Rozdział 10 Tajemnicze Drzwi

208 29 4
                                    

Chwilami jest świetnie, lecz przychodzi taki czas kiedy osoba, która jest dla mnie wszystkim, odpycha mnie od siebie.
A może to ja doprowadzam do tego, że zachowuje się tak wobec mnie? Ostatnio zadaję sobie bardzo dużo pytań, na które nikt mi nie chce odpowiadać.
Otworzyłem zaspane oczy. Mrugnąłem parę razy nimi, jeszcze jest noc..
Ze smacznego snu wyrwało mnie stukanie. Zadziwił mnie ten fakt, ponieważ stukania i pukania wcześniej dobiegały zza ściany. Natomiast te, dochodziły z podłogi..
Usiadłem na łóżku.
- Oscar.. Wstań. Proszę Cie. Wstań. - Zacząłem panikować.
- Leo? Co? Co się stało? - Zerwał się z łóżka i włączył lampkę nocną.
- Cicho. Słyszysz to?
W tej chwili przestało stukać.. Nastała niezręczna cisza. Oscar przewrócił oczami.
- Leo, zdawało Ci się. Idź spać. - Rzucił się na swoje łóżko.
Położyłem się z powrotem.
Jednak znowu zaczęło. Co jest? Słychać było szuranie, krzątanie. I odgłosy ocierających się łańcuchów..
- Oscar!
- Leo idź spać, to tylko twoja wyobraźnia. - powiedział zaspanym głosem.
- Czy jest jakiś pokój pod nami?
- Nie. Nikt nie ma. Pod nami jest akurat ściana. A teraz idź spać.
- Na pewno? Słyszę, jak ktoś szura chodząc.
- To tylko twoja wyobraźnia.
- Nie rób ze mnie idioty dobrze? To, że tutaj trafiłem nie znaczy, że straciłem wszystkie zmysły!
Milczał. Powoli zaczął mnie irytować.
- I tak to właśnie z tobą jest! Jak przychodzi co do czego, to milczysz! Nienawidzę tego. Niszczysz mnie milczeniem! Nie wiem ile jeszcze tu wytrzymam!
Usłyszałem ciche zaciąganie nosem.
- Oscar? - Wstałem. - Czy ty.. płaczesz?
- Przepraszam.. To wszystko przez to miejsce.. Odkąd mój poprzedni współlokator.. mnie zostawił, źle mi ze wszystkim..
- Nie wiedziałem.. Oscar, to ja przepraszam. - Usiadłem na jego łóżko i przytuliłem mocno.
- Leo.. Bo ktoś wejdzie i zobaczy..
- Niech patrzą.
- Przepraszam.. odkąd zostałeś moim nowym przyjacielem, nie wiem czemu, ale nie jestem sobą..
- Ja też. Oscarku, ja też. - Wtuliłem się w niego.
- Czujesz to co ja?
- No tak, to miejsce.. ono strasznie działa na psychikę.
- Nie czujesz.. nie wiesz o co mi chodzi..
- Co się stało? - Spojrzałem na niego.
- Nie ważne Leo. Idź już spać..
- Nie zasnę już.
- To.. przez resztę tej nocy będziesz leżał wtulony we mnie, tak? - Wziął głęboki wdech i wydech. - Leo?
Zasnąłem. Przy nim czułem się bezpiecznie. Poczułem tylko mocne objęcie w pasie i ciche chrapanie.
Obudziły mnie rażące promienie słoneczne dochodzące z okna.
- Oscarku, już ranek. - Usiadłem na łóżku.
- Wiem. Tylko, że nie chciałem cię budzić. Słodko wyglądałeś i patrzyłem w sufit rozmyślając. - Uśmiechnął się szeroko.
- Oscar, ty masz dołeczki - Ucieszyłem się jak małe dziecko i dotknąłem jego dołeczki.
- Leo zostaw.. - Zaczęliśmy się śmiać.
Nagle do pokoju weszła Jane. Miała niezręczną minę..
- Widzę, że to nie odpowiedni moment.. Nie przeszkadzajcie sobie..
Spojrzeliśmy na siebie. Podrapałem się z tyłu głowy.
- Pewnie to dziwnie wyglądało.. - Rzekłem
- No i co z tego. - Usiadł na łóżku.
- Ja ide się ogarnąć.
- Nie musisz. - Przetarł oko.
- Wyglądam jak zgniłe odchody jakiegoś słonia, a moje włosy to potwierdzają.
- Jesteś tylko rozczochrany.. ględzisz jak jakaś zdesperowana baba. - Przytulił mnie i pociągnął do siebie mocno, aż wywaliliśmy się na łóżku.
- Ooskaar - Śmiałem się głośno, ponieważ zaczął mnie łaskotać.
- Lubie kiedy się śmiejesz.. - Zaśmiał się.
- Dobra, starczy. Błagam dość, bo umrę. - Powiedziałem ostatnim tchem.
Wystraszył się i podał mi inhalator. Zaciągnąłem się i oddałem mu. Odetchnąłem ciężko.
