Rozdział 28

157 6 0
                                    

Naya

- Co robisz? - do mojego pokoju wszedł blondyn.

- Powtarzam materiał, mam zaległości - odłożyłam podręcznik i się

- Zaraz jadę do Davi, dzwoniłem przed chwilą do Archiego. Nie pogadaliśmy, bo szedł na spotkanie

Okłamał mnie, jego spotkanie się nie przełożyło. Dlaczego?

- Jedź, pozdrów ją odemnie. Później jadę do Grace więc może mnie nie być - dodałam jeszcze.

- Również życzę miłego spotkania, wróć na kolację, bo mam wenę kuchenną - uśmiechnął się i wyszedł.

Chodź wpatrywałam się w strony podręcznika nie uczyłam się. Za bardzo pochłonęły mnie myśli. Czemu musimy żyć kłamstwem? Nie zdawałam sobie z tego sprawy aż do wtedy gdy wyjechał. Może mi nie ufa? Może jego uczucie do mnie wygasło?

Potrzebowałam czegokolwiek co zajmie moją głowę, zaczęłam od rzucenia wszystkich podręczników na ziemię i tak w tym stanie nic nie weszło by mi do głowy. Poszłam wziąść okropnie zimny prysznic, chodź byłam raczej zwolenniczką gorących długich kapieli. Ubrałam czyste ubrania, zrobiłam lekki makijaż i zajrzałam do Camy.

Nie spodziewałam się raczej takiego widoku, blondynka siedziała skulona na łóżku ze słuchawkami w uszach. Pojedyncze łzy spływały po jej policzkach, gdy mnie zauważyła szybko je otarła.

- Co się dzieje? - usiadłam koło niej przytuliłam ją.

- Nie mogę tak dłużej Naya, udawałam uśmiechniętą i niczym nie przejmująca się dziewczyną. Aaron potrafił mówić mi, że mnie kocha, a miał narzeczoną. Traktował mnie jako, odskocznie? Sama nie wiem, gdyby nie umarł pewnie dalej bym z nim była i nie wiedziała jakie życie toczy w Vegas - pociągnęła nosem.

- Był zwykłym chujem, los chciał żebyś się dowiedziala i nie żyła w tej relacji

- Tak wiem, ale chodzi też o Raya. Bardzo dużo o tym myślałam i zdałam sobie sprawę, że nie przestałam go kochać. Nie wiem czy chcę go zobaczyć i czuć ból, który czułam gdy go nie było

- Lepiej spróbować niż później żałować, chodź wybierzemy jakąś stylizacje - po tych słowach na jej ustach pojawił się uśmiech.

- Myślę, że te beżowe spodnie i ta koszula - dałam jej ubrania do ręki. - Tak w ogóle, o której się spotykacie?

- O czternastej - odpowiedziała i zaczęła się przebierać.

- Ja wtedy jadę do Grace, ale gdyby coś się działo dzwoń, pisz lub cokolwiek - wyglądała cudownie mimo tego, że przed chwilą płakała. - Idealnie, trzymam za ciebie kciuki - pocałowałam ją w policzek. - Muszę lecieć, ale obiecuj, że już nie będziesz się smucić

- Nie obiecuję ale postaram się

- I bardzo dobrze, wieczorem masz mi zrelacjonować całe spotkanie! - krzyknęłam wychodząc z pokoju.

Odpaliłam swój samochód i wjechałam na drogę. O tej porze w centrum miasta były ogromne korki jednak byłam już do tego przyzwyczajona. Do domu Grace dojechałam po trzydziestu minutach. Jej dom nie był za wielki, ogród był zadbany, pełen kwiatów i drzew. Gdy wysiadłam z samochodu przywitał mnie malutki szpic miniaturowy.

- Chico chodź tu - brunetka zawołała do psa. - Hej Naya - przywitała mnie.

- Cześć, cudowny pies - popatrzyłam na malucha.

- Bywa nieznośny ale i tak go kocham, chodź do środka - weszłam za nią.

- Dzień dobry - powiedziałam gdy zobaczyłam jej mamę.

The Promised SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz