Rozdział 20

289 8 0
                                    

Naya

Przez cały tydzień zastanawiałam się co mu powiedzieć i też co odpowiedzieć kiedy powie, że nie czuje tego samego. Wiem jedno, nie mogę go stracić, nigdy.

Kończyłam się pakować, ręce mi się trzęsły ze stresu. Kiedy upewniłam się, że mam wszystko wyszłam z pokoju.

- Powodzenia - przytuliła mnie przyjaciółka.

- W czym? - zapytał Luka.

- E... w zniesieniu walizki - skłamała.

- Trzeba było tak odrazu, dawaj - chwycił za mój bagaż.

Zjechał razem ze mną windą, na parkingu koło swojego samochodu czekał Archie.

- Jedzcie ostrożnie, będę tęsknił - blondyn objął mnie - Do zobaczenia

- Pa - odpowiedziałam mu.

Droga trwała dość długo, jednak swobodne rozmowy skróciły mi ten czas i bardziej się wyluzowałam.

- Dlaczego nie mogliśmy pojechać do Malibu w lato?

- Znasz odpowiedź, co z tego, że jest pierwszy grudnia? Zima jest zajebista, znacznie lepsza od lata

- Nienawidzę świąt i tego jebanego śniegu

- Boże Narodzenie to najlepsze święta w roku, ubieranie choinki, kupowanie prezentów, robienie pierniczków, a zwłaszcza Nowy York zimą. Wogule poznasz moją ciocię, zawsze dzień po wigili do niej jadę, pojedziesz ze mną? Clara jest cudownym dzieckiem, napewno się polubicie

- Pojadę ale pod jednym warunkiem, pomożesz mi wymyślić coś na prezent chociasz dla rodziny twojej i Luki. Mam około dziesięć prezentów do kupienia

- Ty mi pomożesz kupić coś dla Iana i Aidena, okej?

Wyciągnęliśmy swoje walizki z bagażnika i weszliśmy do ogromnego budynku.

- Nazwisko? - podeszłam do recepcji.

- Mitchell

- Proszę, pokój numer sześćset dwa - kobieta podała mi kartę.

- Dziękuję - wróciłam do Archiego.

- Jeden pokój?

- Spokojnie są dwa łóżka - zaczęłam iść w kierunku windy.

- Nigdy nie byłem w Malibu

- Ja raz na wycieczce szkolnej, wogule masz dalej bliznę na czole - odsłoniłam lekko jego włosy.

- Do wesela się zagoi - złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Udaliśmy się do naszego pokoju, był jasny i przestronny. Z balkonu można było obserwować morze i zachód słońca na czym bardzo mi zależało.

- Zgodzisz się złączyć łóżka? Chyba nie chcesz bym w nocy spadł - uśmiechnął się wścibsko.

- Jak będziesz grzeczny i poskładasz swoje buty i kurtkę

- Juz się robi - zrobił to co kazałam.

Byliśmy już w drodze na plażę, ani trochę się nie stresowałam. Co miało być to będzie, jeżeli los chciał abyśmy nie byli razem albo byli to tak będzie.

- Nawet spoko pogoda jak na grudzień

- Tu zawsze jest cieplej

Dotarliśmy na plażę gdzie usiedliśmy na kocu, który ze sobą wzięłam.

- Muszę Ci coś powiedzieć - zaczęłam pewna tego co chcę mu dalej powiedzieć.

- Słucham - usmiechnął się lekko.

The Promised SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz