Aktualnie, 23:00, pięć godzin do napadu
- Nie żeby coś, ale powinniśmy być za dwadzieścia minut w środku. Nie wiem czy to w ogóle realne. Ta kolejka ciągnie się i ciągnie, nie wejdziemy do pierwszej, jak tak dalej pójdzie - sapnął poirytowany Pie, wyciągając z kieszeni batona, którego w mgnieniu oka zaczął zjadać.
- Czy ty zawsze musisz żreć? - wywróciła oczami dziewczyna. - Musimy zadzwonić do profesora. To, że nie zdążymy to bardziej, niż pewne - odparła pewna działania Charm.
Była nieco poirytowana zachowaniem kompana. Czuła, że to ona z ich dwójki jest tą odpowiedniejszą do wykonania tej roli. Potrafiła grać, więc to już samo w sobie miało swoje zastosowanie w aktualnej sytuacji, w której grali pierwsze skrzypce, nie żeby Pie nie był tam nie potrzebny, on także miał swoją rolę.
- Masz... - sapnął po czym wyjął z kieszeni telefon i wcisnął jej w dłonie - ...sama do niego zadzwoń, a ja to dokończę - powiedział chłopak, wyjmując z kieszeni telefon i wciąż zawzięcie jedząc.
- Żartujesz sobie?! Jak ja cię nienawidzę... - prychnęła dziewczyna bez entuzjazmu, odbierając z jego dłoni telefon. Wybrała jedyny numer zapisany w komórce i czekała aż usłyszy dobrze znany jej głos.
- Co się dzieję? - zapytał głęboki głos mężczyzny, po drugiej stronie słuchawki.
- Profesorze, mamy problem. Nie zdążymy wejść na czas, kolejka się ciągnie w nieskończoność, a ta świnia obok mnie nie ma za grosz rozumu - dodała usatysfakcjonowana, patrząc na chłopaka, który w mgnieniu oka wyrwał jej telefon z dłoni.
- To tylko niewinny baton. Pewnie jej dieta wali na łeb... - wtrącił rozdrażniony blondyn.
- Co się do cholery tam dzieje?! - krzyknął nagle profesor surowym głosem, będąc zaniepokojony ich drażnieniem się.
W tamtej chwili każda minuta była na miarę złota, a on za wszelką cenę musiał na odległość ogarnąć dwie istoty, które zaczęły nieco mieszać już przed samym startem.
Plan był taki. Mieli wejść do środka tuż o 23:20. Charm wraz z Pie wydawali się idealną parą do tego zadania. Blond chłopak stwarzający pozory głupka, bo tak niestety się zachowywał i pozornie mądra dziewczyna, która miała trzymać wszystko w ryzach. Szybkość i aktorstwo było tu niezbędne. Mieli się dopełniać, ale już na samym początku pojawiły się zgrzyty, a dodatkowo godzina wejścia się opóźniała.
- Musicie wejść tam za wszelką cenę, zaczynamy awaryjny plan wejście.
Plan wejście - para odgrywa scenę kłótni, co ma przyczynić się do zwrócenia na siebie uwagi ochrony. Przy najbliższym kontakcie zabranie kluczy do tylnych drzwi ewakuacyjnych, by móc swobodnie zamknąć każdą drogę wejścia do środka. Przy wszelkich niedogodnościach sytuacji szybka improwizacja w gustownym charakterze, by jak najszybciej znaleźć się w TAO.
Gdy znali już swoje położenie, a kolejka zaczęła powoli ruszać do przodu sytuując ich tym samym po jej środku, zaczęli działać. Dziewczyna w jednej chwili przekręciła nogę w bok na chodniku, a zważając na wysokość obcasów, tym samym wylądowała na betonowej kostce, tuż przy nogach wcale nie zaskoczonego Nialla.
- Musisz mnie popychać, idioto?! - krzyknęła, próbując nieudolnie wstać.
- O co ci znowu chodzi?! Co ja znowu takiego zrobiłem?! - krzyknął zdeterminowanym głosem blondyn. Nawet nie próbował wyciągnąć dłoni do dziewczyny, co szybko spotkało się z zainteresowaniem sytuacją przez parę osób przed nimi i za nimi.
- Popchnąłeś mnie! Mogłam sobie złamać nogę! - krzyknęła na skraju płaczu dziewczyna, trzymając się za wcale nie zawartą w planie zdartą kostkę, z której leciała ciurkiem czerwona ciecz. Była zdecydowanie gotowa na takie poświęcenie.
- Kobieto, naucz się chodzić... - prychnął jak gdyby nic chłopak i odwrócił się do niej bokiem, wcale nawet na nią nie patrząc.
- Kobiet się tak nie traktuje, dzbanie - parsknął jakiś szczupły dres, podając jej dłoń. Dopiero wtedy mogli odetchnąć z ulgą. Coś zaczęło się dziać, coś co w tej sytuacji było wskazane.
- Czego się wtrącasz?! Masz jakiś problem? - zapytał szorstko błękitnooki, waląc z bara chłopaka z naprzeciwka.
Naprawdę nie trzeba było wiele, by spotkać się z reakcją rywala, a właściwie jego ręką, która wylądowała na nosie Pie'a. Krew z lekka poleciała, co tylko rozjuszyło poirytowanego złodziejaszka. Ten szybko rzucił się na niego z rękami, a chwilę potem rozpętała się naprawdę szalona bójka, w której dziewczyna już tylko oczekiwała na ochronę. Gdy ludzie zaczęli ich rozdzielać przybiegł wyższy, z lekka napakowany mężczyzna i zaczął ich także rozdzielać.
- Co wy do chuja wyprawiacie?! - krzyknął napakowany gość, trzymając mocno Pie'a, który był zbyt chętny, by komuś przywalić. Przecież jego naruszony nos nie mógł zostać jedynym rozkrwawionym w tej walce, niestety jego siła wcale nie przewyższała siły ochroniarza, więc za nic nie mógł wydostać się z jego szczelnego uścisku.
- Mówiłam Ci, że jesteś idiotą! - dodała w pełni oburzona dziewczyna, która zaczęła ostrożnie zachodzić ochroniarza od tyłu.
Takie sytuacje zdarzały się naprawdę często, szczególnie w upalne wieczory. Długie kolejki, niektórzy na mocnych haju, a inni pod wpływem alkoholu i wystarczyła mała iskierka, by zagotować i tak już gorącą atmosferę.
- Albo się uspokoisz, albo wypad z kolejki! - krzyknął ochroniarz, nachylając się nad wyślizgującą się mu z ramion sylwetką. W tej samej chwili szczupła, zielonooka szybko zwinęła klucze, które wisiały przyczepione na zaledwie rzep przy masywnej kieszeni, trzymając się cienkiego paska.
Niall uważnie wyczekiwał kroku dziewczyny, a gdy tylko mrugnęła, szybko zaprzestał nieosiągalnego wydostawania się z grubych łapsk ochroniarza.
- No już dobrze, będę spokojny - sapnął beznamiętnie chłopak. Typ upewniając się jeszcze przez chwilę, że ten nie rzuci się na przeciwnika, wypuścił go z objęć.
- Jeszcze raz coś odjebiesz, bądź zrobisz coś w stosunku do tej pani, wylatujesz na zbity ryj z kolejki, a panią zapraszam do przodu - prychnął nonszalancko ochroniarz i robiąc miejsce przed sobą przepuścił dziewczynę, zostawiając tym samym blondyna gdzieś z tyłu.
Dziewczyna kiwnęła jedynie głową, wdzięcznie idąc do przodu ku niezadowoleniu wielu osób, wcześniej zwinnie chowając klucze do swoich wysokich botków.
Zbliżała się 23:25, Charm udało się cudem wślizgnąć do środka, ku swojemu fartowi. Pie wszedł zaledwie dziesięć minut po niej, lecz kluczem do sukcesu był właśnie ten nieszczęsny pęk srebrnych ozdobników do wszystkich drzwi ewakuacyjnych.
CZYTASZ
You're my undoing || Larry
FanfictionGrupa przestępcza ściąga całkiem nie przypadkowych ludzi do swej świty. Knucie rocznego planu wymaga niemałych poświęceń, a zaskakujące ich okoliczności całkowicie wybijają profesora z szeregu zadań, które tak uważnie przecież zaplanował. Czy uda im...