- Już okej? - Zapytał wystraszony.
- Już dobrze idziemy coś zjeść? - Uśmiechnąłem się do niego. Odwzajemnił gest.
- No nie wiem..
- No chodź.. Ze mną zjesz pierwszy raz śniadanie. - pociągnąłem go za rękę.
- Niech Ci już będzie, ale jesteśmy w piżamach.
- To co z tego. Chodź bo wszystko zjedzą.
- Spokojnie.. - Pociągnąłem go i wybiegliśmy z pokoju prosto w stronę stołówki.
- Nie biegać! - Krzyknęła pielęgniarka.
Oczywiście trochę zwolniliśmy.
- Głodny jestem. Czujesz ten zapach? - Zaciągnęliśmy się zapachem.
- Tak, coś nowego, to nie owsianka. - Spojrzał na mnie
- No nie, to jajecznica. - Ucieszyliśmy się i wzięliśmy nasze porcje i usiedliśmy do stolika. Zaczęliśmy jeść.
Tak szybko jeszcze nigdy nie jadłem.. Cieszyłem się, że w końcu mogę w miłej atmosferze z nim siedzieć.
Skończyliśmy jeść i wyszliśmy stamtąd.
- Cześć Jane! - Spotkaliśmy się na korytarzu.
- Cześć.. - Ominęła mnie i poszła dalej.
- Co jej się stało? - Spojrzałem na Oscara.
- Mnie się pytasz? - Poszliśmy dalej. - Wiesz co, ja pójdę, do toalety. Idź do pokoju, zaraz przyjdę.
- Dobrze. - Poszedłem do pokoju.
Idealny moment aby sprawdzić co takiego kryje się pod tą podłogą.. Bo jeżeli tę noc także będzie coś stukało to mnie szlak trafi.
Z lekkim trudem odsunąłem swoje łóżko. Wziąłem gitarę i swoją walizkę i odłożyłem obok.
Zamurowało mnie. Pod moim łóżkiem były jakieś drzwiczki. To jakaś piwnica czy co?
- Leo! Co ty robisz?! - Podbiegł do mnie i złapał za ręce.- Powiedz, że nie otwierałeś tego!
- No... jeszcze nie, a coś się stało? Do czego to wejście.
- Nie otwieraj tego dobrze?
- Powiedz mi co tam jest!
- Zło. Wielkie zło. Starczy?
- O co chodzi? Powiedz mi coś więcej!
- Jak na ten czas, więcej się nie dowiesz, a teraz połóż wszystko tak jak było. - Wstał i zaczął przesuwać łóżko
Zdenerwowałem się. Zatrzymałem go.
- Leo? - Popatrzył się na mnie.
- Ja chcę zobaczyć co tam jest! Chcę zobaczyć! - Oparłem się o łóżko.
- Jeżeli to otworzysz, nie będziesz mógł spać po nocach. - Spojrzał mi głęboko w oczy.
- I tak to otworzę prędzej czy później.
- Otworzysz piekło. Sprowadzisz to piekło tutaj.
- Brednie. Co może być tak strasznego?
- Nie chcesz wiedzieć. - Przesunął tak mocno łóżko, że nie dałem rady zatrzymać. - A teraz daj gitare i tę walizkę tam gdzie były.
- Chłopcy! Na obiad się spóźnicie! - Zerknęła jedna z pielęgniarek. - Widzę, że burza tu jakaś była. Szybko bo dzisiaj nowe menu jest i każdy bierze po dwie porcje!
Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy na stołówkę. Zjedliśmy posiłek w ciszy. Patrzyliśmy tylko sobie w oczy.
Wstałem i zasunąłem za sobą krzesło.
- Przed trzema godzinami, byłeś jeszcze taki radosny.. - Odwróciłem się.
- Och, Amanda.. cześć.
- Cześć, co się stało?
- Nic.. - Wyszedłem ze stołówki.
- Na pewno? - Złapała mnie za ramię.
- Na pewno, a teraz daj mi pójść do pokoju. - Zdjąłem jej dłoń z siebie i odszedłem.
Spojrzałem na zegarek na ścianie.
Jak to? Jest po 18? Przecież jadłem obiad przed chwilą... TO O KTÓREJ MY WSTALIŚMY?! Pół dnia chyba przespałem. Cóż pójdę się teraz wykąpać i spać.
Gdy się wykąpałem i wszedłem do pokoju, było strasznie ciemno. Jak zwykle coś musiało być na podłodze i nie ma bata, żebym się nie wywalił i nie narobił hałasu..
- Leo? - Włączył światło.
- Ta.. to ja. Wybacz. - Wstałem
- Nic nie szkodzi.. nie spałem. A tak w ogóle, nic się nie stało?
- Nie.. - Poszedłem na swoje łóżko i usnąłem.
Jak zwykle coś musiało się stać i pokłóceni poszliśmy spać.. oby jutro było lepsze.
Ciekawi mnie tylko jedno: CO TAM DO JASNEJ CHOLERY JEST POD TĄ PODŁOGĄ!

Everything I Didn't Say / BronnorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz