Rozdział 23

219 4 0
                                    

Archie

Otworzyłem drzwi do mieszkania i odrazu wyszedłem na balkon. Wypaliłem dwa papierosy, musiałem wszystko powiedzieć Nayi, ale wiem, że rozkleji mnie to ponownie.

- Zrobię coś z tego co jest w lodówce - usłyszałem głos z kuchni.

- Pani od sprzątania zrobiła zakupy - odpowiedziałem.

Zapach jajecznicy roznosił się po całym mieszkaniu, wszedłem do środka i usiadłem przy stoliku.

- Zjedz na spokojnie nigdzie się nam nie spieszy - uśmiechnęła się nakładając jajecznicę.

- Moja matka żyje - powiedziałem i zagryzłem wargę.

- To prawda? - zapytała zdziwiona.

- Zmieniła imię i nazwisko, ma dwójkę dzieci i męża. Nie umarła na raka chodź go ma, a za kilka miesięcy umrze - odwróciłem wzrok.

- Chcesz jej szukać, albo odnowić kontakt?

- Nie, to nie jest moja matka, jedyne co nas łączy to geny - do oczu napłynęły mi łzy. - Spierdoliła każdemu życie, przez nią umarł ojciec, ja miałem próby samobójcze, a Ian nie wychowywal się z rodzicami. To jest obca dla mnie osoba - odepchnąłem.

- Dlaczego się tak tym przejmujesz?

- Nigdy nie miałem kochających rodziców, całe dzieciństwo byłem wyśmiewany, bity i poniżany. Ojciec był dobrym człowiekiem, jednak wpadł w alkoholizm. Resztę wiesz, czyli narkotyki i tak dalej. Miałem dwie próby samobójcze, pierwsza po śmierci ojca, a druga jakieś pięć miesięcy przed przyjazem do LA - wstrzymywałem łzy. - Nie dam rady Ci dziś opowiedzieć szczegółów, muszę pobyć chwilę sam - wstałem i skierowałem się prosto do łazienki.

Usiadłem na kafelkach przy szafce, łzy leciały mi niekontrolowanie. Nie powinienem może jej tego mówić? Ona nie powinna ze mną być, zasługuję na kogoś lepszego.

- Mogę wejść? - zapukała.

- Możesz - otarłem szybko łzy.

- Będzie dobrze, nie myśl o tym wszystkim dobra? Nie poddawaj się, wkońcu jesteś szefem największej firmy nieruchomościowej w Los Angeles - jej słowa i uśmiech spowodowały, że moja twarz trochę się rozpromieniła.

- Kocham cię - pociągnąłem nosem i wtuliłem się w nią.

- Ja ciebie też - popatrzyła mi prosto w oczy z uśmiechem.

Mocno przytulony do niej na kanapie zasnąłem, nie wiem jak ona to robi ale przy niej czuję się bezpiecznie. Przy niej mój uśmiech i uczucia nie są sztuczne.

- Telefon Ci dzwoni - obudziła mnie.

Była to sekretarka, dlaczego ja jej do cholery nie zwolniłem? Niechętnie odebrałem.

- Dzień dobry, wysłałam panu kurierem ważne papiery do podpisu

- Dziękuję, dowidzenia - rozłączyłem się i zamknąłem oczy.

- Ej, wstawaj

- Daj mi spokój, jestem zmęczony - odpowiedziałem jej.

- Jadę do domu - odsunęła się ode mnie.

- Nigdzie się nie wybierasz - podniosłem się.

- Nie jesteś czasem chory?

- Ja? Nie - dotknąłem swojego czoła.

- Już od dwóch dni masz katar i kaszlesz, zrobiłam herbatę z miodem i przyszykowałam witaminy. Cholera, masz gorączkę - przyłożyła rękę do mojego czoła. - Nie ruszaj się z tąd, dostaniesz wyjątkowo śniadanie do łóżka

The Promised SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz