju lub farby to zrobili.. - powąchałem. Od razu mnie oddaliło..
- Fuj Leo, to śmierdzi.. Ogólnie tutaj czymś zalatuje..
- To jest takie lepkie jak normalnie w horrorach jako krew to służy. Mam krew na palcu...
- Weź go wytrzyj. Ja spadam stąd.
- Ej jeszcze nie, proszę zaczekaj tu. - Poszedłem dalej. - Oscar! szybko!
- Co się sta.. - Zamurowało go.
Nic nie rozumiem.. to tutaj operowali kogoś? Jest jakiś stół operacyjny, specjalne lampy..
- Powiem szczerze, że ktoś tutaj chyba spał i miał obok spiżarnie. - Zaśmiałem się i podszedłem do regału ze słoikami.
Wytarłem jeden z kurzu.
- O mój boże! - Cofnąłem się o dwa kroki.
- Co tam jest? - dopytywał się loczek.
Fajna mi to spiżarnia.. Gdy w słoikach zamiast konfitur są jakieś żaby, czy oczy.. Po woli odechciewa mi się tu być..
Nagle coś zaszurało za nami. Odwróciliśmy się błyskawicznie. Na ścianie widniał napis "Ostatnie ostrzeżenie!" Przełknęliśmy ślinę, ja wziąłem wszystkie cztery książki które były na biurku.
- Co ty robisz? Zostaw je! - Krzyknął.
- Nie gadaj tylko wiej na góre!! - Zaczęliśmy biec w stronę wyjścia.
Pomimo mojego gipsu, biegłem normalnie. Nie patrzyłem na to czy się skruszy ten gips, ważne żeby być już na górze.
Wbiegliśmy po schodach w mgnieniu oka. Zatrzasnęliśmy drzwi i odetchnęliśmy z ulgą.
- I co, bohaterze.. Jak to wytłumaczysz? - Zaczął Oscar.
- Poczekaj.. muszę wziąć oddech.. - Sięgnąłem po inhalator i zaciągnąłem się parę razy.
- Co ty wziąłeś?
- Nic.. Ty powiedz która jest godzina? - Spojrzał na zegarek
- Stanął mi..
- Co? Ale jak to?
- No tak to! sekundnik mi nawet nie działa.
- Na której godzinie? - Zasunąłem swoje łóżko.
- Na 3.00 - Przełknął głośno ślinę. - Nie wiem jak ty, ale ja już nie zasnę..
- Oj zaśniesz. Idź do łóżka. - Poszliśmy razem na łóżko Oscar i po chwili zasnęliśmy.
Jeżeli ktoś tam na dole był wraz z nami i robił sobie z nas jaja, to nie daruję.

Everything I Didn't Say / BronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz