Rozdział 6

445 9 23
                                    

Naya

Stałam przed szafą nie wiedząc co włożyć na spotkanie z Archim.

- Cama, chodź tu - uchyliłam drzwi i zawołałam ją.

- Co się dzieje?

- Pomóż mi coś wybrać - podeszła do mojej szafy i ją otworzyła.

- Myślę, że ta będzie najlepsza - podała mi zieloną sukienkę w drobne kwiatki z kwadratowym dekoldem.

- Tak ci dziękuję - objęłam ją jednym ramieniem.

- Ja mogę ci zrobić włosy, a ty w tym czasie będziesz się malować

- Spadłaś mi z nieba, mam dwadzieścia pięć minut

- Spokojnie zdążysz

Mój makijaż składał się z białych kresek, dużej ilości różu, roświetlacza oraz błyszczyka na ustach.

- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z pokoju.

- Piękna jesteś, nie wyjeb się - zaśmiał się ubierając buty. - Jadę do Davi, wrócę jutro

- To ja sobie zaproszę dziś Raya

- Macie być grzeczne - pokiwał palcem i zamknął za sobą drzwi.

- Powodzenia - pożegnała mnie.

Na parkingu czekał zaparkowany samochód, wyszedł z niego brunet, miał na sobie czarną koszulę z dwoma rozpiętymi guzikami i tego samego koloru jeansy.

- Cześć - otworzył mi drzwi i zajął miejsce kierowcy.

- Jak się czujesz? - przerwałam niezręczną ciszę.

- Jest naprawdę dobrze

- Naprawdę?

- Tak

- Jaki jest powód tego szczęścia?

- Nie mogę Ci powiedzieć - uśmiechnął się tajemniczo.

Jechaliśmy już ponad dziesięć minut, wyjechaliśmy z Los Angeles. Lekko stresowałam się tą niespodzianką.

- Jeszcze kilka minut i będziemy

Wjechaliśmy do Santa Monica, chłopak znalazł parking na którym zaparkował.

- Tym razem będziemy iść bezpieczniejszą drogą - zaśmialiśmy się.

- Zabrałeś mnie na plażę?

- Tak, idziemy na wczesną kolację, a później przejdziemy się brzegiem, co ty na to?

- Cudownie - kocham plaże w Californi.

- Taylor - podał nazwisko, a kelner pokazał nam stolik.

- Smacznego - powiedziałam, zaczęliśmy jeść, zamówiłam sok pomarańczowy i łososia z ryżem.

- Smacznego - zaczął jeść swoje krewetki.

- Mogę wiedzieć jaki jest powód dla, którego mnie tu wziąłeś?

- Dowiesz się później - patrzył się na mnje cały czas.

- No dobrze - skończyliśmy jeść

- Zapłacę i możemy wyjść

- Zapłacę za siebie

- Nie ma takiej możliwości, ja cię tu wziąłem, poczekaj na mnie przy wyjściu

Słońce zachodziło, niebo było pełne kolorów. Nie spodziewałam się, że końcówka maja będzie taka ciepła. Obserwowałam dzieci, robiące zamek z piasku. Piasek był suchy więc budowla im nie wychodziła, mimo tego były pełne szczęścia. Budowali od nowa i od nowa, wszystko się sypało, ale dzieci mimo tego nie poddawały się. Ten zamek przypominał mi mnie. Rozsypywałam się ale osoby pełne szczęścia trzymały mnie przy życiu.

The Promised SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz